A co jest zdrożnego w goleniu się u fryzjera?
Jak by tu powiedzieć... Dziś fryzjerstwo urosło do miana sztuki popartej telewizyjnym celebryctwem.
W tamtych czasach zakłady golibrodów to były gniazda męskich plot i szowinizmu. Pan Brzytewka wiedział wszystko, a kobiecy parytet był w powijakach, niedostępny z ulicy. U golibrody golono hultajstwo, ale gdy wchodził radca stanu, lokal zostawał opustoszony. Taka carska prowieniencja... U ówczesnego, małomiasteczkowego fryzjera nie kreowano mody, ale dbano bardziej o higienę klientów. Włącznie z tępieniem wesz. Czy to było dobre miejsce dla nauczyciela, kowala przyszłości?