Też lubię spokój nad wodą. Na komercji może mniej mięsiarzy, bo trzeba płacić ale nie lubię tych wszystkich brzęczących sygnalizatorów czy długich rozmów po ukraińsku przez telefon ustawiony "na głośno", bo trzeba mieć przecież wolne ręce. I nie przeszkadza mi nawet hałas koparek na niedalekiej czynnej żwirowni, wtopił mi się już w klimat tej komercji.
A dzisiaj, tak jak zaplanowałem. O 7:00 na komercji pod wielkim drzewem i kilkanaście karpików.
Jeden, niestety rozgiął mi haczyk. Trochę za szybko go chciałem wyciągnąć, bo wziął jako dublet, pierwszego nie zdążyłem wyhaczyć, zostawiłem w podbieraku ale z niego uciekł. Bałem się, żeby mu wędki nie ukradł, kabłąk był podniesiony ale jakby dojechał do klipsa, mogłoby być różnie.
Muszę zmienić łowisko, bo już dziwnie na mnie patrzą
Sam nie wiem, czemu mi tak biorą