Wczoraj pierwszy raz próbowałem łowić na boczny trok. Woda SUM tuż za mostem Cłowym na wschodniej Odrze. Zaczepów więcej niż ryb. Łowiłem na bardzo lekko jigiem go 8 g. Zerwałem około 6-7 zestawów, ale kilka okonów po 20-kilka cm złowiłem, plus dwa urwane czyjeś zestawy. Metoda spodobała mi się, tylko trzeba poszukać innego łowiska.
Dziś ciepły kanał Dolnej Odry. Chciałem sprawdzić jak będą brać ryby w miejscu, które wcześniej obserwowałem (masę spławiających się ryb). Od świtu uparłem się na klasycznego feedera ze skrętką. Zanęta to mieszanka Sensas Bream River + Lorpio Magnetic Tench Red Worm + Sonu Green cośtam + garść mrożonego kastera i pinki + bosster Krill&Tuna.
Okazało się, że miejsce jest obfite w rybki, tylko metoda nie ta. Dużo wskazań, a mało brań. Próbowałem różnych przynęt (kaster na hak, różne pellety i dumbelsy na włos), aż około godz. 10 zmieniłem zestaw na metodę, na sztywno. Miejsce ma około 4 m głębokości i prawie stojącą wodę, więc użyłem podajnika Traper pellet 30 g, aby towar dotarł w całości na dno. Do podajnika mieszanka zanęty ze szczyptą kastera + kaster na hak.
No i woda się otworzyła. Brania w odstępach 2-3 minutowych leszczyków 25-40 cm. Nawet dwa karasie srebrzyste 20-30 cm. O 11:30 woda się zamknęła. W nieba ukrop taki, że co pół godziny czapkę maczałem w wodzie, aby się trochę schłodzić (pomaga). Około godz 13 zwinąłem się zachowując w pamięci kilka pięknych wyskoków karpi i kolejne miejsce do obłowienia.
Zdjęć nie ma, bo wszystkie ryby wróciły do wody w kilka sekund po odhaczeniu i zmierzeniu. Ostał się ino śluz na podbieraku.
Poszło około 1 kg mieszanki zanętowej i garść kastera.
PS. Wpadło mi jedno spostrzeżenie: leszcze nie biorą "do brzegu", tylko w kierunku wędki. Zestaw posyłałem pod przeciwny brzeg, a leszcz często brał uginając szczytówkę aby natychmiast ją prostować, a potem nią szarpać (próby uwolnienia się z haczyka).