Wczoraj prawie cały czas przesiedziałem "w tle", grzebiąc w panelu administracyjnym i na serwerze.
Węglowa wstawka tonie. Nie należy do elementów wypornych tego układu.
W takiej sytuacji najlepiej jest dobrać na tyle dużą śrucinę sygnalizacyjną, by jej brak powodował wynurzenie się konkretnej części korpusu, zaś jej obecność powodowała również zanurzenie się pewnej części plastikowej antenki. Wtedy będziemy mieli pewność, że spławik będzie klarownie przesuwał się zarówno w górę, jak i w dół podczas unoszenia i opuszczania śruciny sygnalizacyjnej przez rybę.
Zauważmy, że w przytoczonej sytuacji nasz wędkarz założył śruciny i od razu uznał, że wyważenie jest prawidłowe. Tak się złożyło, że łączne obciążenie dociążyło spławik do styku wstawki z końcówką. Nie sprawdził on jednak jaką dokładnie wyporność równoważy ciężar śruciny sygnalizacyjnej. Jej ciężar był najpewniej tak mały, że zrównoważył wyporność jednie niewielkiej cząstki korpusu. Był to jednak taki stan niemal równowagi. Po zarzucie i podciągnięciu zestawu (zatapianie żyłki) spławik rzeczywiście ustawiał się na styku wstawki z końcówką. Dodatkowo jeszcze przynęta umieszczona na dnie + ruch wody i napięcie żyłki, które zawsze istnieją, pomagały w ustabilizowaniu układu na tej wysokości.
Drobna ryba podnosiła przynętę, śrucinę sygnalizacyjną i zaburzała ten układ, przez co spławik się wynurzał. Ryba puszczała natychmiast przynętę, jednak opadająca śrucina nie była w stanie efektywnie zatopić anteny. Antena pozostawała wystawiona. Wędkarz zacinał, myśląc, że ryba trzyma przynętę, podczas gdy ona już dawno ją puściła. Oczywiście napięcie powierzchniowe też mogło mieć tu swój udział, ale w opisie nie podałem gramatury spławika i grubości jego elementów. Im mniejsze gabaryty, tym siła napięcia powierzchniowego mogłaby mieć większy wpływ.