Czołem!
KrisKaras, fajnie, że udało Ci się jeszcze połowić na lodzie
pawciobra, gratuluję wczesnowiosennej zabawy ze spławiczkiem
Jędrzej, to są właśnie uroki karpiowania na Elektrowni. Wielkie karpie kuszą. Zwykle to jest tak, że przez 2-3 lata to rybnickie karpiowanie wciąga. Później jednak jakoś się przejada i starzy wyjadacze ustępują miejsca nowym. Dobrze jednak, że takie miejsce jest i w okresie, kiedy na większości zbiorników jest jeszcze lód, tutaj można zapolować na karpiszony
Klopotek, super ładny holenderski lin! Gratulacje życiówki!
Marcinie, łatwo nie było, ale człowiek czeka cały tydzień na tę wyprawę. Po ciężkiej pracy samo przebywanie nad wodą to już powód do radości.
Do tego jeszcze kleń 54 cm, szczupak 68 cm i pstrąg 48 cm.
Maniek, ale klenisko grube!
U nas w Polsce jest (ponoć) dużo ryb, ale nieczęsto słyszy się o takich połowach. Są u nas na forum wędkarze, którzy uważają, że ryb jest dużo, tylko trzeba umieć je łowić. Mam nadzieję, że również ci specjaliści zaczną niebawem wrzucać tu swoje zdjęcia z wielkimi brzanami, kleniami i pstrągami. Albo i nie. Oni przecież się nie chwalą, bo zapewne prawdziwy wędkarz się nie chwali. Zapomniałem
Wczoraj wybraliśmy się na ryby z Karolem. Łowiliśmy od 10 do 17:30.
Lód stopniał bardzo szybko. Z uwagi na silą odwilż przez cały tydzień szacowałem, że wg najgorszego scenariusza będzie tracił o 2 cm na dobę. Tak też dokładnie się stało. W zeszłą niedzielę lód miał ok. 23 cm, a dziś w najgrubszych miejscach 12-13 cm. Z pozoru wydało się ta grubość jest wystarczająca do pewnego wędkowania. Jakież było moje zdziwienie, gdy nagle wpadłem jedną nogą. W tym sezonie wędkowałem na tym jeziorku intensywnie. W pewnych rejonach nawierciłem sporo dziur - również w zeszłą niedzielę. 3 rejony, gdzie brania były najlepsze, były nieźle naszpikowane dziurami. Podczas odwilży przez te wszystkie dziury zaczęła wylewać się woda. Intensywny deszcz i silne wiatry sprawiły, że w tych obszarach lód zrobił się cienki. W nocy wszystko przysypał drobny śnieżek. Tak więc wjechałem sobie jedną nogą po krocze
Skarpetę miałem zapasową, ale i tak trzeba było siedzieć w mokrych kalesonach i spodniach. Ale tragedii nie było. Po powrocie wymasowałem i rozgrzałem nogę
Jeśli chodzi o brania, to chyba najgorszy dzień spośród wszystkich wypraw podlodowych w tym sezonie.
Podejrzewam, że okoń musiał brać w czasie tych odwilży. Akurat z piątku na sobotę przyszedł mrozik, ciśnienie mocno poszło w górę, pokazało się słońce, posypało troszkę śnieżkiem. Zero brań konkretnych okoni. Sam drób. Te małe też nie brały tak ochoczo. Brania tych maluchów były tylko przy samym dnie. Trzeba było stukać mormyszką o dno. Mimo zmiany mormyszek, blaszek, żuczków żadnego większego okonia się nie doczekaliśmy.
Ja postanowiłem przypilnować miejsca, w którym poprzednio przebywał większy okoń. Karol obławiał też inne miejsca. Zero.
Była to zapewne ostatnia lub przedostatnia wyprawa podlodowa w tym sezonie. Może jeszcze uda się wejść na lód na naszym pobliskim jeziorze. Od strony wysokiej skarpy lód zwykle jest znacznie grubszy.
Poniżej parę klatek wyciętych z kamerki.
Karol zaklina ryby.
Malutka mormyszka i czuły kiwok - kuszenie okoni w wykonaniu Karola.
Mateo próbuje sprowokować okonia większymi mormyszkami i żuczkami.
Aha, zapomniałem o szczupaku. To jedyna ryba, która dostarczyła mi jako takich emocji. Zębaty miał ok. 50 cm i wziął na blaszkę.
Wędka się cieszy, holując zębatego