Siema, chciałbym się podzielić moim wypadem na jedną leśną wodę.
Na początek powiem na co łowiłem czyli: Feeder, spławikówka i bat.
Przyjechałem, rozłożyłem się i gruntowałem. Feederem rzucałem w parę ciekawych miejsc, ale cisza. Zacząłem zabawe spławikiem. Rzucałem na otwartą wodę, w dołki, górki, kombinowałem z gruntem i nic.
Nagle na myśl przyszła mi porada, że płocie gdy jest cieplej podchdzą pod trzciny. Zarzuciłem spławik, brania ani widu ani słychu. Dodam, że za przynęte miałem czerwone robaki, zmieniłem na pinki. Po zmianie przynęty przyjrzałem się dokładniej. Ujrzałem 2 delikatne uderzenia spławiczka i zaciąłem, moim oczom ukazała się dość ciekawa wzdręga/płoć. Nałowiłem ich z dziesięć, systematycznie zanęcając. Co branie to dłużej musiałem czekać na kolejne. Widziałem jak drobnica ucieka z miejsca gdzie łowie, zobaczyłem atak drapieżnika w miejscu gdzie łowie. W tamtym miejscu już nie połowiłem, przeszedłem się z batem wookół trzcin i połowiłem jeszcze kilka plotek/wzdręg.
Wypad był ciekawy, jednak według mnie mogłoby być lepiej. Co zmienić? Co proponujecie aby wzdrożyć. Jak dobrać się do karasia lub lina (Podejrzewam, że tam są).
Dajcie znać