Właśnie rozmawiałem z kolegą, który zna właściciela tego lokalu. Hmm, jakby to napisać w sposób w miarę taktowny... Oczywiście właściciel posiada jeszcze inne interesy i jest człowiekiem raczej niegrzeszącym kurtuazją, dyplomacją i ogładą. Zachowanie obsługi i właściciela wobec jednego z klientów w przytoczonej przeze mnie wyżej relacji internauty, może być zatem jak najbardziej prawdopodobne. Jak wspomniał kolega, właściciel stawia na ilość, a nie jakość i "najbardziej interesują go duże imprezy dla plebsu", stąd nie widzi sensu w inwestowanie i modernizowanie wysłużonej sali głównej oraz mocno nadszarpniętych zębem czasu pokoi.
No cóż... Póki co żyjemy jeszcze w kraju, gdzie klient odczuwa – jak się często okazuje – uzasadniony lęk w zetknięciu z usługodawcą, obsługującym, właścicielem.
Ja też miałem okazję poznać zarówno właścicieli, jak i kulisy funkcjonowania niejednego lokalu restauracyjno-hotelowego. Książkę by można o tym napisać. Korzystający z usług klienci nawet nie mają pojęcia, kto i w jaki sposób zarządza ich ulubioną restauracją
Wszyscy pamiętają też postawę właścicielki i kucharki z Sielskiej Wody. Zapewne dlatego tak chętnie wracamy na Batorówkę, gdzie podejście właścicieli jest zupełnie inne.
Ale... sprawy lokalu to rzecz drugorzędna. Najważniejsze, że udało nam się spotkać
Teraz trzeba się zmobilizować i spróbować zorganizować zlot, bo czas ucieka.
Rozmawialiśmy o tym podczas spotkania. Dla mnie może być nawet na tej Sielskiej Wodzie. Jakoś zniesiemy poziom i postawę właścicieli. Grunt, że jest zaplecze, jadłodajnia i woda