Witajcie !
Byłem na rybach wczoraj i dziś też. Było ciekawie ! Ale po kolei...
Na sobotę umówiłem się z członkinią naszego Forum - Karoliną ( Carlla70). Dziewczyna chciała żebym ją podszkolił w łowieniu batem . Nie znaliśmy się wcześniej więc nie zdziwiło mnie jej pytanie - ,,czy nad wodą będą inni wędkarze ? "
Gdy odpowiedziałem że raczej nie w jej głosiku usłyszałem wahanie i wręcz powiedziała że trochę się boi. Nie pozostało więc nic innego jak zaprosić nad wodę dwie moje baby jako przyzwoitki
Myślę sobie - wieje trójka, fala wysokości 30 centymetrów, przewraca drobne łupki hałdy , piękny południowo-zachodni wiatr prosto w pysk. Dla mnie raj , uwielbiam takie łowienie - tylko czy dziewczyna da radę ?. Pięć metrów od brzegu zaczyna się spad , schodzi z dwóch metrów na sześć i pół , sześciometrowy bat z brzegu niezbyt da radę - trzeba będzie krzesła postawić w wodzie z metr od brzegu. Karolina patrzyła bez słowa co ja wyprawiam - i wtedy gdy postanowiłem jej ułatwić i wbić dalej od brzegu podpórkę by mogła odkładać bata w czasie wyhaczania ryby - zapomniałem o tym że w gaciach mam smartfon !
Niestety gdy się skapnąłem było już za późno - martwy na amen, do teraz leży w ryżu. A szkoda mi bardzo bo fajne by były foty z naszej wspólnej sesji ! Dlatego opisuję to tak dokładnie bo nie mam jak się podeprzeć fotkami
Wiatr był tak silny że wywracał krzesła ale nie poddawaliśmy się - pojechaliśmy ostro na dwa baty !
To była nauka na zasadzie wrzucenia na głęboką wodę kogoś kto pływać nie umie . Koleżanka zadziwiła mnie swoją wytrwałością , uporem - mimo mokrego tyłka i rozwichrzonych włosów śmigała batem aż miło . Przetestowaliśmy kilka rożnych zestawów - denny, z półopadu, frangielka , łowienie czterometrową uklejówką i batem karpiowym Milo . Jedynie w tych warunkach nie było szans żeby połowić z typowego opadu małym spławikiem . Nie potrafiłem jej też nauczyć gruntowania bo spławik i tak był połowę czasu pod wodą wychodząc tylko między falami. Początkowo miała kłopoty z zobaczeniem spławika i wyczuciem co jest falą a co braniem - ale niewiele czasu potrzebowała by wpaść w rytm fal i ciągnąc rybę za rybą. W pewnej chwili do wiatru dołączył intensywny ale krótki deszcz ...
Miejscówka nęcona przez ponad tydzień ziarnem i pelletem więc początkowo łowiliśmy wielkie krąpie - nawet takie ponad 30cm, czasem mniejsze plotki, wzdręgi, leszczyki. Nie zdziwiło mnie gdy po kolejnym braniu dziewczyna poczuła ,,zaczep" który po chwili ostro odjechał w bok zrywając przypon. Po chwili ja miałem to samo - szybkie zniknięcie spławika, zacięcie - ryba pozornie niewielka płynie pod same nogi i nagle - petarda na środek, po przyponie. Tylko amur robi takie cuda. Wyjąłem więc moją matchówkę z lekkim spławikiem 0,8g którym w tych warunkach dało się rzucać na głębokość 3,5m i utrzymać zestaw w miejscu z połową szczytówki pod wodą. Na hak z gumką truskawkowy dumbels i po kilku minutach pierwszy amur - odjechał kilkanaście metrów na jezioro na wyjącym hamulcu , szarpnął łbem - i nie ma haczyka.. Potem jeszcze cztery podobne brania w kilkunastu minutowych odstępach , wściekły byłem jak cholera bo chciałem się pochwalić Karolinie piękną torpedą a tu pech , albo zrywały przypon albo się wypinały . Dopiero pod wieczór wiatr przycichł ale wtedy też brania ustały, zanikł efekt naturalnego nęcenia wodą podmywającą brzeg ...
Ogólnie mimo przygód sesję uważam za udaną , cieszę się że mogłem naszej koleżance cos pokazać, czegoś nauczyć , mam nadzieję że się jej to przyda . Nie wkładaliśmy złowionych ryb do siatki ale myślę że z 8 - 10 kilo tego było na pewno, królowały wielkie wypasione krąpie które pięknie walczyły na naszych delikatnych zestawach
Karolino - dziękuję za to że byłaś wytrwała !
Dziś poszedłem sam na tą miejscówkę z dwoma methodami - i nie miałem ani jednego brania amura, złowiłem tylko jednego krąpia ok 30 cm i nic więcej. Może to nagle ochłodzenie tak zadziałało. Ale nie poddaję się - nęcę od wtorku dalej
Gratulacje dla wszystkich łowców !