Musimy zrozumieć też z czym mamy do czynienia w Polsce. Rządzi lobby rybackie i to ono wyznaczyło pewne kierunki. U nas nie ma ochrony gatunkowej, co widać zwłaszcza po szczupaku, którego niedobór w większości wód powoduje wiele niekorzystnych następstw. U nas patrzy się na wszystko przez wydajność z hektara. A to znowu oznacza, że ważniejsze jest rybactwo i pozyskiwanie ryb niż równowaga lub ochrona gatunków zagrożonych.
IRŚ uważa, że karaś srebrzysty jest idealnym materiałem do 'wiązania biomasy', do tego gatunki jakie wypiera japoniec nie mają dużego znaczenia rybackiego (lin, karaś pospolity, różanka), stad takie a nie inne podejście. Zdecydowano się na zarybienia tą rybą, co przyspieszyło podbój wód. Jasne, ze badania ichtiologiczne w Polsce wykazywały, że karaś srebrzysty już w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku występował w 50% polskich wód, jednak nie oznacza, to, ze było go tyle co teraz. Bo on zaczyna na wielu wodach dominować, i jego obecność zawsze praktycznie będzie oznaczać wzmacnianie jego populacji kosztem innych, w pierwszym rzędzie lina i karasia pospolitego. Ja w latach 80-tych i 90-tych miałem kontakt z tą rybą tylko na jednym starorzeczu. Tam były same karasie srebrzyste
A karp? Nasze wody są zniszczone fatalną gospodarką i nadmiernymi odłowami, i wskazywanie na szkodliwość karpia jest nierozsądne. Na Śląsku przepisy 'chroniące' wody przed nadmierną ilością cyprinusa doprowadziły do tego, że inne gatunki otrzymały olbrzymi cios od wędkarzy, bo ci z braku karpia odbijali sobie na szczupakach, sandaczach, leszczach, linach, a także gatunkach rzecznych. Ktoś niby chciał dobrze, ale jak zwykle w naszej republice bananowej bez bananów, nie wyszło
A dla tych co uważają karpia za szkodnika, polecam pomyśleć,
dlaczego czeskie wody są takie zasobne we wszystkie gatunki, pomimo wielkich zarybien karpiem jakie sią tam przeprowadza? To bardzo ciekawe przecież, ze karp im wód nie zniszczył, a powinien. Tam 'nie powinno być niczego' po takich zarybieniach, nieprawdaż (jeden z forunowiczów napisał, że po zarybieniu karpiem u niego na jednej wodzie nie ma już niczego)?
Polskie wody chorują na ciężkie choroby, i skupianie się na karpiu,który jest niczym katar, jest trochę dziwne. Jak dla mnie to bezcelowy spór, który wiąże nasze siły i sprawia, że zamiast robić to co powinniśmy, skupiamy się na walce o nie wiadomo co tak naprawdę. Bo bardziej należy wskazać na to, że wędkarze zabierają więcej niż wody mogą wyprodukować, i stad takie mocne zarybienia cyprinusami, bo tylko ta ryba ma takie przyrosty, jest tania, bo jest łatwa w hodowli.
Problemem jest więc nie karp, ale nadmierne odłowy, których następstwa są fatalne dla polskich wód.