Maćku, jednak w takich zaporówkach zawsze są dorodne garbusy i jeśli zna się miejsca, to można połowić. Gratuluję ładnego garba!
Z mojego ulubionego 26-hektaorowego zbiornika spuszczono wodę
Były tam piękne okonie. Wielka szkoda.
Mario, jeśli tam są duże okonie, to na pewno w jakiś dzień je trafisz. Nie można się poddawać!
Fajnie, że lokalni działacze dbają o wodę.
Maniek, ale szczupce! Gratulacje!
U mnie dziś kiepsko.
Ryby musiały słabo żerować. Nie ma innego wytłumaczenia.
Odwiedziłem wszystkie miejscówki. Nigdzie nic nie brało. Zmieniałem przynęty, wierciłem nowe dziury w miejscach, których normalnie bym nie odwiedził.
W jednej dziurze na 3-centymetrową poziomkę Rapali wziął mi duży szczupak. Nie widziałem go całego (o to raczej ciężko w przeręblu o średnicy 15 cm), ale ogon, który się przewinął, pozwala mi przypuszczać, że szczupak mógł mieć z 80 cm. Żyłka nie była taka cienka, bo 0,14 mm. Jednak robił, co chciał. Wyjeżdżał sporo. Wyciągnął sporo metrów i wszedł w trzciny, potem wylazł. A na końcu ugryzł skur... tę drogą przynętę
Godzinę później, po drugiej stronie jeziora, wyciągnąłem szczupaczka pod 40 cm. Wziął na błystkę.
Niedługo po tym na mormyszkę wzięło coś lepszego, wyciągnęło trochę żyłki i się wypięło. Może też był to szczupak. Nie mam pojęcia. Albo mniejszy szczupak, albo fajniejszy okoń.
Pod wieczór powróciłem w stare miejsca. Coś wzięło na blaszkę, wyciągnęło trochę z kołowrotka i się wypięło. Wydawało mi się, że to był okoń, bo wcześniej już skubał. Nie było to branie szczupakowe.
Na mormyszkę złowiłem potem z tej dziury dwa okonie po 27-28 cm.
W pewnym momencie zmieniłem mormyszkę na fioletowo-złotego żuczka. Byłem zaskoczony, kiedy wzięła na niego płotka. Żuk spory, bez ochotki, agresywne prowadzenie – a tu płoć. I to wcale nie taka duża. Zdarzało mi się łowić płocie na błystkę podlodową, ale to były płocie po 30 cm. Ta mogła mieć z 18-20.
Złowiłem też dwa leszczyki, które wzięły na mormyszkę. Jeden na głębokiej wodzie, a drugi na płytkiej. Takie po 25 cm.
Po wielkich trudach udało mi się wyciągnąć pierzchnię, która mi wpadła tydzień temu. Wziąłem z domu 2,5-metrowy kij z zamocowanym na końcu haczykiem z gwoździa. Kij się niestety złamał w połowie. Połówce z haczykiem brakowało jakieś 30 cm do dna. Zakasałem więc rękaw i starałem się ją wyciągnąć. Nie było łatwo, bo ręka w przeręblu uniemożliwiała mi obserwację. Czesałem więc po omacku. Parę dziur musiałem wywiercić, żeby dobrze się ustawić. Podniosłem ją ze 3 razy, ale za każdym razem spadała. Kiedy ręka już była napuchnięta i zdrętwiała, postanowiłem podjąć ostatnią próbę. Nagle się udało. Zahaczyłem o sznureczek na końcu pierzchni