Zbyszku masz tak wiele doświadczeń z Zielonym Księciem, że warto byś ubrał je w słowa i napisał o tym.
Już kiedyś mobilizowałem Cię do tego, bo ciekawy jestem Twego spojrzenia na to zagadnienie.
Corocznie pokazujesz, że wiesz w czym rzecz.
Dla mnie również najważniejsze jest znalezienie miejscówki.
Znalezienie jej i połów kilku linów, w czasie kolejnych wypraw, dają mi jasny sygnał, że mogę wracać w to miejsce
w kolejnych latach. Nie wiedzieć czemu mają te swoje"korytarze" ścieżki na których żerują, a znalezienie ich szczególnie na większych wodach jest tak istotne. Dlatego łatwiej jest je namierzyć na wodach mniejszych.
Dla kogoś kto nigdy nie łowił linów, lub tylko sporadycznie, radzę zacząć od małych jezior, stawów i starorzeczy.
Strefa brzegowa i roślinność to sprawdza się przez większość wędkarskiego sezonu.
Jednak wiosna to trudny okres, często duże wahania pogody a zwłaszcza temperatury sprawiają, że jest to dość trudne zadanie.
Łowienie linów na wiosnę nigdy jednak nie stanowiło mego celu, a przytoczony artykuł ( będący tematem wątku)
jakoś specjalnie mnie do tego nie zbliżył. Powiedziałbym, że jest dość ogólny, by nie powiedzieć ogólnikowy.
Z drugiej strony Ameryki w temacie się raczej nie odkryje