Spławik i Grunt - Forum

NAD WODĄ => Tematy mniej lub bardziej związane z wędkarstwem => Wątek zaczęty przez: Świtek w 12.11.2018, 09:17

Tytuł: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: Świtek w 12.11.2018, 09:17
Do napisania tego tematu skłonił mnie wątek "Co liczy się dla nas w wędkarstwie?"

Otóż na początku lat 90-tych jak widziałem w gazetach wędkarskich zdjęcie wędkarza z dużym karpiem, to w głowie miałem tylko jedną myśl.
Fachowiec - na pewno długo nęcił ziemniakiem albo pszenicą, musiał poznać zbiornik i zwyczaje karpi w nim żyjących. Na pewno umie czytać wodę i dobrze zna swoje łowisko. Hol na pewno też był emocjonujący bo ówczesne żyłki miały tyle wytrzymałości co grubości.

Teraz jak widzę takie zdjęcie to co myślę?
Kolejny amator karpi który pojechał nad wodę, przesondował swoją łódką za kilka tysięcy zbiornik, poznając jego dno i prawdopodobne miejsca żerowania ryb. Po czym wrzucił na miejscówkę kilkanaście kilogramów kulek za kolejne kilkaset PLN. Wywiózł zestawy i kolejne kilkanaście godzin siedział w ciepłym namiocie pijąc browarki i czekając na branie.

Rzecz sprowadza się do tego że kiedyś wędkarstwo było dziedziną w której wszyscy mieli równe szanse.  A obecnie resztki ryb jakie zostały w polskich wodach wyławiają ci którzy mają więcej pieniędzy.
Nie rozumiem jaka jest przyjemność z łowienia pod lodem, gdzie wycina się dziesięć przerębli wzdłuż zbiornika, po czym wpuszcza się do każdego echosondę i patrzy gdzie są ryby.

Tafla wody już przestała być granicą oddzielającą świat wędkarza i ryb, gdzie tylko jego wyobraźnia widziała co się pod powierzchnią dzieje.

Moim zdaniem technologia wkrótce pójdzie dalej i wędkarz już nie będzie musiał spędzać godzin na obserwacji wody i poznawaniu zbiornika. Już nie będzie musiał się interesować jak się gotuje groch czy pęczak. Takie wynalazki jak deeper zostaną zminiaturyzowane do wielkości spławika albo obciążenia przy koszyczku i będziemy mieli obraz z łowiska na żywo w dużej rozdzielczości.
Wtedy ci, których będzie na to stać jako piewszych, wyłowią tą resztkę ryb jaka w polskich wodach pozostała.

Po prostu technologia zabije to co w wędkarstwie najpiękniejsze. Tak jak mi kiedyś dziadek opowiadał że miał żyłkę z końskiego włosia i jak mu brała ryba to się modlił aby nie była większa jak kilogram bo nie wyjmie, tak ja zapewne kiedyś będę opowiadał synowi że kiedyś to  i w Polsce brały ryby większe jak kilogram.  :(




Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: Luk w 12.11.2018, 09:34
Ja nie widzę tego w tak czarnych barwach. Mam deepera, którego użyłem kilka razy trzy lata temu, i sondy nie potrzebuję. Do tego większość moich znajomych też daje sobie radę bez tego. Większość łowi z rzutu, bez łódek zanętowych i jakiś pomocy.

Na pewno wędkarstwo jest teraz bardziej zaawansowane, ryby mają mniejsze szanse ale... No właśnie, wypuszczając je, powodujemy, że stają się ostrożne. Nawet na komercjach, gdzie ryby jest sporo i konkurencja pokarmowa jest znaczna, nie każdy połowi, byłem świadkiem tego wiele razy. Trzeba się więc wysilać. To o czym piszesz, ja widzę zwłaszcza po przyjeździe do Polski. Każdy karpiarz praktycznie ma łódkę lub łowi z wywózki. Na kilku zbiornikach byłem w szoku co się tam wyprawiało. A w Czechach widziałem jak z pontonu nęcono ryby. Kilka prosiaków by tego nie zeżarło co oni tam wsypali :)

Pytanie brzmi, czy musimy tak łowić jak inni? Oczywiście, że nie! Ja preferuję kierunek łowienia bez pomocy urządzeń i mi to strasznie odpowiada. Nie jestem testerem firm, którzy robią wszystko aby połowić i wrzucać zdjęcia, nie muszę niczego, w tym udowadniania światu jaki to ze mnie dobry herbatnik :) Robię to co mnie kręci i dobrze mi z tym. Dlatego dobrze jest  się samemu odnaleźć i nie ulegać presji. Bo w Polsce mam wrażenie, że wielu karpiarzy wpada w pułapkę tego, ze jeżeli chcą być trendy, to muszą mieć łódki zanętowe, pontony i inne cuda wianki. W UK natomiast jest pokaz bogactwa, wielu wędkarzy ma w trzech zestawach (wędki z kołowrotkiem), alarmach, namiocie i wyposażeniu majątek w wysokości ponad 5 tysięcy funtów. Szok... Najlepiej jest nie musieć się wkupiać w niczyje łaski i być sobą :)

Co jest też ważne, nie jest wcale taką dobrą rzeczą być testerem jakieś firmy, produktów. Niektórzy o tym marzą, jednak rzeczywistość jest inna. O ile nie jest to sposób na życie, często jesteśmy zmuszani do czegoś, i w ten sposób nie mamy przyjemności z łowienia. Pamiętam jak miałem przynęty do testowania. Ryby tego nie chciały i zamiast łowić skutecznie, stawałem na rzęsach aby mieć jakieś brania. A bez tego robimy co chcemy, mamy wszelkie możliwości aby działać skutecznie. Wyobraźmy sobie zanęty do testów, co nie dają wcale dobrych wyników. Męka i tyle :)
Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: rafa84 w 12.11.2018, 09:49
Tak jak pisze Luk, nie ma co popadać w paranoje. Dla mnie tacy z cyrkiem nad wodą nie są wędkarzami i tyle. Można mieć echo, czy tam co inne żeby poznać ukształtowanie dna, ale to powinno służyć tylko do tego - a nie żeby wejść rybom do domu.

Agresywny marketing robi swoje i ludzie wierzą w to, że bez tego nie połowią, i kupują. Nie ma co ulegać tej chorej modzie. Robić swoje i koniec.
Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: Luk w 12.11.2018, 09:56
Przykładem agresywności rynku wędkarskiego jest Deeper. Jestem w szoku jak się reklamują i jak wielu wędkarzy kupiło te sondy. Tak naprawdę jednak nie jest to coś co musimy mieć :) Wielu moich znajomych, co kupiło ten produkt, uzywało go często na początku, po czym coraz rzadziej i rzadziej... Ale to tylko skromna sonda. Co innego jednak łódka zanętowa. Wielu wędkarzy traci zdolność do łowienia z rzutu, uzależniając się całkowicie od tej rzeczy. Dziwna sprawa ???
Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: Koń w 12.11.2018, 10:04
A ja sobie Deepera cenię za to, że bardzo dobrze pokazuje roślinność i twardość dna. O ile twardą i mocno zawadzającą roślinność jak grążele łatwo "sprawdzić", to już różnicę między dnem z lekkim namułem, a miękkim dywanem z roślinności nie jest tak łatwo wyczuć, rzucając podajnikiem czy ciężarkiem. I gdy na typowe łowienie go nie zabieram, to na dłuższe wypady, czy zupełnie nieznane wody już tak - bo tam dodatkowy, mocny kij do rzutów sondą nie jest wielkim obciążeniem. Zaledwie kilka rzutów pokazuje mi charakterystykę dna, i pozwala wytypować jakieś sensowne miejsca. Później i tak sobie je gruntuję tradycyjnie, z ciężarkiem albo markerem ze spławika, żeby mieć już dokładny obraz, i móc precyzyjnie zaklipować odległości.
Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: Świtek w 12.11.2018, 10:24
Zaledwie kilka rzutów pokazuje mi charakterystykę dna, i pozwala wytypować jakieś sensowne miejsca. Później i tak sobie je gruntuję tradycyjnie, z ciężarkiem albo markerem ze spławika, żeby mieć już dokładny obraz, i móc precyzyjnie zaklipować odległości.

Właśnie o to typowanie miejsca mi chodzi.

Kiedyś na starorzeczu którego dno porastała moczarka, wziąłem ponton i wydarłem w niej dziurę grabiami, Taką aby postawić dwie wędki. Przez pierwsze dni nie łowiłem aby nie wydeptywać miejsca tylko nęciłem. Wiedziałem że nikt mnie nie podsiądzie bo z brzegu nie było widać jest wygrabiona roślinność.

Gdyby wtedy ktoś pojawił się z Deeperem to moja praca poszłaby na marne.

Obecnie nawet przez głowę mi nie przechodzi robienie miejscówek i kilkudniowe nęcenie.
Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: Koń w 12.11.2018, 10:32
No widzisz, a ja nie mam pontonu, więc mógłbym mówić, że mam mniejsze szanse niż ktoś z pontonem :) Bo w takim starorzeczu w ogóle bym sobie nie mógł takiej miejscówki przygotować.

A szansa na to, że ktoś przyjdzie nad wodę i będzie rzucał i rzucał cały dzień, żeby zrobić mapę, jest niewielka. A na większych zbiornikach w ogóle zerowa. Ja najpierw sobie typuję miejsce obserwując wodę, potem 6-10 rzutów sondą i gruntowanie. Przenoszę się tylko, jeśli jest absolutny dramat. I wydaje mi się, że znaczna większość posiadaczy deepera używa go własnie w ten sposób, jeśli łowi z brzegu.

I jeśli mam oceniać, co stanowi w rękach wędkarza większe zagrożenie dla ryb, to śmiem twierdzić że groźniejszy od Deepera jest podajnik do metody albo fach przy łowieniu koszykiem ;)
Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: Świtek w 12.11.2018, 10:47
No widzisz, a ja nie mam pontonu, więc mógłbym mówić, że mam mniejsze szanse niż ktoś z pontonem :) Bo w takim starorzeczu w ogóle bym sobie nie mógł takiej miejscówki przygotować.

To normalne że nie masz. Po co komu Deeper i jeszcze ponton, który kosztuje tyle samo. Albo się miejscówkę robi, albo się jej szuka.

Kiedyś nie było Deepera to trzeba było ją zrobić. I to właśnie było piękne w wędkarstwie, że trzeba było wytypować sobie miejsce, zatargać ponton nad wodę i go nadmuchać. Ale przyjemność z wyciągania ryb z własnoręcznie zrobionej miejscówki, w którą się włożyło tyle pracy, to było coś wspaniałego.
Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: mjmaciek w 12.11.2018, 11:06
Do napisania tego tematu skłonił mnie wątek "Co liczy się dla nas w wędkarstwie?"

Otóż na początku lat 90-tych jak widziałem w gazetach wędkarskich zdjęcie wędkarza z dużym karpiem, to w głowie miałem tylko jedną myśl.
Fachowiec - na pewno długo nęcił ziemniakiem albo pszenicą, musiał poznać zbiornik i zwyczaje karpi w nim żyjących. Na pewno umie czytać wodę i dobrze zna swoje łowisko. Hol na pewno też był emocjonujący bo ówczesne żyłki miały tyle wytrzymałości co grubości.

Teraz jak widzę takie zdjęcie to co myślę?
Kolejny amator karpi który pojechał nad wodę, przesondował swoją łódką za kilka tysięcy zbiornik, poznając jego dno i prawdopodobne miejsca żerowania ryb. Po czym wrzucił na miejscówkę kilkanaście kilogramów kulek za kolejne kilkaset PLN. Wywiózł zestawy i kolejne kilkanaście godzin siedział w ciepłym namiocie pijąc browarki i czekając na branie.

Rzecz sprowadza się do tego że kiedyś wędkarstwo było dziedziną w której wszyscy mieli równe szanse.  A obecnie resztki ryb jakie zostały w polskich wodach wyławiają ci którzy mają więcej pieniędzy.
Nie rozumiem jaka jest przyjemność z łowienia pod lodem, gdzie wycina się dziesięć przerębli wzdłuż zbiornika, po czym wpuszcza się do każdego echosondę i patrzy gdzie są ryby.

Tafla wody już przestała być granicą oddzielającą świat wędkarza i ryb, gdzie tylko jego wyobraźnia widziała co się pod powierzchnią dzieje.

Moim zdaniem technologia wkrótce pójdzie dalej i wędkarz już nie będzie musiał spędzać godzin na obserwacji wody i poznawaniu zbiornika. Już nie będzie musiał się interesować jak się gotuje groch czy pęczak. Takie wynalazki jak deeper zostaną zminiaturyzowane do wielkości spławika albo obciążenia przy koszyczku i będziemy mieli obraz z łowiska na żywo w dużej rozdzielczości.
Wtedy ci, których będzie na to stać jako piewszych, wyłowią tą resztkę ryb jaka w polskich wodach pozostała.

Po prostu technologia zabije to co w wędkarstwie najpiękniejsze. Tak jak mi kiedyś dziadek opowiadał że miał żyłkę z końskiego włosia i jak mu brała ryba to się modlił aby nie była większa jak kilogram bo nie wyjmie, tak ja zapewne kiedyś będę opowiadał synowi że kiedyś to  i w Polsce brały ryby większe jak kilogram.  :(

Krótko i na temat - skwituję to następująco. Piszesz głupoty.

Jak myślisz, że echo łowi ryby, lub łódka, albo kulasy... To jesteś w innym świecie. Po prostu po co pisać wywody, skoro nie ma się do czynienia z tym, o czym piszesz.

Stara zasada - echo ryb nie daje, a jeśli ktoś tak myśli, to jest w błędzie. Owszem to pomoc, ale technologia nie łowi. Ile o tym trzeba pisać by ludzie zrozumieli.
Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: Wiecho w 12.11.2018, 11:08
Macie rację z tą agresywnością rynku. Ciągle pojawia się coś nowego, fajnego i ciekawego, co chciało by się mieć. Moja żona twierdzi, że dorosły mężczyzna różni się od chłopczyka głównie ceną zabawek, i coś w tym jest. Prawie każdy hobbysta jest w większym lub mniejszym stopniu kolekcjonerem (ja w stopniu większym i to znacznie). Ale na tym polega ten biznes.

Najważniejsze jednak aby nie dać się zwariować, i nie zatracić się w gadżeciarstwie. Widywałem wędkarzy którzy bez Deepera i łódki (zostały w garażu) byli nad wodą bezradni, i łazili po brzegu szukając kogoś, kto mógłby im te zabawki na chwilę pożyczyć. Ewidentnie przegięli...

Są i inne przegięcia. Trafiłem w ubiegłym roku na niewielką komercję Osmolice Dwór. Okazało się, że głodnych karpi 3-6 kg jest tam pełno. Brały na wszystko, natychmiast po zarzuceniu zestawu, bez nęcenia. Takie polowanie na dziki w chlewiku. Zero satysfakcji jak dla mnie, i uczucie niesmaku. A tu okazuje się, że tam jeździ wielu wędkarzy i zachwycają  się wynikami. Dosłownie tuż obok (40 m) są przepiękne zakola meandrującego Wieprza. Kiedy tam nad rzeką usiadłem w urokliwym miejscu, przyszło takich dwóch przyjezdnych biznesmenów i namawiało mnie na tę komercję... "co się pan będziesz tymi gównianymi jazikami onanizował?  My tam panie za każdym razem skolko ugodno karpie łowimy. 20 zł panu żal, a samochodem pan jeździsz? My tu panie z samej Warszawy połowić rybki przyjeżdżamy". 
Nie mam nic przeciw łowiskom komercyjnym, nie raz na nich łowiłem, ale tamto łowisko (a raczej wanna z rybami) to było dla mnie zdecydowane przegięcie. A jednak tym facetom takie łowienie dawało satysfakcję.
Mam nadzieję, że wędkarstwo nie pójdzie nigdy w łatwiznę bo zabijemy to co w nim najpiękniejsze. Pogoń za niewiadomą z nadzieją na sukces w serduchu.
Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: maciek_krk w 12.11.2018, 11:09
A ja jestem zdania, że wszystko jest dla ludzi. Nie przeszkadza mi to, że ktoś używa najdroższego sprzętu, jak i nie przeszkadza mi fakt, że ktoś używa najtańszego. Na szczęście mamy wybór i możemy dopasowywać sprzęt do własnych potrzeb i możliwości. Nie mam nic przeciwko deeperom i innym tego typu gadżetom. Jeżeli ktoś lubi z nich korzystać, sprawia mu to przyjemność, to dlaczego nie? Jeżeli ktoś chce używać łódki zanętowej, to droga wolna. Warunek jest według mnie jeden: korzystanie z tych gadżetów nie może utrudniać i odbierać przyjemności z wędkarstwa innym.

Twierdzisz, że technologia zabije w wędkarstwie to co najpiękniejsze. Póki co to ludzie zabijają to co najpiękniejsze. Brak ryb w wodach, co chwilę słyszymy o zatruciu jakiejś rzeki, tony śmieci na brzegach, kłusownictwo.... można by długo wymieniać. To nie sonda czy łódka jest winna... Winni są niestety ludzie, a w wielu przypadkach wędkarze, czyli osoby dla których dobro wód i ryb powinno być najważniejsze.

Reasumując: wędkujmy tak, aby mieć jak najwięcej przyjemności. Szanujmy przyrodę i innych ;)

Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: tomasz 38 w 12.11.2018, 11:23
Panowie krótko i na temat, sprzęt nie łowi ;) W naszym ukochanym hobby ważne są inne rzeczy, np. czytanie wody, umiejętna obserwacja wody, i to co lubię najbardziej - kombinowanie nad wodą, żeby skusić rybki do żerowania :)
Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: mjmaciek w 12.11.2018, 11:26
Cytuj
No właśnie, wypuszczając je, powodujemy, że stają się ostrożne.
Lucek, nie spodziewałem się, że kiedyś to od ciebie usłyszę.
Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: Świtek w 12.11.2018, 11:26
Krótko i na temat - skwituję to następująco. Piszesz głupoty.

Jak myślisz, że echo łowi ryby, lub łódka, albo kulasy... To jesteś w innym świecie. Po prostu po co pisać wywody, skoro nie ma się do czynienia z tym, o czym piszesz.

Stara zasada - echo ryb nie daje, a jeśli ktoś tak myśli, to jest w błędzie. Owszem to pomoc, ale technologia nie łowi. Ile o tym trzeba pisać by ludzie zrozumieli.

Widzę, że karpiarz się odezwał :) Jak to mówią "Uderz w stół, a nożyce się odezwą".


Najważniejsze jednak aby nie dać się zwariować, i nie zatracić się w gadżeciarstwie. Widywałem wędkarzy którzy bez Deepera i łódki (zostały w garażu) byli nad wodą bezradni, i łazili po brzegu szukając kogoś, kto mógłby im te zabawki na chwilę pożyczyć. Ewidentnie przegięli...

Tymi słowami ująłeś wszystko co chciałem przekazać.
Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: mjmaciek w 12.11.2018, 11:33
Widzę, że karpiarz się odezwał :) Jak to mówią "Uderz w stół, a nożyce się odezwą".

O tym co piszesz nie masz pojęcia.

Wychowałem się wędkarsko nad dwoma zaporami i dwoma rzekami. Wody uczyłem się nie z echa, lecz z tafli. Dziesiątki dni pływałem ze stukadełkiem i miarką na sznurku, by poznać topografę łowisk. Łowiłem w czasach, gdy echo znali na kutrach rybackich, a gps to chyba w armii. A ty mi tu chłopie wyskakujesz z "uderz w stół".

Po raz kolejny podkreślę, nie masz pojęcia o czym piszesz.
Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: maciek_krk w 12.11.2018, 11:36
Pokój między chrześcijany ;)
Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: Koń w 12.11.2018, 11:38
To normalne że nie masz. Po co komu deeper i jeszcze ponton który kosztuje tyle samo. Albo się miejscówkę robi albo się jej szuka.
Kiedyś nie było deepera to trzeba było ją zrobić.
I to właśnie było piękne w wędkarstwie że trzeba było wytypować sobie miejsce, zatargać ponton nad wodę i go nadmuchać. Ale przyjemność z wyciągania ryb z własnoręcznie zrobionej miejscówki w którą się włożyło tyle pracy to było coś wspaniałego.

No właśnie. O to mi chodzi, że Deeper, mimo bycia nowocześniejszą technologią w wędkarstwie nie daje przewagi nad kimś kto ma ponton czy nawet malutką łódkę. Paradoksalnie, ktoś ze środkiem pływającym ma większe możliwości.

Nie ma więc co demonizować rozwoju technologii. Wiele "zabawek" pomaga nam w łowieniu, ale niekoniecznie będzie oznaczało natychmiastowe wyrybienie wody przez bogoli. Jakby ktoś chciał wytrzebić ryby, to z elektronicznych gadżetów kupiłby raczej agregat, nie Deepera.

Należy też wziąć pod uwagę, że mimo, że ma się taką sondę czy łódkę, to nie zawsze z niej się korzysta. Ja Deepera używam mniej niż 10 razy w roku. Nie sądzę też, żeby ktoś łódką zanętową wywoził zestaw, jeśli jedzie ze spławikiem na płocie. Sam mam dużo różnych dupereli, ale jak chcę sobie odpocząć nad wodą i nie przejmować się wynikiem, to biorę jeden kij, składany stołek albo matę pod tyłek, jedną podpórkę i torbę-chlebak, w którym mam wszystko co potrzebne rybom i mi. Więc "powrót do korzeni" i tego, jak chcemy łowić i odbierać wędkarstwo, to nasz osobisty wybór.

Sprzęt za nas ryb nie złapie, ale potrafi pomóc, ułatwić wiele rzeczy, i nierzadko oszczędzić nasz czas. A wtedy tego czasu zostaje więcej na to, co najważniejsze - czerpanie przyjemności z łowienia.

I tak nawiasem, bez żadnego przytyku - ja miałem zawsze opory do wyrywania dużej ilości roślinności, żeby zrobić miejscówkę. Zawsze wydawało mi się to bardzo dużą ingerencją w to, co się pod wodą dzieje. Wolę szukać naturalnych rybich stołówek :)


PS
Żeby was pokarało, 8 odpowiedzi w czasie pisania jednego posta... Dajcie się zastanowić nad tym co człowiek chce napisać :D
Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: selektor w 12.11.2018, 11:45
Ja napiszę coś w inny deseń. Już dawno miałem to napisać. Mało osób dostrzega ten problem jeżeli chodzi o przyszłość wędkarstwa.

Odniosę się do wpisu Luka z innego tematu ;)


https://gwiazdy.wp.pl/rafal-brzozowski-spelnil-swoje-marzenie-i-opublikowal-zdjecie-internauci-oburzeni-6315372990645889a


Ciekawa sprawa. Według mnie jeżeli jako wędkarze nie zbudujemy odpowiedniej ideologii, która tłumaczy nasze zachowanie i pasję, Zieloni nas zjedzą. Zmiany w prawie też mogą zmierzać w kierunku niemieckim. Dlatego dobrze jest pewne rzeczy ogarniać już teraz. Najgorszą rzeczą jest uzasadnianie, że łowię bo zjadam swój połów :facepalm: To się nie trzyma kupy jeszcze bardziej, bo okazuje się, że mając kasę na różne jedzenie ze sklepu, łowimy posiłek w brudnej często wodzie, o wątpliwych wartościach smakowych (leszcz, kleń etc). A więc świadomie zabijamy coś aby zeżreć.

Wzburzenie powodowane poprzez wędkarskie opisy niestety będzie ogarniać tych co mają wiele do powiedzenia i mają kasę i pozycję. Celebryci często więc będą optować za ograniczeniem 'męczenia' zwierząt.

I robi się ciekawie. Czy taki koń, trzymany dla przyjemności właściciela, nie musi też swoje 'odbębnić'? Wątpię, aby koń chętnie biegał z człowiekiem na grzbiecie :) Dlatego warto wskazywać na swoistą hipokryzję. Do tego picie mleka, noszenie ubrań z wełny, jedzenie mięsa, noszenie rzeczy zrobionych ze skóry (i wiele innych rzeczy) oznacza cierpienie zwierząt. Wielu oburzonych wędkarstwem nie zastanawia się jak sami powodują cierpienie. Często pogoń za tańszym mięsem oznacza gorsze traktowanie zwierząt (szybsza obróbka to zazwyczaj większy stres zabijanych zwierząt).

Według mnie źle się dzieje, że w Polsce nie mamy przedstawicieli. Wędkarstwo ma silna pozycje jako hobby, jednak lwia część wędkarzy to ludzie w wieku 'zaawansowanym', często po 60tce. Za 10-20 lat więc nastąpi przetasowanie, zmieni się układ sił. Dobrze jest więc nie dawać paliwa oszołomom i dbać o swoje interesy. Niestety, na PZW nie ma co liczyć, bo decydenci dbają o koryto a nie o o wędkarzy i samą przyszłość wędkarstwa.


Już to kiedyś pisałem, że świat zmierza w rejony które nam, jako wędkarzom, nigdy się nie śniły. Rozumiem, że w Polsce wędkarstwo w znacznym stopniu jest mentalnie w poprzednim systemie (chodzi mi o zabieranie wszystkiego co się złowi, olbrzymie kłusownictwo i organizację związku wędkarskiego rodem z minionej epoki) i nikt nie myśli "naprzód", o tym co w niedługim czasie się wydarzy, jeżeli chodzi o społeczne aspekty wędkarstwa, ale..

Tak jak nigdy już w Polsce nie wrócą czasy komuny oraz wody pełne ryb (w tym jedna składka), tak pewnikiem jest to, że już teraz trzeba będzie się przygotować na walkę z różnej maści ekologicznymi oszołomami. Problem jest taki, że władze PZW... nie dostrzegają tego problemu. Przepraszam. ZG zauważył, że muszą zacząć promować pozytywne aspekty wędkarstwa i czyni to... w programie rolniczym na Polsacie News. Ech.

W Stanach Zjednoczonych gdzie kultura myśliwska jest niesamowicie rozwinięta i w wielu stanach społecznie akceptowana, w stopniu o jakim nam Polakom się nie śniło, tam gdzie prawo do posiadania i noszenia broni jest powszechne - tam już teraz trwa ostra walka z wizją różowego świata pełnego jednorożców, widzianego oczyma niektórych "ekologów" i co jest przykre dla wędkarzy, również co raz większej części społeczeństwa.

Czasy się zmieniły. Niedługo może nie tylko nie być ryb, ale również i wędkarstwo może podlegać regulacjom mocno nam niekorzystnym ::)

Nie można pominąć chociażby faktu tego, że główny instytut naukowy w Polsce zajmujący się wędkarstwem - IRŚ, w swoich badaniach mocno akcentuje to, że łowienie i wypuszczanie ryb do wody, jest znęcaniem się nad nimi :facepalm: I IRŚ-owi wtóruje cała masa wędkarzy, nie widząc tego, że sami sobie zakładają pętle na szyję :facepalm:

Ja tylko przypominam, że od 2 lat w Polsce ponosi się odpowiedzialność karną za znęcanie się nad rybami, o czym niewielu wędkarzy wie łowiąc i wypuszczając ryby. Nie wiedzieć czemu (tzn. ja wiem czemu ;) ), ale prasa oraz media skupiły się na handlu wigilijnym karpiem, podczas gdy w świetle aktualnych przepisów Catch & Release w Polsce jest niezgodne z prawem, biorąc pod uwagę nie tylko postanowienia (w tym założenia) dotyczące racjonalnej gospodarki rybackiej, o której mowa w ustawie o rybactwie śródlądowym, ale przede wszystkim C&R jest niezgodne z prawem, biorąc pod uwagę art. 6 ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 r. o ochronie zwierząt.

Art. 6 ust. 1 pkt 2 "Zabrania się zabijania zwierząt, z wyjątkiem połowu ryb zgodnie z przepisami o rybołówstwie i rybactwie śródlądowym"

Jednak już kolejne ustępy stanowią coś innego.

Art. 6 ustęp 1a i 2 ustawy o ochronie zwierząt "Zabrania się znęcania nad zwierzętami.Przez znęcanie się nad zwierzętami należy rozumieć zadawanie albo świadome dopuszczanie do zadawania bólu lub cierpień, a w szczególności:
1) umyślne zranienie lub okaleczenie zwierzęcia
18) transport żywych ryb lub ich przetrzymywanie w celu sprzedaży bez dostatecznej ilości wody umożliwiającej
oddychanie"


https://www.nowiny.pl/patrol/134167-to-nie-zart-mozna-zglaszac-na-policje-znecanie-sie-nad-rybami.html 

Jak widać prasa skupiła się na handlu wigilijnym karpiem. Jednak chyba tylko prawnicy widzą to, że katalog "znęcania się" jest katalogiem otwartym. O czym świadczy fakt, że ustawodawca wskazując zachowania polegające na znęcaniu, sam wprost wskazał, że te zachowania mogą być za takie uznane "w szczególności", więc również inne zachowanie uznane już przez sędziego w trakcie konkretnego procesu karnego, mogą być uznane za znęcanie się nad rybami.

Gdyby jakiś pseudo ekolog, "porządny"  obywatel złapał  Was na łowieniu (nawet zgodnie z RAPR-em) i wypuszczaniu ryb, a później złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa znęcania się nad rybami, a następnie sędzia powołałby biegłego z zakresu wędkarstwa, który oparłby swoją opinię na naukowych badaniach IRŚ, czyli że samo łowienie i zabieranie ryb jest zgodne z prawem (bo taki połów ryb jest zgodny "z przepisami o rybołówstwie i rybactwie śródlądowym" w myśl art. 6 ust. 1 pkt 2 ustawy o ochronie zwierząt), ale już łowienie i wypuszczanie ryb oznacza zadawanie im cierpienia, to mielibyście 99,9 % szans na to, aby w Waszej sprawie zapadł wyrok skazujący :facepalm:

Uznani zostalibyście winnymi tego, że jak to określił ustawodawca w tej ustawie "zadajecie albo świadomie dopuszczacie się do zadawania bólu lub cierpień" rybie.

Mamy więc problem w polskich regulacjach, bo od opinii biegłego w zakresie wędkarstwa (od jego stosunku do C&R) uznającego chociażby C&R za zadawanie cierpień ( a takich wędkarzy przecież w Polsce jest cała masa, łącznie z byłym wydawcą pewnego miesięcznika wędkarskiego) uzależnione jest to czy mamy wyrok skazujący. Żaden sędzia nie będzie wydawał wyroku wbrew treści niekwestionowanej przez nikogo opinii biegłego.

I to nie jest fantastyka. To jest rzeczywistość. To już nie jest nawet przyszłość wędkarstwa, to się dzieje tu i teraz.
Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: tomasz 38 w 12.11.2018, 11:45
A nie odnosicie chłopaki czasami wrażenia,że nasze wody są również mocno przenęcone :( łowię tylko na wodach PZW i to co czasami widzę mnie przeraża sypanie  setki kilogramów zanęt,pelletów ,kulek a efekty mizerne :(
Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: Rebrith w 12.11.2018, 11:46
Ja zawsze utożsamiałem i utożsamiam wędkarstwo z samą genezą - "jaskiniowcem", który opuszcza jamę, wyposażony we włócznię, który musi złowić jedzenie wykorzystując swój spryt, doświadczenie i odrobinę szczęścia.

Przekładając to na rok 2018 dla mnie prawdziwe wędkarstwo to poleganie tylko na sobie - jako wędkarz do mnie należy patrzenie się w skupieniu na spławik / szczytówkę, ja mam metodą prób i błędów zbierać doświadczenie na temat dna, na temat przynęt i zanęt itd. Wszystko co złowię lub nie ma być tylko i wyłącznie moją - człowieka - zasługą, wynikającą z budowanej latami wiedzy i latami zdobywanych doświadczeń.

Jeśli kogoś obrażę, przepraszam ale mam swoje zdanie, nawet jeśli kontrowersyjne - gardzę elektronicznymi sygnalizatorami, gardzę sondami, gardzę pontonikami do wywożenia towarów i gardzę - tak po wędkarsku - ludźmi, którzy tego używają i nazywają się wędkarzami. Według mojego wędkarskiego światopoglądu gość, który śpi na leżaku i czeka na "biiiiiiiiiiiiiip" po czym zrywa się, zacina i potem chwali, że "złapał" rybę to jest delikatnie mówiąc śmiech na sali.

Najbardziej nie mogę patrzeć na karpiarzy... te tony kulek we wszystkich kolorach świata, maczane w proszkach, polewane syropami.... od razu mam przed oczami jak 20 lat temu jeździłem z dziadkiem na karpiowe jezioro i dziadek haczyk wtapiał po prostu w kawałek ziemniaka... i to działało.

Tak wiem, mogę zaraz usłyszeć, że jestem leśnym dziadkiem i że po to powstają nowości, po to są skuteczne żeby z nich korzystać. Może to i prawda - w temacie wędkarstwa jestem konserwatywny.


A tak na prawdę najbardziej boję się, że już niedługo ktoś wynajdzie jakąś "lavę" na bazie hormonów czy cholera wie czego i okaże się, że ryby będą same wbijać się na hak. Niepotrzebne będzie już nic, ani zanęta ani przynęta ani jakiekolwiek doświadczenie. Będą do kupienia gotowe wędki, już powiązane, haczyk oblany "lavą na karpia" albo "lavą na lina" po czym wystarczy wrzucić to do wody i za 10 min mamy "złapany" okaz.

Bardzo się boję, że już niedługo do tego dojdzie, bo dzicz jaką w sklepach wędkarskich i wśród producentów spowodowała eksplozja popularności "methody" prowadzi do tego typu wojen - kto zrobi większe kulki, kto bardziej kolorowe, kto bardziej skuteczne. Pytanie tylko gdzie leży koniec tej wojny?
Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: tomasz 38 w 12.11.2018, 11:53
Dla mnie sztuka obserwacji wody to kwintesencja wędkarstwa ;) i uważam, że najprostsze metody są przeważnie najbardziej skuteczne :) a jakieś gadżety elektronika to już inny świat :( ale co można poradzić obecnie wszystkiego jest w brud i ta ciągła reklama ech >:O
Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: Koń w 12.11.2018, 11:56
@Rebirth

To ja się zapisuję jako pierwszy na listę pogardy ;) Rękę byś mi nad wodą podał? :D

Na szczęście nie ma co się irytować czyjąś opinią w internecie. Więc niech każdy łowi jak lubi, potrafi, i może. W pokoju dyskutujmy dalej, bez niepotrzebnych napięć :)
Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: mjmaciek w 12.11.2018, 11:58
Co do echa... ludzie nie maja pojecia co widzą na ekranie.
Podniecaja sie zapisami o ktorych pojecia nie mają...
Sprzet maja źle skonfigurowany, efektem zlych ustawień jest błędna inerpretacja... zarowno w echo jak i gps.
Ludzie termoklime inerpretuja jako wielki ławice ryb.
Polecam internet jak delikweńci puszczaja foto z wydarzeniami z echo i prosza o pomoc.. w interpretacji. I sie zaczyna jazda jak to kolejni fachowcy w odpowiedziach pisza co widza...

Co do sprzetu on nie lowi tyle razy juz pisalem. To co nas zalewa w reklamach to istny szczyt majstersztyku marketingowego...

Posty w stylu do wiadra dałem to i to bo to skuteczne ... jak dla mnie sa z kosmosu.Ale ludzie sie podpieraja i kupuja ...
Okraszone to zdjeciami z rybami... To samo ze sprzetem ... tylko jedna jest prawda ci co to publikuja cos z tego maja i nie trzeba tego wstydzic... Wiadomo co kampania to inne podejscie nieraz po drodze jest nie wiazanie nazwiska z marka... ale sa granice.

To samo jesli chodzi o kulasy to juz himalaje hipokryzji ...
Biora rybki na to co pokazuja .... no błęd.

A nie odnosicie chłopaki czasami wrażenia,że nasze wody są również mocno przenęcone :( łowię tylko na wodach PZW i to co czasami widzę mnie przeraża sypanie  setki kilogramów zanęt,pelletów ,kulek a efekty mizerne :(

 :bravo: :thumbup:
Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: Świtek w 12.11.2018, 12:01
Selektor, nawet nie wiem jak skomentować twój wpis bo mnie zatkało ???

Wyobrażałem sobie że w przyszłości wędkarstwo będzie polegało całkowicie na technice i jak ktoś zapomni baterii to będzie chodził nieporadnie  wzdłuż brzegu jakby pierwszy raz wodę widział.

Nie przewidziałem że może nam zostać całkowicie odebrane.
Jakby moja żona zobaczyła twój wpis, to na pewno użyłaby argumentu że łamię polskie prawo aby mnie nie puścić nad wodę.
Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: Tench_fan w 12.11.2018, 12:03
Może tam gdzie sami zechcemy.

Nie ma nakazu stosowania elektroniki, nowych metod,sprzętu.
Nikt nie narzuca nam siłą rywalizacji, próżności, pogoni za wynikiem.

To od Nas samych zależy w czym znajdziemy radość i satysfakcję.
Sami wyznaczamy sobie cele i wybieramy środki do ich realizacji.
Może wystarczy być po prostu nad wodą, złowić czasem upragnioną rybkę ( gatunek), albo mieć radość z pokonania
własnych ograniczeń, przekroczenia barier dotychczas wydawało się niezdobytych.
Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: dr wisnia w 12.11.2018, 12:04
Switek biere dzis łódkę i sondę tak jak rozmawialismy i jedziem za sandaczem . Sie powywozi zestawy.
Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: tomasz 38 w 12.11.2018, 12:11
Zgadzam się z tym co napisał kolega Tench to od nas zależy w czym znajdziemy radość w wędkarstwie ;) osobiście nie potrzebuję żadnych echosond, diperów,i innych wynalazków wolę stare metody i na nich polegam a gdy mam efekty to jestem szczęśliwy jak dziecko ;D
Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: Świtek w 12.11.2018, 12:26
Cytuj
O tym co piszesz nie masz pojecia.
Wychowalem się wędkarsko nad dwoma zaporami i dwoma rzekami. Uczyc wody sie uczylem nie z echa lecz.z tafli. Dziesiątki dni plywalem ze stukadelkiem i miarka na sznurku by poznac topografie łowisk...
Łowilem w czasach gdy echo znali na kutrach rybackich a gps to chyba w armii... a ty mi tu chłopie wyskakujesz udesz w stół.

No właśnie o tym piszę. Myślę że każdy z zarejestrowanych na forum zaczynał wędkowanie bez "wynalazków".
I wie że im więcej pracy włożył w złowienie ryby tym większą przyjemność mu sprawiła.

Ale pomyślmy o pokoleniu które jest obecnie w wieku mojego syna czyli ok. 5 lat
Oni będą dorastać w czasach gdy te gadżety będą w każdym sklepie.
A młodzież jest bardzo podatna na agresywne reklamy.
Nie sądzę żeby mojemu synowi chciało się kiedyś siedzieć w pontonie i pukać w dno albo grabić roślinność.
Po prostu kiedyś mi powie abym mu kupił deepera na urodziny.

Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: Świtek w 12.11.2018, 12:48
Zobaczcie jak wygląda obecnie jazda samochodem.
 - Automatyczna skrzynia
- Asystent parkowania
 -ABS
 - System kontroli trakcji
 - Automatyczne hamowanie przed przeszkodami.
 - Słyszałem że w niektórych mają być montowane radary skanujące drogę podczas mgły
 
Już trwają prace nad autonomicznymi pojazdami gdzie kierowcy nie będą potrzebni.
A co z przyjemnością z jazdy i pełnej kontroli nad pojazdem.
Niech się takiemu kierowcy zepsuje asystent parkowania, albo będzie miał wypadek i dostanie samochód zastępczy z manualna skrzynią.

Technologia nie jest niczym złym. Ułatwia życie.
Ale czasami potrafi odebrać wiele przyjemności.
Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: selektor w 12.11.2018, 12:52
Selektor, nawet nie wiem jak skomentować twój wpis bo mnie zatkało ???

Wyobrażałem sobie że w przyszłości wędkarstwo będzie polegało całkowicie na technice i jak ktoś zapomni baterii to będzie chodził nieporadnie  wzdłuż brzegu jakby pierwszy raz wodę widział.

Nie przewidziałem że może nam zostać całkowicie odebrane.
Jakby moja żona zobaczyła twój wpis, to na pewno użyłaby argumentu że łamię polskie prawo aby mnie nie puścić nad wodę.

Obecnie mamy więc takie same ustawowe zapisy dotyczące ochrony ryb, jakie mają Niemcy. W niemieckiej ustawie o ochronie zwierząt jest bowiem wprost wskazane, że (tu będzie "wolne tłumacznie") nikt nie może bez uzasadnionego powodu zadawać zwierzęciu bólu, cierpienia lub szkody ... więc tam szanując prawo wolą dać rybie w łeb, aby ryba się nie męczyła, a tym samym aby nie ponieść ewentualnej odpowiedzialności z tytułu zadawania cierpień m.in. nie płacić wysokiej grzywny.

Tam choć wiedzą, że ta istniejąca od wielu lat regulacja jest totalnie nieżyciowa jeżeli chodzi o aspekt wędkarski, to starają się szanować prawo. Niemcy wiedzą, że jak będą wypuszczać złowione ryby, to mogą mieć problem. To "niemieckie zabijanie" ryb, tak mocno wielbione przez IRŚ i wielu polskich wędkarzy, jest niczym innym aniżeli obawą przed karą i stosowaniem się do reguł powszechnie obowiązujących. Gdyby nie było tej regulacji, to nie byłoby tam problemu z podejmowaniem decyzji odnośnie tego, czy zabić rybę czy też ją wypuścić. Proste.

A u nas?  U nas ustawa o rybactwie śródlądowym oraz ustawa o ochronie zwierząt pozwala zabijać ryby "zgodnie z przepisami o rybołówstwie i rybactwie śródlądowym". Jednak obie te ustawy w swoich postanowieniach nie zezwalają na stosowanie Catch& Release (ustawa o ochronie zwierząt czyni to w sposób jednoznaczny). I jak to teraz jest z tym, że wprowadzamy w Polsce łowiska "No Kill", namawiamy ludzi do łamania prawa gdy chcemy aby stosowali C&R. Po prostu rządzący stworzyli nam legislacyjną patologię. Jednak jako społeczeństwo też nie jesteśmy lepsi, nie stosując się do nałożonych prawem obowiązków.

Dlatego wkurzają mnie płaczki na forach internetowych negujący fakt braku jakichkolwiek szerszych zmian w takim np. PZW, choć według nich wszystko się zmienia na lepsze. Dlatego też wkurzają mnie osoby, które mówią, że na turystyce wędkarskiej nie da się zarobić. Jednak ci ostatni mają rację, że bardzo trudno jest zarobić na turystyce wędkarskiej - niesamowicie trudno, bo prawo w Polsce jest tak skonstruowane, że priorytetem jest rybactwo, a nie wędkarstwo. Tych dwóch rzeczy nie da się pogodzić, jeżeli chodzi o turystykę wędkarską. Obie te dziedziny mogą w Polsce sobie bez problemu oddzielnie funkcjonować, ale nigdy razem. Jednak prawo zmusza wędkarstwo do takiej niekorzystnej "współpracy". Nawet zarybienia głupiego stawu w tym kraju są problematyczne, biorąc pod uwagę obowiązujące przepisy.  Mamy problem. I to nie jest przyszłość. To się dzieje tu i teraz.   

Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: hanibal w 12.11.2018, 13:14
Zaczyna się. Moja racja jest bardziej mojsza niż twojsza. Panowie przecież każdemu inne rzeczy sprawiają radość. Krytykowanie kogoś za to, że używa sondy czy dipeera, albo śpi na łóżku dla karpiarzy. O automatycznej skrzyni biegów nie wspomnę(swoją drogą to nie nowoczesny cud techniki, tylko wynalazek niemal stary jak samo auto). Przecież hobby ma nam sprawiać przyjemność, radość, oderwanie się od obowiązków itp. Co za różnica czy kogoś to kosztuje 100 czy 10000 zł. Skoro lubię popływać z echem za szczupakiem, bo widzę na niej głębokość i rodzaj dna, to już nie jestem wędkarzem? Jeżeli ktoś lubi wędki bambusowe, to niech sobie na nie łowi. Nie krytykuje to za to, ani tym bardziej nie gardzę nim.
Trochę dystansu do siebie i do gustu innych. To co jest dla nas dobre nie musi być dla innych. Grunt w tym żeby nie szkodzić innym i naturze.
 
Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: selektor w 12.11.2018, 13:21
Tak nawiązując ściśle do tematu. Czasy się zmieniają. Oczywiście można nie akceptować dzisiejszej techniki, gardzić ludźmi korzystającymi z różnego rodzaju "gadżetów". Ba. Można nawet dalej łowić na starego poczciwego ruskiego teleskopa i ziemniaka na haczyku. Jednak to są wyłącznie poglądy danej osoby na zastaną rzeczywistość. Nikt tej rzeczywistości nie zmieni. I takiej osobie pozostanie jedynie narzekanie pod nosem, że "kiedyś to było inaczej".

Mi się wydaje, że często zastanawiamy się i debatujemy nad rzeczami, które nie mają znaczenia, których i tak nie zmienimy. Nie widzimy rzeczywistych problemów z którymi styka się wędkarstwo. Żyjemy mrzonkami typu: wszędzie w Polsce łowiska No Kill, jedna składka na cały kraj, wody pełne ryb, a nie widzimy tego, że czasy się zmieniły i nic nie będzie takie samo jak kiedyś było, a tym samym trzeba mierzyć się z nowymi zagrożeniami.

Problem z globalnym myśleniem i realizacją celów dobrze uwidocznia problem kormoranów. Od ponad 10 lat każda konferencja IRŚ, w tym prawie każda konferencja PZW, dotyczy problemu tego ptaka. Czy przez tyle lat trudno jest dojść do jakiś wniosków i wprowadzać je w życie. Czy też po prostu chodzi o to, aby brać państwową i związkową kasę za ciągłe "narzekanie"? Ogólnie w PZW liczy się to co jest tu i teraz, a nie to co zaraz się pojawi.   
Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: Modus w 12.11.2018, 13:22
...w świetle aktualnych przepisów Catch & Release w Polsce jest niezgodne z prawem...

Dostrzegam tu okazję do pognębienia IRŚ: w firmowanych przez IRŚ materiałach z 2014 roku rybakoznawcy Wołos i Trella ogłaszają, że "stosowanie wytycznych C&R to jedna z dobrych dróg, ale nie jedyna", a zatem publicznie pochwalają proceder niezgodny z prawem ;D
Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: selektor w 12.11.2018, 13:41
Oni często sami nie wiedzą jakie wnioski z ich badań mają płynąć.


Jak tylko zacytuję Pana Wołosa i Mackiewicza z pracy: "Zrównoważone korzystanie z zasobów rybackich na tle ich stanu w 2013 roku"

- "Wg danych American Sportfishing Association (www.asafishing.org) w 2011 r. połowy rekreacyjne wygenerowały 115 mld $ dochodu narodowego USA i ponad 828 tys. miejsc pracy. W Niemczech generują corocznie 5,2 mld Euro dochodu i 52 tys. miejsc pracy (Arlinghaus 2006)."

-"Koncepcja wypuszczania złowionych ryb szybko zdobyła popularność w USA, nie tylko wśród wędkarzy, ale i wśród naukowców. O znaczeniu C&R świadczy fakt, że odbyło się już kilka sympozjów naukowych poświęconych temu zagadnieniu, a na całym świecie opublikowano kilkaset prac i opracowań naukowych na ten temat (m.in. Barnhart 1989, Policansky 2002)."

- "Najważniejszym wyznacznikiem poziomu wędkarstwa są połowy jak największej ilości jak największych ryb (Morey i Waldman 1998)."

- "C&R jest tylko filozofią wędkarstwa-teorią, praktykę w Polsce określa prawo, a stanowi ono, że „za amatorski połów ryb uważa się „pozyskiwanie” ich wędką lub kuszą” (Ustawa 1985). W tej sytuacji odpowiedni poziom wędkarstwa utrzymać można wyłącznie na łowiskach specjalnych urządzanych na zamkniętych akwenach: stawy, jeziorka (np. Piaseczno, Cholerzyn) lub krótkich odcinkach rzek (Raba, San, Wisła, Dunajec). Łowiska w rzekach oferują połowy metodą muchową ryb łososiowatych, głównie pstrąga potokowego i lipienia. Aby zapewnić ekonomiczną możliwość utrzymania takiego łowiska konieczne jest wprowadzenie zasady „no kill”, co oznacza zakaz zabijania i zabierania złowionych ryb."

Jacy naukowcy takie wnioski. Co tu więcej pisać.
Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: robson w 12.11.2018, 13:43
biorę jeden kij, składany stołek albo matę pod tyłek, jedną podpórkę i torbę-chlebak, w którym mam wszystko co potrzebne rybom i mi.

Właśnie opisałeś 90% moich wypraw. Czasem pozwolę sobie na rozpustę i biorę dwa kije. A koszyki zanętowe traktuję jako techno-fanaberię, podobnie jak sita, wiadra, gliny... :) Po prostu minimalizm mi odpowiada, choć wiem, że mocno zmniejsza liczbę brań. Ale skoro nie łowię dla rekordów ilościowych ani dla pozyskania mięsa, nie widzę specjalnie powodu, by używać wyrafinowanej techniki kosztem swobody poruszania się czy czasu spędzanego na samym łowieniu. Jest to też odtrutka na technikę, która opanowała zwykłe życie i pracę. Kto wie, może właśnie w tym kierunku będzie zmierzać wędkarstwo, właśnie z tych powodów.
Oczywiście są granice mojego "zacofania", bo jednak kołowrotek o stałej szpuli, czy wędka węglowa to standard i nie idę całkiem w jakieś bambusowe retro ;)

Cytat: selektor
Jednak jako społeczeństwo też nie jesteśmy lepsi, nie stosując się do nałożonych prawem obowiązków.
Z przyjemnością będę łamał prawo, jeśli ta wizja się spełni. Sądząc po liczbie kontroli, jakie w życiu miałem na rybach, nieuchronności kary się nie spodziewam. Chyba, że mnie zaczipują jak psa i będą śledzić dronami...
Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: elopento w 12.11.2018, 14:32
Do napisania tego tematu skłonił mnie wątek "Co liczy się dla nas w wędkarstwie?"

Otóż na początku lat 90-tych jak widziałem w gazetach wędkarskich zdjęcie wędkarza z dużym karpiem, to w głowie miałem tylko jedną myśl.
Fachowiec - na pewno długo nęcił ziemniakiem albo pszenicą, musiał poznać zbiornik i zwyczaje karpi w nim żyjących. Na pewno umie czytać wodę i dobrze zna swoje łowisko. Hol na pewno też był emocjonujący bo ówczesne żyłki miały tyle wytrzymałości co grubości.

Teraz jak widzę takie zdjęcie to co myślę?
Kolejny amator karpi który pojechał nad wodę, przesondował swoją łódką za kilka tysięcy zbiornik, poznając jego dno i prawdopodobne miejsca żerowania ryb. Po czym wrzucił na miejscówkę kilkanaście kilogramów kulek za kolejne kilkaset PLN. Wywiózł zestawy i kolejne kilkanaście godzin siedział w ciepłym namiocie pijąc browarki i czekając na branie.

Rzecz sprowadza się do tego że kiedyś wędkarstwo było dziedziną w której wszyscy mieli równe szanse.  A obecnie resztki ryb jakie zostały w polskich wodach wyławiają ci którzy mają więcej pieniędzy.
Nie rozumiem jaka jest przyjemność z łowienia pod lodem, gdzie wycina się dziesięć przerębli wzdłuż zbiornika, po czym wpuszcza się do każdego echosondę i patrzy gdzie są ryby.

Tafla wody już przestała być granicą oddzielającą świat wędkarza i ryb, gdzie tylko jego wyobraźnia widziała co się pod powierzchnią dzieje.

Moim zdaniem technologia wkrótce pójdzie dalej i wędkarz już nie będzie musiał spędzać godzin na obserwacji wody i poznawaniu zbiornika. Już nie będzie musiał się interesować jak się gotuje groch czy pęczak. Takie wynalazki jak deeper zostaną zminiaturyzowane do wielkości spławika albo obciążenia przy koszyczku i będziemy mieli obraz z łowiska na żywo w dużej rozdzielczości.
Wtedy ci, których będzie na to stać jako piewszych, wyłowią tą resztkę ryb jaka w polskich wodach pozostała.

Po prostu technologia zabije to co w wędkarstwie najpiękniejsze. Tak jak mi kiedyś dziadek opowiadał że miał żyłkę z końskiego włosia i jak mu brała ryba to się modlił aby nie była większa jak kilogram bo nie wyjmie, tak ja zapewne kiedyś będę opowiadał synowi że kiedyś to  i w Polsce brały ryby większe jak kilogram.  :(

Krótko i na temat... -skwituje to nastepujaco. Piszesz głupoty.

Jak myślisz że echo łowi ryby , lub łódka , albo kulasy... to jesteś w innym świecie. Poprostu po co pisać wywody skoro nie ma się doczynienia z tym o czym piszesz.
Stara zasada echo ryb nie daje a jeśli ktoś tak myśli to jest w błędzie.
Owszem to pomoc ale technologia nie łowi.
Ile o tym trzeba pisać by ludzie zrozumieli.
Nie może być :o to nie łowią te Prestony I Korumy :P ostatnio nad wodą spotkałem dziadka co spining -ował   ruskim teleskopem 3,60 :facepalm: no i oczywiście przy mnie nic nie złowił :facepalm:
Tytuł: Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
Wiadomość wysłana przez: MaciejK w 12.11.2018, 18:33
Panowie, dyskusja rodem z sezonu zimowego, pewnie kolejna zakończona wnioskami już znanymi. Jednego jestem pewien: ryb nie można zmusić do złowienia, zwłaszcza tych okazowych.
Co do meritum- niektórych cieszy zabawa sprzętem, innych podchody indiańskie, innych jeszcze szybkie ryby na komercji. I co? Mamy sobie skakać do oczu z tego powodu? Ryb nie ma tyle co kiedyś, bo wtedy ziemniak wystarczył i Kalewa czy inna łyżka, teraz wmawia się nam, że bez X czy Y nie powędkujemy. YT pompuje oczekiwania do granic możliwości, zewsząd reklama mniej lub bardziej nachalna i jest jak jest.
 
Większość z nas jest już dużymi chłopcami, także pax