Oho, teraz będą pisać na forach, że Luk jest za odłowami
Sa pewne granice
Na przykład no kill na wielkich jeziorach nie ma sensu, i właśnie korzystając z mądrego systemu, jak np. z rejestrów połowowych, można dany gatunek usuwać. Chociażby jak jest sporo krąpia i małego leszcza. Pomaga się wtedy drapieżnikowi. Do tego spore akweny mają naprawdę silne stada tarłowe, i trzeba pewne rzeczy regulować. Najważniejsze to nie dopuścić do karłowacenia. A ryby na Mazurach jeszcze w latach 80-tych było sporo, pomimo sporej ilości rybaków i wędkarzy. Wtedy była tam masa ośrodków wypoczynkowych i pół Polski jeździło tam na wczasy czy wakacje. Teraz turystów brakuje...
Co do eutrofizacji - nie wiem jak u was, ale w moim okręgu tak się składa, że najbardziej "kwitnące" zbiorniki to te, które są otoczone polami uprawnymi i które są zasilane ciekami przebiegającymi wśród pól. Woda jest dosłownie nawożona. Do tego przetrzebiona populacja drapieżnika nie pomaga, choć wydaje mi się, że w takiej sytuacji nie pomoże ani drapieżnik, ani odłowy (których i tak nie ma).
Ja nie rozumiem w ogóle, jak można walczyć z eutrofizacją za pomocą odłowów. W UK przecież jest to samo, nawożą pola strasznymi ilościami nawozów, i jakoś nie znam ani jednej wody ze skarłowaciałą wzdręgą czy leszczem. Więc jak to jest? Wręcz należy wprowadzać no kill!
Wg mnie należy poruszyć bardzo ważną sprawę ochrony drapieżnika, i zacząć go skutecznie chronić. Ale rybacy tego nie chcą, bo przy malejącej ilości węgorza to jedyne gatunki (może oprócz sielawy) które mają konkretną cenę. Więc tak naprawdę mamy naginanie faktów przez naukowców rybackich. Oni nie chcą równowagi, ale utrzymania obecnego status quo. Dlatego tak cisną. A przecież oczywiste jest, że uzdrawiającym będzie kierunek wędkarsko-turystyczny, obok rybackiego. Oni jednak nie chcą, lub pewna frakcja tego nie chce. Dlaczego? Bo sami siedzą w PZW jak Tomasz Czerwiński lub wiedzą, że bez GR Suwałki posypie się ich pseudonaukowa narracja. Już pisałem wiele razy, oni wpadli w pułapkę konsekwencji, pokazują, że zrównoważona gospodarka rybacka jest słuszna. A nie jest! Bo wody rybaków i PZW są zdegradowane, pomimo odmiennego użytkowania. Stąd te pieprzenie, że ryba jest. Ci goście nie wiedzą co to znaczy. Jakby zbadali wody w takim UK, to by się za głowy złapali. A w takiej Francji czy we Włoszech to już w ogóle...