Niestety, ale przy tego typu produkcjach najczęściej tłumaczenie zleca się osobie, która nie ma o tym zielonego pojęcia. Często nie ma pojęcia nawet o tematyce, czyli w tym przypadku o wędkarstwie. I mamy albo byle co, bo połowy ktoś nie rozumie, więc pomija, albo tak naćkane, że nie da się przeczytać.
Rozstawianie napisów rządzi się swoimi prawami, o tym całą książkę można napisać. Zresztą niejedną napisano. Podobnie jest z tłumaczeniem pod lektora. Samo tłumaczenie to tylko połowa pracy.
Zastanówcie się, dlaczego są amatorskie napisy, a nie ma amatorskich wersji lektorskich. Dlatego, że papier wszystko przyjmie, widz najwyżej nie przeczyta, a gdyby lektor miał taką amatorkę przeczytać, to zwyczajnie czytałby 2 zdanie, a na ekranie byłoby już 15
To jest bardzo żmudna praca. Przygotowanie wersji lektorskiej do takiego Rambo to jest praca na dwa dni. Napisy robi się jeszcze dłużej.