Długo by opowiadać
- krótko - "korporation" to była moja pierwsza i jedyna praca, wiesz poszedłem zaraz jak skończyłem technikum, czyli w 1997r. Na początku to była 'zwykła' firma, z czasem wdarła się do niej korporacyjność. W pewnym momencie firma mocno uderzyła w handel internetowy - my, czyli pracownicy dostaliśmy wytyczne, że miesięcznie klientów kupujących musiało przybywać 5-6 (z czasem tę liczbę zwiększyli) Ja tam lubię jeździć autem i mi to pasowało, klientów przybywało, zarobki miałem takie, że uwierz - pozwoliłem sobie na wszystko
Ja może jestem naiwny, ale nie przypuszczałem że zrobią to, co zrobili - na początku 2015r. przyjechali w trójkę i zamknęli oddział. (w tym dniu zamknęli ich kilka) Słyszałem, że firma miała stać się tylko internetowa, a oddziałów miało zostać 3-4 (na 30kilka istniejących) No i tak zostałem trochę na lodzie. Miałem propozycję z innych firm, ale w sumie przystałem na propozycję swojego szefa i weszliśmy w spółkę (ta sama branża); ciągniemy to już prawie dwa lata, kokosów jeszcze nie ma, ale jakoś tam się to powoli zaczyna wszystko zazębiać
Ot - cała historia