Jeszcze raz gratuluję łowcom, gratuluję spotkania i spotkania z karasiami - ależ one piękne.
W kwietniu nie miałem czasu chodzić na ryby, ale w tym miesiącu postaram się nadrobić zaległości w uganianiu się za linem
Odbyłem już kilka wypraw - pierwsza była to na majówce na wodzie PZW - tak PZW! - dołączyłem do tej wspaniałej organizacji. Wyniki i wrażenia z nad wody nie będę tu opisywał bo chcąc to zrobić zabardzo bym się rozpisał.
Druga sesja - wynik z niej już znacie. Poprzedzającom noc spędziłem w aucie wracając z wakacji w Polsce, jako iż nie planowałem ale się wyspałem za dnia, po obiedzie spakowałem sprzęt do auta i w drogę. Nie była to tak do końca nocka bo wyjechałem z domu o 18 a wróciłem o 3:15 - łapałem do wyczerpania zanęty
Rybki nie dały się nudzić, a dodam że miałem po raz kolejny Jesiotra na kiju - mimo że nie udało się go wyciągnąć oceniam ten wyjazd na bardzo udany.
Trzecia wyprawa była na moje linowe łowisko. Ciężko mi nazwać ją udaną - co prawda w 2,5 godziny wyciągnąłem 3 leszcze i (kolejnego pokieraszowanego) lina
To kolejny 'uszkodzony' lin z tego łowiska które w okolicy uchodzi za karpiowe. Aż przykro patrzyć było na jego dolną wargę, ale mimo tego ryba była w dobrej kondycji.
Nie nazywam tej sesji udanej gdyż tego dnia straciłem 9 ryb i nawet nie chcę myśleć jakie to były ryby :{
Po powrocie do domu kompiel i pakowanie się na następną wyprawę, na następny dzień po pracy w poszukiwaniu karasia pospolitego. Nagle do głowy przyszła myśl po której po cichu, z niedowierzaniem wypowiedziałem 'o Qrwa' - taki byłem rozbity tymi straconymi rybami że zapomniałem mojej wędki do spoda zabrać z łowiska. Po tym jak dojechałem na miejsce była w tym samym miejscu co ją pozostawiłem, a okazało się że nie tylko jej zapomniałem spakować
Kolejnego dnia, jak już pisałem, polowanie na karasia pospolitego. Dostałem poraz kolejny info że na pewnym małym akwenie jest ich wiele (a bynajmniej było ich wiele). Pierwszy raz na tej wodzie i miejsce które wybrałem nie było rewelacyjne, po kilku spinkach i małym dopasowaniu się do ryb zacząłem wyciągać rybę za rybą. Karasie które wyciągałem nie były z tych które chciałem - rozmiarowo jak i gatunkowo
Rybą dnia był malutki karpik który przyspieszył bicie serca
Mimo iż nie złapałem 'Target Fish' nie skreślam tej wody.
Wczoraj mimo kiepskiej prognozy pogody, po tym jak dzieci poszły spać pojechałem nad wodę. Było bardzo ciepło i prawie bez wiatru. Po tym jak zarzuciłem pierwszy zestaw, zerwał się wiatr który mnie nie zraził do dalszej rybaczki. Drugi zestaw do wody i podczas zatapialne żyłki widzę że na drugiej wędce jest ryba - Leszcz.
Zaczęło padać i z każdą minutą padało coraz mocniej, ale co tam - siedzę dalej;)
Mocne branie i czuję że to nie jest leszcz, po chwili ryba parkuje w zaroślach - jedyne co wyciągnąłem z zaroślach to podajnik
Mimo wszystko chciałem dalej siedzieć i moknąć, ale nad głową tak mi się błysło i trzasło że sprawiło to że jeszcze nigdy tak szybko się nie spakowałem.
Dziś podobna akcja, tylko że padało zaledwie pięć minut - bez lina, ale kilka ładnych leszczy wpadło - oto te ładniejsze
Ten ostatni jak widać pozdrawia płetwą kolegów z SiG
Trzymajcie się i powodzenia nad niedzielną rybaczką
Wysłane z mojego SM-G930F przy użyciu Tapatalka