W wyżej wymienionej kwestii, z moich obserwacji zauważyłem, że istotna jest jeszcze jedna zmienna - długość przyponu na dnie.
Im dłuższy odcinek leży na dnie, tym "kotwiczenie" zestawu będzie większe, ponieważ żyłka, która ma kontakt z dnem stawia opór.
Samo umiejscowienie obciążenia może nie ma znaczącego wpływu (w przypadku tak niewielkich gramatur) jednak gdybyśmy w wodę włożyli linkę a na jej końcu zamocowali ciężarki 1 kg, okazało by się, że przesuwanie w poziomie (oczywiście w wodzie) takiego zestawu już dało by jaśniejszy obraz. Niewątpliwie, taka linka z ciężarkiem znajdującym się na dnie trudniej będzie się dała "przesuwać". Kolejna rzecz, weźmy do ręki linę i ustawmy ją tak, że 20 cm będzie spoczywało na podłożu. Przesuńmy ją. Weźmy tę samą linę, tylko połóżmy na dnie 2 metry. Będzie przesuwała się trudniej.
Obrazowo więc, moim zdaniem, zarówno ułożenie obciążenia na dnie jak i długość przyponu, który na dnie spoczywa mogą utrudniać przesuwanie się spławika w wyniku dryfów. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że gramatury samych spławików jak i obciążenia czy sama żyłka są na tyle "małe", że praktycznie w wędkarstwie różnice mogą być tutaj bardzo niewielkie.
I tutaj właśnie, o ile stosowanie spławika 5-15 gramów może wymiernie nie wpłynąć na ograniczenie spływu zestawu, tak już zastosowanie spławika 20-30 gramów może realnie ten dryf ograniczyć.
W praktyce można to doskonale zaobserwować na rzekach, gdzie nierzadko trzeba sięgać po spławiki 30-50 gramowe (np Warta), ale i na Odrze, kiedy mocniej płynie 15 gramów nie jest wcale czymś nadzwyczajnym.
Na pewno więc - im ciężej tym stabilniej, wolniej. Sprawy związane z rozmieszczeniem obciążenia czy długością przyponu zaś będą zyskały na znaczeniu i rosły proporcjonalnie do wagi całego zestawu. Im zestaw "cięższy" tym manipulacja tymi dwoma zmiennymi będą zyskiwały na znaczeniu. Im zestaw lżejszy, tym ta manimulacja może dać znikomy efekt, w praktyce nawet niezauważalny.