Przygotowałem sobie 2 mieszanki. Jedna, na którą łowiłem w grudniu, to miks trapera czarny leszcz i płoć czerwona, druga to mój miks na bazie mączek, peletów mielonych, z lekką nutką Robin red. Zrobiłem po kilka przyponów na fluorocarbonie 0.13, oraz strofcie 0.08. Z hakami od 16 do 20. Wszystko wrzuciłem wieczorem do autka, wiedząc, że rano jeszcze kilka zajęć przedemną.
4'C o 9:45. Podjeżdżam nad rzekę,
Nie ma wody. Widoczna na zdjęciu betonowa rura zawsze sięga wody.
Szybka decyzja o zmianie miejsca. W górze rzeki przed progiem do Bzury wpada Słudwia i w tamtej okolicy jest głębszy odcinek.
Niestety droga przebiega przez wybetonowany kawałek, którym dopływa Bobrówka. 20 stopni w dół 2 metry płaskiego i następne 4m w górę, także 20 stopni pochyłe. A wszystko wyścielone 40 cm warstwą topniejącego śniegu. Bez wyciągarki z tej pułapki nie wyjadę.
Wracam na poprzednie miejsce.
Szybko się rozłożyłem wiedząc, że i tak nie połowię.
Za to cisza i szum rzeki koi stęsknione serca. Bez nadziei na jakąkolwiek rybę posiedziałem 3 godzinki w celu zużycia przygotowanej mieszanki.
W miedzyczasie zrobiło się 12'C. Bajka do póki nie wsiadłem do samochodu i nie uświadomiłem sobie, że te błota i koleiny odtajały. Z 2 miejsc cudem się wygrzebałem. Jak by było cieplej, to siadłbym podwoziem i koniec pieśni. A tak rozgrzebałem jakieś 7cm błota i trafiłem na zamarznięte.
Baterie naładowane, ale trzeba dalej czekać do wiosny.
Wysłane z mojego SM-G960F przy użyciu Tapatalka