Gratuluję wyników! Ale piękne ryby - karasie, liny, amury no i pstrągi! Brawa!
Ja powróciłem wyjątkowo na stare śmieci. To znaczy z okazji zlecenia w Londynie nie mogłem odmówić sobie wyprawy na Tamizę
Jak się okazało, nie płynęła, susza trwa dalej. Na dodatek moje miejsce zajęte, więc siadłem tam, gdzie zawsze korciło mnie aby spróbować. Łowiłem na grubo, to znaczy dwie brzanówki 2.5 lb z kulkami na włosie plus brzanówka 2 lb i Metoda z pakunkami PVA.
To była przedziwna sesja. Po pierwsze lis ukradł mi moje torbę z gotowymi torebkami pelletowymi. Przysnąłem i zbudziłem się jak zwierzak otwierał pokrywę, i nie zdążyłem zareagować - a on dał drapaka z zestawem 30 gotowych torebek. Zeżarł wszystko - ja miałem branie i mogłem podjąc pościg dopiero jak ryba była z powrotem w wodzie. Po drugie miałem piekne branie i wpadł... lin! Mój pierwszy rzeczny lin - całe 48 cm. Oprócz kilku leszczy złowiłem tez dwie brzany, 79 i 82 cm, w tym jedna na Metodę
No i czwarty gatunek - płocie. Złowiłem trzy, na Metodę. 30,33 i 36 cm - ślicznotki, największa ważyła prawie kilogram. Jaja polegaja na tym, że posmakowały w kulce 16 mm minóg-śledź. Za cholerę nie wchodziła im do pyska, a jednak elegancko były zapięte, jak w książce
A na koniec - prognoza BBC mówiła, że padać nie będzie. Były 2% szans na deszcz. Padało przez 6 godzin do 10 rano, i to czasami mocno. Zniszczę ich w sądzie
Tak więc zaliczyłem najciekawszą z sesji, a łowiłem i tak na pół gwizdka, bo przysypiałem, lis zeżarł moje torebki PVA. Szkoda, ze zdjęcia fatalne, ale pogoda nie rozpieszczała i a nie chciałem męczyć ryb. Samemu nie jest łatwo nocą zrobić dobrą fotę. Wszystkie ryby (no może prócz leszczy) bardzo cieszyły. Najbardziej chyba ten lin, pierwszy z rzeki!