Dzisiaj zgodnie z planem, udało się wspólnie z Jędrzejem wyskoczyć na rybki.
Mieliśmy jednak nie małe dylematy gdzie uderzyć. Nasza ulubiona żwirownia odpadała, ze względu na organizowane
tam w dniu dzisiejszym zawody spinningowe. Liczyłem, że pojedziemy na inną żwirownię, która obdarzała nas w przeszłości
pięknym rybkami, jednak również musieliśmy odpuścić. Powodem były ostatnie opady deszczu, sąsiadująca z nią Odra niestety wylała z brzegów, czyniąc w okolicy niezłe spustoszenie. Kalna wysoka woda i błoto do kolan
Owszem mogliśmy się zdecydować, na sadomasochistyczne posiedzenie na kilku zbiornikach PZW w okolicy, jednak jakoś nam się to nie widziało...zamiast się spalać za jakimkolwiek braniem, wybraliśmy wspólnie, małą pobliską komercję.
Stwierdziliśmy, że przynajmniej na tej wodzie jest szansa przy obecnych anomaliach pogodowych coś złowić
Tak więc chwilę przed godziną 8, nasze karpiówki posłały pierwsze podajniki do wody. W niedługim czasie, Jędrula cieszył się z pierwszego holu
Drenanowski dumbels dał mu pierwszą rybkę wyprawy. Karpia ponad 5 kilogramów.
W tym czasie ja notuję pierwszy odjazd na swoich kijach. Sprawcą był przyzwoity japoniec, smakosz pikantnej kiełbaski.
Po chwili Kolega stwierdza, że jak łowić to na grubo, na włos poleciały 3 spore ziarnka kukurydzy bananowej.
Jakież było moje zdziwienie gdy w niedługim czasie słyszę po lewej, siedzi
Od początku widać było, ze ryba nie jest maleństwem, dlatego na wszelki wypadek zwinąłem drugi zestaw Kolegi. Po dłuższym holu widzimy przeciwnika, nasze miny musiały być komiczne, gdyż sprawcą zamieszania był sum
Sprawnie podbieram Jędrulową zdobycz. Waga ponad 7 kilogramów i równy metr długości
Po króciutkiej sesji wypuszczamy wąsatego zbója i śmiejemy się z sytuacji
Po tej rybie nieco się uspokoiło, chociaż myśleliśmy, że będzie zgoła inaczej
Jednak nie tylko na naszych stanowiskach, po mimo sporej presji nikt nic nie łowił.
W tedy przypomniałem sobie o jedym z ostatnich zakupów. Pellet od Sonu czosnek ser, 8 mm.
W połączeniu z lawą ochotkową znalazłem chyba złoty środek na ten dzień. Co po chwila wpadały mi kolejne przyzwoite japońce,
w sumie 8 sztuk grubasków pod 40 cm. Pojawiły się też karpie. Udało się wyciągnąć dwa średniaki. 5 kilogramów, 58 cm.
oraz pełnołuski zbój 64 cm ponad 5 i pół kilo wagi
Co najlepsze, również i ja doczekałem się swojego sumika. Skubaniec nie mógł się oprzeć dipowanemu pelletowi czosnkowemu
Niestety maluszek, ale jakże miła niespodzianka, 80 cm wąsatego.
W naprawdę dobrych humorach wracaliśmy do domu