Sejsja 9-16.
Zapowiadało się nieźle, super pogoda oraz brania zarybieniówki na dzień dobry. Jednak Polska to nie Anglia, a ja Des Shipem nie jestem
Dzisiaj na czterech metrach głębokości królowała methoda z MMM, klasyk z ringersem na methodowym przyponie miał swoją chwilę, a pellet feeder za sprawą zbyt namoczonego pelletu zaliczył klapę.
Nie zrobiłem jakiejś kluski czy betonu, taki książkowy pellet do methody. Duże, sypkie mięciutkie ziarka coppensa i skręttinga. Jednak brak eksplozji pelletu z podajnika sprawił, że ten był dzisiaj nieskuteczny. Do pellet feedera ziarenka muszą być al dente, wtedy pęczniejąc wypychają się nawzajem wprost przed karpiowe mordki. Niby PF nie zawsze jest skuteczny, a może wystarczy minimalnie źle zrobić
towar żeby skuteczny nie był
?
Zachęcony filmikiem "catch more on the short method feeder" oraz dobrymi braniami, zaaplikowałem kilkanaście wielkości pomarańczy kul zanęty . Jako, że zalegały mi "super carp" oraz "worm fishmeal" od sonu postanowiłem pozbyć się przed zimą owych miksów.
Przecież mulakom w wannie wszystko jedno co dostają do żarcia
chyba do końca się to nie sprawdziło..
Moje bombardowania nie przypadły do gustu karpiowatym, mimo licznych wskazań(drobnica?) porządne ugięcia odeszły w niepamięć.
Jako, że futer do pellet feedera został skopany wędeczke przerobiłem na klasyka. O dziwo dało mi to ze trzy minikarpie i jesiotra, podczas gdy methoda stała odłogiem. Jedynym koszykiem jaki miałem był koszyk do wstępnego nęcenia od Prestona, chyba zbyt duży
. Po kilku rzutach klasyk też zamarł.
Klasykowa wędka przeszła transformacje w method feeder. Przez jakąś godzinę, może dłużej wędki nawet nie drgneły. Po tym czasie na jedną powędrował dumbell Krillberry 18mm a na drugą Daiwa corn 10mm. Żółta kuleczka maroso-daiwy sprawiła, że woda odżyła, a może to przypadek? Fakt faktem skuteczny z rana Ringers Orange, złowić nic nie chciał. Po kilku szybkich minikarpiach wjechała na matę fajna piąteczka a może nawet szósteczka. Karp chyba narobił rabanu, gdyż moja linia znowu się wyciszyła.
Po pół godzinie bezrybia pojawił się jakiś cwany jesiotr, który omiatał podajniki bez zassysania przynęty. Chwilę po rzucie pojawiało się charakterystyczne pulsowanie, które znikało po jakiejś minucie, może dwóch. Sytuacja się powtarzała na obu wędkach przez jakieś pół godziny. Nawet niesmiertelny jesiotrowy killer, ananas od drennana nie dawał rady.
W podbieraku zagościło około piętnaście minikarpików, jesiotr i jeden bonusik.
Karp na macie nie wygląda okazale, ale mata ma 120cm długości a kosz 60
.
Wszelkie sugestie mile widziane
Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka