Co, jak co,ale w pisaniu jest tu wielu ekspertów i tak można to ująć ,że nie koniecznie musimy być odbierani jako przyjaciele działaczy OM.
Np.
My niżej podpisani wędkarze z Polski ,pomimo że nie popieramy sposobu zarządzania przez Okręg Mazowiecki swoimi zasobami nie mówiąc już o gospodarce rybackiej.
W tej wyjątkowej kwestii zdjęcia no kill na wodach górskich sobie podległych ,apelujemy o nie podejmowaniu pochopnych uchwał .
Prosimy rozważyć głos z Polski ,a nie tylko grupkę ludzi z feralnego zebrania.
Można to zredagować 10 x lepiej ,bronić decyzji nie działaczy,ale trzeba chcieć.(dwie pieczenie na jednym ogniu)
Lucjan ja lubię powiedzenie ,cel uświęca środki i jestem w stanie prywatną niechęć odstawić na bok ,aby coś zrobić .
Obawiam się ,że przybierasz postawę czysto ideologiczną i chcesz powiedzieć ,że kiwniesz palcem dopiero jak polecą stołki .A jaką masz gwarancję ,że nowy wejdzie na stołek i mu nie odbije.
Póki co jestesmy grupką, która na dodatek nie użytkuje i nie łowi na tych wodach górskich. To jak wnioski o tworzenie wód no kill w okręgu wałbrzyskim, które podpisują wędkarze z innych stron Polski, którzy tam nie łowią i łowić nie będą.
Osobiście nie czuję się kompetentny aby mieszać się w takie decyzje pisząc pisma. O ile wprowadzenie rybaków na Zegrze to zamach na wędkarzy, tutaj widzę to trochę inaczej. Przede wszystkim koło nr 4 ma prawo pisać takie wnioski, po drugie nie widzę, prawdę powiedziawszy, drogi w tworzeniu na siłę wód no kill, jeżeli wszystkie z nich nagle mają się stać takowymi. Wyobraźmy sobie, że okręg opolski wprowadza na swych wodach no kill. Wg mnie godzi to w interes wielu wędkarzy, i chociaż no kill popieram, to takie rozwiązanie jest zbyt ostre i rodzić może złe skutki. Dlatego uważam, że powinny być wydzielone odcinki gdzie ryby można zabierać w OM, chyba, że istnieją tu jakieś mocne przeciwskazania dotyczące ochrony gatunkowej pstrąga potokowego czy lipienia. Czy nie ma rozwiązań pośrednich? Czy musi być albo no kill wszędzie albo zabieranie wszędzie? Dziwnie to zrobiono.
Samo pismo i uzasadnienie dlaczego ryby nalezy zabierać uważam za głupie, ale nie ukrywajmy, co się kryje pod tym. Wędkarze chcą ryby zeżreć, tutaj szukali 'naukowego' uzasadnienia, i znaleźli, bo jest tego trochę w IRŚ.
Dlatego Żwir nie używaj tutaj przykładu kilku rzek w OM i tego wniosku jako pretekstu, że nie działamy. Póki co prawie nikt nie zna okoliczności wprowadzenia tam no kill, stanu rzek (choć można się domyślać, że był tragiczny lub zbliżony), dodatkowo mało kto tam łowi. Dlatego wątpię, abyśmy mieli prawo do pisania kontr wniosków tutaj. Wszystko jest zbudowane na domysłach. Niech takie wnioski tworzą osoby związane z regionem, znające temat, wtedy można się pod tym podpisać.
Żwir, jesteś z Łodzi lub okolic, tak? Chciałbyś aby ktoś z Opola czy Szczecina pisał wnioski dotyczące decyzji jakie podjęliście i żądał aby działano w inny sposób? O ile nie jest to jakieś grube naruszenie interesów wędkarzy, prawo głosu powinno należeć do wędkarzy lokalnych. Dlatego tez wnioski o utworzeniu łowisk no kill w okręgu wałbrzyskim uważam za słuszne, jeżeli podpisują się pod nimi wędkarze z tego okręgu, ewentualnie z sąsiednich, łowiący w tych okolicach. To ma być oparte na działaniu lokalnych kół, nie zaś na wpieprzaniu się w to wszystko ludzi z drugiego końca Polski. 'Jak sobie pościelesz tak się wyśpisz'. Dlatego należy nagłaśniać pewne rzeczy, zachęcać do działania, ale w pewnych granicach. Tutaj na forum poruszamy raczej sprawy dotyczące wszystkich wędkarzy w Polsce.
Żwir, i jeszcze jedno. Według mnie istnieje poważny problem jeżeli chodzi o okręgi rybackie na rzekach. Jest nim ich długość. O ile rozumiem zarys takiego projektu kilkadziesiąt lat temu, gdzie rybactwo było mocne i sami wędkarze jeździli po ryby, to teraz, powinno być to zmienione. Wydzierżawianie odcinków nawet jedno kilometrowych ma jak najbardziej sens, gdyż zająć się takim odcinkiem mogłyby koła lub stowarzyszenia, dbające o taką wodę, niech to będzie nawet ktoś kto pobiera opłaty jak na komercji. Ale jak pomyślimy, to okazuje się, że Polskie Wody miałyby zbyt dużo do zrobienia. Dlaczego? Bo wędkarze państwu nie płacą, płacą PZW! Więc obecne rozwiązanie jest z punktu widzenia urzędów wygodne, gdyż nie ma ono środków i ludzi, którzy by się tym zajęli.
Tak więc mamy jeden przepis, wpływający na kolejne, i w ogólnym rozrachunku bajzel i słabe wody. Gdyby Odrę w okręgu opolskim podzielono na 30 odcinków, a nie na dwa obwody, zapewniam, że kilka z nich zostałoby odcinkami no kill, miałyby też ochronę. Bo działałyby lokalne koła, w których interesie byłoby pilnowanie ich kawałka wody. Chcesz zabierać ryby - idziesz na inny odcinek, chcesz lepszą wodę i ryby wypuszczasz - uderzasz tam gdzie rybe się wypuszcza. A tak? Wprowadzenie no kill na jednym z obwodów spowodowałoby lament sporej części wędkarzy, jego brak też taki lament powoduje. Byłaby walka, często też różne decyzje, zmieniających się zarządów. Gdyby wędkarze też płacili licencję wędkarską państwu, jak to jest w większości krajów, państwo miałoby kase aby wędkarzy dobrze obsłużyć. Oczywiście wiąże się to również z tym, że teraz okręgi mogą podpisywać umowy. A powinny w wielu wypadkach same koła, będąc niezależne. Wszystko tu się z sobą łączy.
Dlaczego więc nie szukać trwałych i sensownych rozwiązań? To właśnie dotyczyć powinno wód górskich w OM, gdzie można by ryby w jednym miejscu zabierać, w innym należałoby je wypuszczać. Teraz może dojść do wymiany ciosów, i co roku mogą zapadać dziwne decyzje. No kill raz będzie aby za chwilę zniknąć (zwłaszcza jak się odrodzi ryba).
Każda taka zmiana, każda decyzja, która dotyczy wód otwartych, ogólnodostępnych, zasad wędkowania w danym okręgu i na dany rok zatwierdzana jest przez ZO.
Trudno mi uwierzyć w teorię, że ZO wprowadza jakieś ograniczenia by później pismami czy rękoma innych ludzi te zapisy torpedować. Gdyby ZO był przeciwny takiemu rozwiązaniu, to dam sobie rękę uciąć, w ogóle by go nie wprowadzał. Szczególnie, że to nie generowałoby żadnego ryzyka. Tematu po prostu by nie było.
Grzegorz, póki co mieliśmy kilka przykładów odcinków no kill, które były po czym szybko zniknęły. Pierwszy to Wrocław i Kanał Burzowy. Drugi to Kanał Żerański. Ogólnie PZW a zwłaszcza lokalne struktury, są mało odporne na krytykę. To dlatego nie zabrania się bicia karpia zaraz po jego wpuszczeniu, co powinno być najnormalniejsza rzeczą w świecie. Pozwalać, aby ryba która ma urosnąć, była wybita po jej wpuszczeniu, jest nierozsądne, wręcz głupie. Ale dlaczego się tak dzieje? Bo wędkarze 'drą mordę'. To samo więc będzie z odcinkami no kill. Jak ktoś tę 'mordę wydrze' odpowiednio, to status wody się zmieni. Stanowczość władz PZW widać - ale nie tam gdzie trzeba.
Dlatego euforii, co do stworzenia kilkunastu łowisk no kill w Polsce, nie odczuwam. Bo wiem, ze o ile nie stoi za tym samo koło - jak nr 29 Dzierżno Duże, to projekt może upaść. Zwłaszcza kiedy pojawi się tam ryba. Bo teraz lamentu wielkiego jeszcze nie ma, zobaczymy co będzie za kilka lat.
Podoba mi się rozwiązanie w okręgu opolskim, gdzie w Brzeziu są łowiska, pilnowane i zadbane, i jedno jest no kill a drugie 'normalne'. Wędkarze mają opcję, i do nich należy wybór gdzie chcą łowić.