Na dzikiej wodzie liny to bardzo kapryśne ryby, kto tam wie czemu one to wypluwają. W tym roku miałem więcej czasu więc postanowiłem trochę pokombinować.
Równo 2 tygodnie miałem w łowisku bąble różnej średnicy. Próbowałem łowić na kukurydzę, ciasto z chleba oraz kaszy manny, kartofle, pszenicę, białe robaki, pinki, kompościaki, groch, fasole jasiek, kukurydze gotowaną, konopie, pęczak, rosówkę, kulki proteinowe 12mm ochotka, psią karmę, ślimaki zebrane z wierzchniej strony zielonych lilii wodnych. Wszystko na haku nr 12 drennan super specialist, żyłka 0.18 na przyponie, spławik 1g, przynęta przegruntowana lub toni lub nad dnem. Złapałem ~5 linków poniżej 30cm głównie na białe robaki i pinki. Spławik bardzo często tańczył kilka minut przed zacięciem, konkretny odjazd lub zatopienie występowało bardzo rzadko. Najskuteczniejsze było zacinanie na "może się uda" podczas cykania albo bujania.
Po 2 tygodniach zabrałem na wodę dodatkowo bata pobawić się z wzdęgami z opadu na białe robaki, haczyk 16, przypon 0.12mm długości 50cm, spławik 0.5g Pana Gutkiewicza wyważony tak, że wystawało tylko 2cm cieniutkiej antenki. Przynęta opadała do samego dna bardzo powoli, potem ją tam jeszcze kilkanaście sekund trzymałem i nowy rzut. Złapałem kilkanaście wzdręg < 20cm, po czym nagle brania ustały. Spławik przytrzymałem trochę dłużej na dnie i nagle delikanie się przytopił może 0.7cm, mówie sobie pewnie jakaś zaczep to wyciągam. Podnosze bata a tu nagle piękny odjazd w lewo, kurde pewnie przychaczyłem coś za bok i stawia spory opór. Nie zastanawiając się dłużej wbijam szczytówkę bacika w muł i czekam ok 15sec, potem zaczynam powoli przyciągać szczytówkę pod moje nogi bardzo delikatnie. Z niecierpliwością czekam co wyłoni się ze zmąconej wody, aż w końcu płynie spokojnie jak gdy nigdy nic piękny gruby lin z kukurydzą w pyszczku. Szybka miara i jest 48cm, buziak do wody.
Byłem praktycznie 100% pewny, że to był zwykły przypadek tak zwany "fuks" jednak jak pokazały kolejne dni zdecydowanie nie bo złapałem 9 linów między 35 a 56cm i ~15 sztuk mniejszych poniżej 30cm oraz rozgieło mi ok 20 haczyków w tym nawet raz drennan super specialist nr 16, 0.49mm grubość drutu. W zasadzie wędkę z kołowrotkiem rzucałem tylko tak od niechcenia a głównie ze skupieniem obserwowałem spławik bata. W trakcie dodałem też modyfikację, pozwalającą zmniejszyć ilość brań wzdręgi z opadu oraz zwiększyć czułość wskazań spławika. Zastosowałem bardzo krótki 5cm przypon, za nim mała śrucina 0.1g i wyżej 30cm dwie 0.2g i 0.2g spiłowana tak aby nie zatapiała spławika. Haczyk z białym leżał 1-3cm na dnie a jak był w toni to momentalnie topił mi spławik. Dzięki tej kalibracji widziałem każdy najmnieszy ruch przynęty, w przypadku brań zaciętych linów najczęściej unosił pierwszą śrucinę 0.1g co wynurzało trochę korpusu spławika lub delikanie podtapaił spławik przesuwając go kilka cm w bok.
Nie zawsze muszą być bąble, żeby były brania ale jak wrzucałem spławik za to miejsce i powoli ściągałem w miejsce powstawania piany, bąbli i mułu to mniej więcej taką mam zależność odnośnie średnicy bąbli do wielkości złowionych linów (dno bardzo muliste, raz wpadłem to po same pachy):
3-8cm to <0.7kg
8-15cm to 1-1.5kg
20-25cm to 2kg-2.5kg
30cm i więcej to 3kg+ lub jeżeli jest dużo piany to karp 1kg+
Potem przyszedłem do was z pytaniem o haczyki bo w artykułach to większość osób poleca produkty od sponsora i ni diabła nie ma komu zaufać. A teraz znowu jakby na złość pogoda jesienna i 0 brań przy brzegu, a rzucić dalej nie mogę bo trzciny.. No nic poczekam bo warto, jakby mi ktoś jeszcze miesiąc temu powiedział, że pływają tutaj takie liny to bym go obśmiał a teraz uganiam się za nimi dobre cyrki.