Kadet, wydaje mi się, że podstawowym błędem jest technika prowadzenia przynęty. Jeżeli robisz dwa, trzy obroty korbką, to podbijasz zestaw do góry, po którym następuje luźny opad. Przy podniesionej szczytówce jest to jeszcze bardziej widoczne. Kiedy branie szczupaka na paprocha następuje w opadzie, szanse na to, że ryba nie obetnie żyłki, są minimalne - przy zacięciu paproch jest już głęboko w szczupaczej paszczy
Taka technika jest bardziej wydajna i "bezpieczna" przy łowieniu na mikrogłówki z paprochem. Wtedy można też pokusić się o cieniutki wolfram jako przypon, który - powiedzmy - bardziej zabezpieczy zestaw. Piszę "powiedzmy", bo kilka takich przyponów zerwałem na rybach.
Przy powolnym prowadzeniu zestawu w miarę jednostajnym tempem (można z przerwami, ale bez gwałtownego "startowania") szczupak z reguły zapięty jest w nożyczki i jest duża szansa na jego wyjęcie - piszę o takich wymiarkach, bo większe po prostu mogą zerwać żyłkę, szczególnie gdy zaczną robić świece.
A odpowiadając na Twoje pytania:
Ad. 1. Osobiście bym nie zmieniał miejsca. Wielokrotnie łowiłem i okonie, i szczupaki z tego samego łowiska, przy czym najczęściej wędkowałem w Odrze.
Ad. 2. Robiąc boczny trok, ramię, na którym będzie przynęta, zmontowałbym z żyłki fluorocarbonowej, np. 0,14 mm.Taka żyłka jest sztywniejsza i bardziej odporna na przetarcia. Ale coś za coś. Żeby paproch mógł naturalnie się poruszać, uszko haczyka zawiązałbym węzłem Rapali. No i unikałbym jakichkolwiek krętlików i agrafek. Okoniom to przeszkadza, tak jak wolframy.
Ad. 3. Da radę, kwestia umiejętnego holu. Paprochami łowię okonie na Kongera Tango, jeszcze z pierwszego wypustu, o cw. (chyba) do 10 g. Łowiłem przy okazji szczupaki, bolenie, sandacze, wszystko w okolicach wymiaru, większe sobie popłynęły
W tym roku na pikerka 2,7 m, cw. ok. 20 g, łowiąc płotki na koszyk z bocznym trokiem, trafiłem z opadu okonia życiówkę na białe. 15 minut później przyciąłem szczupaka, też z opadu, na oko ze dwa kilo. Niestety, zamłynkował mi przy pomoście i żyłeczka sobie pękła