Kilka innych postów to wasze przemyślenia o tym kto stoi za pomysłem i dlaczego… Jakieś personalne zarzuty do niektórych osób i demagogie na temat kto kogo reprezentuje, a kogo nie. Zaszczuwanie niczym w PZW bo ten działa w takiej fundacji a ten w innej– myślałem że chodzi o jednoczenie wędkarzy w imieniu wspólnego dobra….
Zamiast snuć swoje poglądy nie koniecznie zgodne ze stanem faktycznym, proponuje napisać do prezesa fundacji z południa, może wyjaśni oficjalnie czy fundacja stoi za karpiarzami i federowcami czy może samymi spiningowcami, jakie miała marzenia i czy musiała je weryfikować i czy pomysł który opisałem jest zgodny z tym co reprezentują.
Radek, ale dlaczego masz pretensje odnośnie fundacji? Nie każdy widzi sprawy tak jak wy, dlatego właśnie wskazane jest porozumienie
Między innymi dlatego chciałem z tobą rozmawiać
Ja też mam kontakty, i to z osobami co czynnie działają w PZW, i akurat żaden z nich nie odbiera fundacji jako ich przedstawiciela, wręcz odwrotnie. I nie uważam się za kompetentnego aby czymś kierować, bo nie mieszkam w Polsce, po prostu wskazuję jakie są zagrożenia. A liczby jakie podajesz są nieadekwatne do rzeczywistości. Prywatna firma potrafi oszczędzać, podobnie jak wiele fundacji czy stowarzyszeń, ale na pewno nie państwowe instytucje w Polsce. NIe można bazować na kwotach typu "PZW zarybia za ...', ponieważ nie wliczone są tu koszty ośrodków zarybieniowych. Jeśli by je brać pod uwagę, to ryba kosztowałaby dużo więcej, dziwi mnie więc seria postów i komentarzy z serii 'PZW przewala kasę'. Jeżeli MIś dostaje 47 tysi rocznie z zarządu okręgu i głównego, to czym jest to przy koszcie szeregowego pracownika, który przy 3000 na rękę i 5000 brutto, z 13-tką kosztuje 65 tysi rocznie? A to nie są jedyne koszty związane z pracownikiem. Więc to nie jest wcale tak, że PZW to czarna dziura pochłaniająca kasę. Tym bardziej Polskie Wody nie będą oszczędne, nie zgodzisz się? Zobacz na co wydali kasę, na samochody, podczas gdy są ludzie w PW zarabiający minimum. Polskie Wody teraz zatrudniają 6000 pracowników około, przy czym niewiele robią przy wodach. Jeśli mieliby nimi zarządzać, to ilu musieliby zatrudnić? I już jest po kasie o jakiej pisałeś w dużej części. A nadużyciem i to dużym jest robienie jakichś zestawień liczbowych, uważając, że państwowy moloch będzie wydatkował te pieniądze wg takiego schematu. To jest Polska
Polecam artykuł:
https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/wody-polskie-na-skraju-buntu-pracownicy-na-wojnie-z-nominatem-pis/5pbvt4pMożna wysnuć nawet teorię, że Daca z Gróbarczykiem mają pomysł jak wyrwać większą kasę aby dać swoim pracownikom, co oznaczałoby mizerne wysiłki aby cokolwiek reformować. DO tego mogą chcieć przypodobać się prezesowi prezesów, załatwiając mu głosy wyborcze poprzez populizm.
Moje zdanie jest takie, że podstawą jest gospodarzenie wodami przez stowarzyszenia, samorządy, nie zaś przez państwowego molocha, bo ten nie będzie nigdy efektywny. Państwo może wiele robić na Mazurach lub innych pojezierzach, ale nikt nie zadba o wody tak jak lokalni wędkarze. DLatego należy skończyć z populizmem który zatruwa umysły wędkarzy. CI wierzą, że można mieć swobodny dostęp do wód za 250 zeta na rok, i będą ryby. To nie jest wykonalne w Polsce, bo nie jesteśmy społeczeństwem obywatelskim i mamy fatalne nawyki jako wędkarze (generalizuję). Populizm jest jak zaraza, i pozostawia spustoszenia. On nigdzie nie daje pozytywnych efektów w dalszej perspektywie, to tylko początkowe zyski a potem jest tylko gorzej.
I wiele możesz zdziałać tu Radek, bo masz spore doświadczenie, wiedzę. I fundacja też może po takim porozumieniu reprezentować wędkarzy, jednak nie robi tego teraz. Tym bardziej, że niecały rok temu wysyłaliście populistyczne postulaty o jednej składce na kraj (w formie przymusowych porozumień), więc dla wielu jawicie się jako fani wędkarstwa za 250 zeta na rok
Dla takich wędkarzy z okręgu opolskiego, zaangażowanych w tworzenie i pilnowanie dobrych wód jesteście wręcz wrogiem pisząc takie rzeczy.
Dodam jeszcze, że porozumienie musi uwzględniać tych co ryby zabierają, gdyż mam wrażenie, że w rozmowach mało kto ich bierze pod uwagę. Dlatego trzeba ich umiejętnie zagospodarować, tak aby wytłumaczyć im, ze nie mam szans na rybne wody w ramach jednej składki. W Polsce nie mamy żadnej wody która byłaby zasobna w ryby dzięki zarybieniom, a jednak większość uważa, ze to zarybienia odpowiadają za zasobne łowiska! Jeżeli nie rozprawimy się z tym odpowiednio, to wędkarze beðą idealnym celem dla populistów. A nie tylko Polskie Wody mogą uprawiać żonglerkę postulatami skierowanymi 'do ludu', to samo może zrobić PZW. Byle trwać. Już widać to po tym co robi Miś w Opolu, wpychając okręg opolski w niekorzystne porozumienia. Ryb od tego na pewno nie przybędzie.
I nie ma się co obrażać Radek
Tak to już jest, że wyrażając swoje poglądy spotyka się człowiek z różnym przyjęciem. Ale nie da się inaczej, tu nie można się klepać wzajemnie po pleckach aby było nam dobrze, tu trzeba konkretnego kierunku, a jego wypracowanie wcale nie jest łatwe. Polecam Wam pomyśleć, jaki wspólny mianownik będzie łączył tych co biorą i wypuszczają, karpiarzy i spinnigistów, wyczynowców i przeciwników zawodów, i tak dalej i dalej. NA pewno jednak można to uzyskać. Każda grupa coś straci ale i też zyska. Pytanie czy wędkarze są gotowi na pewne ustępstwa?