Ostatnio „przedobrzyłem”, może się komuś ta informacja przyda:
Właśnie jesienią chciałem połowić płoci na jednym z łowisk na odległościówkę i pickera leszczy. Jesień, więc trzeba było wymienić żyłki na nowe. Ponieważ chodziło o różne metody połowu, to do jednego gara włożyłem różnej grubości i różnych firm żyłki by je zmiękczyć i odtłuścić.
Włożyłem je do zimnej wody, dodałem płynu do naczyń i zacząłem podgrzewać prawie do 80 st.C. Wyłączyłem, pozostawiłem do wystygnięcia do 40 st. C. Wszystko dotychczas było dobrze.
Znów zacząłem podgrzewać, ale do zagotowania wody, wyłączyłem gaz i zostawiłem do ostygnięcia na noc.
Rano wnioski:
Niektóre szpule niektórych firm zdeformowały się, ale można było odwinąć żyłkę.
Napisy, czyli naklejki na szpulach niektóre pozostały nietknięte, inne prawie całkowicie się zniszczyły. Wyszło na to, że grubość żyłki musiałem określać mikrometrem. Natomiast wytrzymałość określałem wagą, czyli odcinek żyłki zaopatrywałem w dwie pętle, jedną zahaczałem za imadło, drugie za hak wagi i ciągnąłem, aż żyłka pękła. Teraz odczytywałem pomiar.
Żyłki na pewno zrobiły się miększe, śliskie jak karpiówki, pięknie toną, ale co z wytrzymałością? Szczerze mówiąc nie wiem czy są zmiany w porównaniu z żyłką pierwotną sprzed nagrzewania. Jednak porównując z tabelami wytrzymałości danych przekroi, nie odbiegały od typowych wytrzymałości.
Wiosną zrobię więcej testów, kiedy będę wymieniać żyłki.