Poranny wypad powinien być zapomniany. Parę linków i karaś. Tak wiało, że nie byliśmy w stanie odróżnić wiatru od brań.
Po południu się rozpadło i znalazłem okienko koło 16, kiedy przez 40 minut nie było deszczu.
Zarzuciłem na trzydziesty metr i cisza. Patrząc na zbliżające się chmury postanowiłem oszukać ryby i udać, że kończę łowienie. Wrzuciłem 2 kule zanęty wielkości pomarańczy, oraz 4 w rozmiarze mandarynki. Po czym w to samo miejsce na siódmy metr powędrował podajnik.
Kij 3.9, siódmy metr, komedia.
Zarzut, szybkie poluzowanie hamulca i po 5 sekundach obcierka. Po 10 branie.
Zarzut, 40 sekund
Zarzut. 30 sekund
Młoda wyholowała w 10 minut. W międzyczasie kolejne 3 kule do wody...
Zarzut 40 sekund
Zarzut 60 sekund
Zarzut ...
Tym razem najmłodsza lat 6 dała radę.
I jak zaczęło lać, to dziewczynki w nogi do domu, a ja się dalej suszę.
Jutro po południu jak przeschnie, powtórka.
Wysłane z mojego SM-G960F przy użyciu Tapatalka