#14 Czas ochłonąć...
Siemano! Ahh te amury ostatnio po prostu królują u nas w realacjach, ale trzeba trochę od nich odsapnąć, dlaczego? Bo póki co żadnego więcej nie złowiliśmy!
No i druga sprawa, że skoro to relacja, to trzeba też relacjonować wszystko co się dzieje u nas na rybach, a między amurami też się działo i na tym się teraz skupimy, na uzupełnieniu luk! Co do amurów, jeszcze na szybko dopisze, że Kacper był na nocce wczoraj tj. z 22.06 na 23.06. Miał branie o godzinie 4 rano, myślał, żę ciągnie leszcza, ale przy brzegu ukazał mu się amur, zrobił odjazd, niestety ale przy brzegu w tym miejscu gdzie łowimy jest też dużo kamieni, strzałówka przetarła się o jeden z nich i przypon pękł, Kacpra serce chyba zresztą też. W tym sezonie jeśli chodzi o Amury, to ja (Bartek) miałem okazję walczyć już z 4 sztukami, wygrałem 3 z tych pojedynków, a raz przegrałem (ryba też miała około 20kg). Kacper miał na haku w tym sezonie już 2 amury i niestety jeszcze nie wyszedł zwycięsko z żadnej walki. No dobra, czas przejść do tego co działo się między amurami.
Nie pamiętam jakie to były dokładnie dni, ale opiszę tutaj 2 zasiadki.
Zasiadka nr 1 :
Było to niedawno po moim drugim amurze, rozstaw zestawów tradycyjnie, 2 wędki w naszą stałą miejscówkę przy liliach, 2 wędki w nową miejscówkę amurową. Rozwinięci byliśmy około 18-19. Była totalna, totalna cisza. Żadnych spławów, żadnych oznak żerowania. Ok godziny 22 ustaliliśmy, że siedzimy do 23:30, bo o 23 zawsze lubiło coś skubnąć. No i znów tak się stało! Dosłownie o 23:05 słychać 2 piknięcia sygnalizatora na nowej amurowej miejscówce, spojrzeliśmy się na siebie z Kacprem, mówię mu :
-Biegnij tam już, te amury tak delikatnie biorą, że może już tam siedzi!
W momencie jak Kacper ruszył z auta do wędki to sygnalizator zaczął piszczeć jak szalony, typowy odjazd. Nawet po uniesieniu wędki i przykręceniu hamulca ryba wybierała żyłkę jak szalona. Podczas ściągania Kacper czuł ciężki, tępy opór. Myśleliśmy, że to kolejny duży amur, ale na żyłce była masa glonów, które regularnie musiałem z niej ściągać, bo uniemożliwiały Kacprowi kręcenie kołowrotkiem. Nareszcie ryba pokazała się, karp! Jednak nie był on wielki, ale za to jaki waleczny! Jego kolor też nas zauroczył, piękny, ciemny karp. Jak urośnie do wagi 15+ to na pewno będzie robił wrażenie na macie
No to skoro ryba wzięła, to postanowiliśmy troszeczkę dłużej zostać. Do 00:30. Kacper szybko wyniósł wędkę na nowo (Tak, łowimy tak blisko brzegu, że wędki wynosimy i kładziemy zestaw na dnie, tak że widzimy leżącą przynętę.
Godzina 00:25 - Pikanie sygnalizatora w drugiej miejscówce, przy liliach! Jedzie! Kacper rusza do wędki, zacina rybę, która już zaparkowała w zaczepie.
Idę za nim z podbierakiem, minęło dosłownie 20-25 sekund od tego brania i słychać pikanie na drugiej miejscówce! Szybko daje Kacprowi podbierak, i ruszam najszybciej jak mogę, ale dobiegnięcie do tamtej wędki zajęło mi około minuty. Z jednej do drugiej miejscówki jest jakieś 50 metrów, do tego byłem po pas w wodzie, zanim z niej wyszedłem to trochę trwało. Jak dobiegłem do wędki swinger był maksymalnie opuszczony, ale niestety ryby nie było. Zestaw był dosłownie 5 metrów od brzegu... Najprawdopodobniej amur po braniu zaczął płynąć w stronę brzegu i na totalnej płyciźnie się wyhaczył. No nic, wracam do Kacpra, żeby pomóc mu w podebraniu, patrzę, a Kacper wychodzi z wody i mówi, że mu też się spiął. No niestety. Mimo to wyjazd zaliczamy do udanych, bo jednak wpadł fajny karpik!
Zasiadka nr 2: Było to chyba dzień po zasiadce nr 1.
Znów ta sama taktyka, znów ta sama godzina rozwinięcia. Znów branie na amurowej miejscówce o godzinie 23. Kacper biegnie do wędki, na której też swinger był opuszczony. Szybko zaczął ściągać luz żyłki, ale niestety znów glony nie ułatwiały sprawy. Tym razem ryba się nie spięła, ale nie był to ani karp, ani amur. Był to naprawdę piękny leszcz. Nie ważyliśmy go, ale myślimy, że miał grubo ponad 2kg. Zmierzyliśmy go i o ile dobrze pamiętam miał grubo ponad 60 centymetrów. Leszcz na karpiówkach to dla nas w zasadzie niechciany przyłów, no ale staramy cieszyć się każdą rybą, a taki leszcz, to w sumie powód do zadowolenia!
Siedzimy dalej, około północy jest kolejne branie, tym razem przy liliach, odjazd! Moja wędka, ale krzyknąłem Kacprowi, żeby ją zaciął. Ja byłem nadal tak nabuzowany po tych amurach, że chciałem, żeby Kacper trochę nadrobił. Zacina, siedzi. Znów jedzie, więc byliśmy pewni, że już jest w liliach, ale nagle Kacper mówi, że idzie na wode! W tym miejscu ogólnie odkąd łowimy na tym jeziorze złowiliśmy już około 60 karpi i żaden nie szedł na wodę, więc byliśmy zdziwieni. Odrazu przypomniał nam się Amur, którego zaciąłem w tym miejscu rok temu, też szedł na wodę, ale też się spiął przy podbieraku. Z racji, że ostatnio dużo tych amurów bierze, to pomyśleliśmy, że to może być właśnie azjata! Odrazu ciśnienie wzrosło, bo na tym jeziorze jak bierze amur to z reguły jest to torpeda, no ale jeszcze trzeba go wyciągnąć. Okazało się, że z tej strony też są glony i ryba mimo, że szła na wodę, to hol wcale nie był łatwiejszy niż gdyby szła w lilie. Znów co chwilę ściągałem kilogramy zielska z żyłki, Kacper myślał, że ryby już nie ma, ale okazało się, że jest! Naszym oczom ukazał się kolejny Karp! Udało się go podebrać, kolejny wygrany pojedynek! Już nie wiem jaki aktualnie mamy bilans spinek i udanych holi, ale jest on zdecydowanie na naszą korzyść. Karp znów nie był okazem, miał niecałe 8 kilogramów, ale mimo wszystko cieszył. Miał fajny charakterystyczny "pieprzyk" na ciele, więc jak złowimy go jeszcze raz to na pewno go poznamy!
To byłoby na tyle w tym wpisie. Cały czas coś się u nas dzieje, ale nadal pragniemy karpia 15+, obyśmy się go doczekali w tym sezonie.
Jeszcze chciałbym coś dopisać odnośnie tego ostatniego amura(18,5kg), którego złowiłem. W tym dniu wiał wiatr wschodni, była pełnia księżyca i ciśnienie 1027hPa. Także kolejne obalenie wędkarskich mitów!
Pozdro!