Gdy tak człowiek czyta Wasze porady, to dochodzi do wniosku, że pojeździ jeszcze z piętnaście lat tym, co ma.
Nie jest to zbyt głupia i wielce kontrowersyjna teza. Jakby się zastanowić, to czy naprawdę potrzebujemy nowego auta? A gdyby nasi sąsiedzi jeździli tylko takimi nastolatkami, to czy my byśmy z braku parcia na podniesienie własnej wartości też takim nie jeździli?
Luk pisze, że jeździ po mieście głownie, autem, co ma 170 KM. Po co? (zresztą nie o Luka osobiście tu chodzi, ale o pewien trend, więc proszę nie brać tego do siebie).
Nie lepiej na ryby (by nie robić off topu
) jeździć rowerem? O ile nie jedziemy na kilkudniowa zasiadkę karpiową i nie mamy ulubionej wody dalej, jak 30 km., to po co brać auto? Ja kilka razy urwałem zderzak, dwa razy zarobiłbym mandat za parkowanie w lesie, usyfiłem auto tak, że czasami błoto miałem i na dachu (o wnętrzu nie wspomnę) i po co mi to?
Mówimy tu o autach za 20-30 tys, jako tych normalnych. Wielu z nas jeździ takimi za 50 tys + i nikt w tym niczego dziwnego nie widzi. Jak w zeszłym roku kupiłem rower szosowy za 4,5 tys, to znajomi zrobili mega oczy, bo jakim trzeba być jeleniem, by wydać tyle na rower? No, ale wydanie 50 tys na auto, to już racjonalny wydatek
Ja na ryby zacząłem jeździć rowerem. Pakuje wszystko, co mi potrzebne, poważnie. Mam bagażnik, spore sakwy. Doczepiam gumami fotel, siatkę (jak jadę na zawody) oraz inne pierdoły. Tak, sakwy, rower z bagażnikiem i inne mocowania trzeba kupić, ale w porównaniu ile wydajemy na auta to są grosze. Gdyby panowie z PSR byli bardziej nadgorliwi, to jednym mandatem by ten zakup sakw się zwrócił
. Dodatkowo rowerem podjadę pod samiuśkie łowisko. Lasem, ścieżką rowerową, których jest coraz więcej, czy nawet chodnikiem (jak są piesi, trzeba uważać i najlepiej prowadzić rower).
Tak, rower jest najlepszy
Piszę to absolutnie poważnie.