Witam, właśnie weszłam na forum by założyć podobny temat - a tu bęc, już jest.
Ale od początku: dzisiaj rano wybrałem się na znane mi starorzecze, pogoda ładna - wiec i rybki powinny dopisywać. Oczywiście spodziewałem się komarów, więc prewencyjnie psikałem kilka razy na koszulkę, czapkę i odkryte ramiona środkiem MUGGA (na dłonie nie psikałem). Komarów niestety było miliardy, co prawda środek chyba działał bo aż tak mnie nie pogryzły (aczkolwiek i tak gryzły). Problem jest gdzie indziej - mimo sprawdzonej zanęty z robactwem - praktycznie nic nie złowiłem (za wyjątkiem krąpia i dwóch płotek z opadu).
I tutaj winy upatruję w środku na komary (ryby odstraszył zapach) który mógł dodatkowo przejść na zanętę w trakcie jej mieszania. Czy ktoś miał już podobny problem?
Następnym razem spróbuję innej metody, kapelusz moro - na to moskitiera i długi rękaw, spodnie. Macie jakieś sprawdzone ubrania, trudne do "przebicia" przez komara, a w których człowiek się nie ugotuje (skafander NASA z chłodzeniem odpada)?