Witam wszystkich.Dość często czytam na tym forum jak to "dziadki" i emeryci czynią spustoszenie wśród ryb nadmiernie je łowiąc i "zżerając".Jestem emerytem,nie wiem czy jestem "dziadkiem",chociaż dziadkiem jestem bo mam trzy wnuczki.Nigdy nie ukrywałem że zawsze zabieram do domu kilka rybek,szczególnie płoteczki
tak do 10szt.w przedziale 20 do 22cm.Nigdy nie widziałem aby ktoś wypuszczał ryby po wędkowaniu.Kilka razy miałem zdarzenie że wędkarz łowiący w sąsiedztwie
powiedział:cyt."jakby pan wypuszczał ryby to ja chętnie wezmę".My Polacy tacy już jesteśmy i chyba nikt i nic nas nie zmieni.Nie będę się na ten temat rozpisywał.
Teraz co do wyników.
Wczoraj pojechałem na łowisko komercyjne ale nie na to ,na które zwykle jeżdżę.Jest blisko,tylko 19 km od mojego miejsca zamieszkania ale mi nie pasuje bo
są tam za duże ryby.Mnie interesują karpie do 1,5 kg.(łowię na patelnię),a tam wszystko powyżej 2 kg.
Złowiłem 8szt.,wszystkie chyba powyżej 2,5kg.Pierwsze 4szt. włożyłem do siatki,ale szybko się zorientowałem że następne muszę wypuszczać od razu bo nie wyjmę siatki z wody.Tak też robiłem.
A to moje rybki.
Łowiłem na wędkę spławikową z waglerem,zestawem 5gr.,z haczykiem nr.12 na przyponie 0,16,żyłka główna 0,18.Na haczyk zakładałem białego robaka i kastera.
Największego karpia 57cm. i 3,60 kg.zabrałem do domu zobaczyć jak smakuje.Przy okazji,ten karp to moja nowa życiówka.