A od kiedy sinice lub algi muszą mieć warunki beztlenowe?
Nie róbmy jaj, skoro występują w wodach śródlądowych praktycznie wszędzie, a ryby nie padają, to chyba znaczy, że dają sobie dobrze radę w wodzie z normalną zawartością tlenu, co? Do tego aby przeprowadzać fotosyntezę potrzebują światła słonecznego, więc woda musi mieć jakąś przejrzystość. Problemem jest ich większa ilość i toksyny jakie produkują.
Więc co chcecie zasugerować? Że na skutek warunków beztlenowych rozmnożyły się sinice i algi, produkując wielką ilość tlenu, co znów spowodowało wydzielenie toksyn? Czyli jak, woda za jazem w Lipkach pozbyła się tlenu, rozmnożyły się algi i sinice, a potem obumarły z powodu wielkiej ilości tlenu jaką wytworzyły i ryby zaczęły padać za Głogowem? Sorry, wciąż jest dziura w tej teorii, mianowicie taka, że woda za jazem się napowietrza. Zaś zawartość tlenu rozpuszczonego w Odrze nie była wcale niska jak by się mogło wydawać, ale była na stałym poziomie. Dlatego jak dla mnie teoria o braku tlenu (przyducha jako coś, co spowodowało masowe śnięcie ryb) to akrobatyka umysłowa
Pisząc o bakteriach beztlenowych miałem na myśli te, które pozyskują energię z rozkładu związków, jak azotanów, i rozkładają materię organiczną. I te zawsze będą się pojawiać w dużej liczbie jak będą substancje które mogą rozkładać, właśnie w warunkach beztlenowych, jak padną ryby i będą zalegać na dnie. Do tego to nie jest tak, ze bakterie, glony czy algi rozmnażają się stale, ciągle ich przybywa. Jest zespół warunków, które powoduje, że ich liczba albo jest stała albo się zwiększa lub zmniejsza. Ogólnie jest pewna równowaga, która została w przypadku Odry zachwiana, i to bardzo mocno. Jeśli ryby padły w momencie gdy wzrasta ilość soli w wodzie, to właśnie to jest czynnik który należy uznać za przyczynę problemów. Jak się okazuje Polskie Wody wydały wiele zezwoleń na zrzuty ścieków, nie ma nad tym wcale wielkiej kontroli, do tego w tym samym czasie przeprowadza się prace na Odrze (wzburza osady itd). Nie trzeba być geniuszem aby rozumieć, że ilość ścieków w rzece jest zbyt duża gdy ta ma niskie stany, dlatego należy mieć mechanizmy które kontrolują to. I właśnie kopalnie muszą mieć jakieś zbiorniki, które będą magazynować taką wodę, aby nie zrzucać jej w czasie niżówek.
Obecnie sprawie się ukręca łeb, i widać, że rząd znalazł przyczynę śnięcia ryb - 'naturalną'. I sprawę zamiata się pod dywan. A wg mnie fakty są takie, że Kanał Gliwicki czy Kłodnicę która wpływa do Dzierżna, potem idzie to do Odry - w marcu zatruło coś innego, coś innego zabiło ryby pod Oławą, i co innego spowodowało masowe już śnięcie ryba na Odrze za Wrocławiem, pod Głogowem. Przy czym jedno mogło aktywować lub zwielokrotniać efekt drugiego. I nie chodzi tylko o to aby mieć monitoring rzeki, ale aby jej nie truć!
I wrzutka z polityki, bardzo ważna. Kaczyński wrzuca po raz kolejny temat reparacji od NIemiec, na które nie mamy szans (specjaliści od prawa międzynarodowego nie mają wątpliwości). Dlaczego? Otóż jednym z powodów jest właśnie odwrócenie uwagi od Odry. Większość dziennikarzy zaczyna pisać o reparacjach, przestaje o zatruciu Odry, temat wygasa. Nie ma zasadniczych wniosków, a te powinny być takie, że w czasie suszy nie można zrzucać ścieków w takiej ilości jak podczas okresu od jesieni do wiosny. I o tym mówi wielu fachowców. Dlatego historie o braku tlenu który spowodował śnięcie ryb to zwykła manipulacja. Bo sinice i algi nie pojawiły się dzisiaj. Aczkolwiek te złote mają chyba właśnie pochodzenie z wód zasolonych, czyli pokopalnianych.