Dzisiejszy dzień przyniósł pytania, na które nie znam odpowiedzi. Wybuchnie ogólnoświatowe powstanie maszyn, a ja będę musiał poprowadzić ludzi ku zwycięstwu nad nimi? Przybędzie Terminator, który będzie chciał mnie zgładzić? Dlaczego ja? Kiedy? Opłaca się kłaść spać?
Kochanie, zaraz wracam...
Historia jest wbrew pozorom banalna. Okazało się, że prawe przednie koło w aucie było przebite. Pojechałem do zakładu wulkanizacyjnego, do którego jeżdżę od lat. Pech, na placu więcej aut niż pracowników - a trzeba dodać, że zakład jest duży, ma trzy stanowiska z podnośnikami. Na dworze ciemno, zimno, pada deszcz, od strony lasu dobiega złowieszcze wycie wilków. Czekam. Nadal czekam. Ile można czekać?! Czekam jeszcze godzinę. Uf, moja kolej. Pracownik delikatnie podniósł jedną stronę auta dwustronnym podnośnikiem. Gość uporał się z załataniem dziury w bezdętkowej oponie w piętnaście minut, nieźle, brawo, dobre chociaż to. Pracownik opuszcza auto. Opuszcza. Nadal opuszcza. Halo, proszę pana, dlaczego moje auto idzie do góry? Co jest? Dlaczego prawe koła są pół metra nad podłogą? Wygrałem! Z nieba spada konfetti, już mi niosą suknię z welonem... Podnośnik się pop....! Piękny, hydrauliczny, prawie nowy podnośnik. Problem jest następujący: jak zdjąć auto z podnośnika? Do moich uszu dochodzą szepty pracowników: "Jak to się stało, przecież to niemożliwe?", "Dlaczego nie działa funkcja awaryjnego opuszczania?". Odpowiedź znałem tylko ja - bunt maszyn nadchodzi.
Co tak długo?! Nie uwierzysz...