Jakaś napięta atmosfera na forum więc.....
Obudziłem się skoro świt i szybka decyzja, jadę na ryby. Wyjazd na spontanie, zero przygotować. Biorę bata, jakaś glina się znalazła, resztki zanęty, pudełko pinki leży od tygodnia i stary wysłużony stołek wędkarski. Bez taszczenia pokrowca, fotela i wielkiej torby. Ubieram stare spodnie narciarskie, kurtka gore tex. Jadę do firmy, biorę wysłużonego busa i jazda. Melduję się nad rzeka Narew. Siadam w trzcinach, wokoło wszystko pokryte szronem. Jestem sam, niesamowita cisza, jest pięknie. Wyłączam telefon. Wiecie co? Miałem głęboko w du... czy coś złowię. Liczyło sie tylko to, że jestem nad wodą. Suma summarum złowiłem kilka płotek. Wracam wniebowzięty, akumulatory naładowane. Przez te kilka godzin czułem się jak za dawnych lat, gdy nie miałem drogich markowych wędek, jeszcze droższych kołowrotków, ubrań sygnowanych logo angielskich firm. Było cudownie, jakbym odkrywał wędkarstwo na nowo. echhhh