W tym roku zacząłem sporo łowić na pobliskich łowiskach komercyjnych.
Na jednym z nich rzucałem pod przeciwległy brzeg, jak tylko udostępnili łowisko na wiosnę. Było tam wypłycenie i trochę roślinności, co utrudniało łowienie wędkującym z tamtego brzegu. Ponadto znacznie mniej wędkarzy chodziło na drugi większy akwen tamtą stroną, zwłaszcza karpiarzy ciągnących na wózkach pół tony sprzętu, zanęt i przynęt.
Wiosną tam szybciej nagrzewała się woda, więc liczyłem na większą ilość brań w tamtym płytkim blacie.
I brania tam były, zwłaszcza, że i wiatr tego dnia wiał w tamtą stronę znosząc tam ciepłą wodę.
Po którymś braniu i udanym holu, zestaw ze strzępami robaka na haku wpadł do wody jakiś 1m od brzegu, i zaraz miałem na niego branie. Wyciągnąłem ładnego złocistego karasia, wcale nie mniejszego niż japońce i linki łowione pod przeciwległym brzegiem.
Pomyślałem, po co łowić odległościówką pod przeciwległym brzegiem, skoro pod nogami mogę łowić zestawem spławikowym, w dodatku zmontowanym nawet na wędzisku spinningowym.
Zwłaszcza po weekendzie, masa ryby różnych gatunków, bierze dosłownie pod nogami, gdyż wędkarze wyrzucają na koniec łowienia resztki zanęty, a moje wędzisko Aventus Waggler 3,35m, 2-15g wydaje się być za długie do takiego łowienia.