Dziś postanowiłem się odchamić i pojechałem na Szczęsne.
Mijam ludzi, pytam... i oczywiście kipsko...
Mhm, jak zawsze.
Rozłożyłem się, zanęciłem jedno miejsce zanętą z ręki, drugie pelletami mini-spombem i jazda. Pół godziny cisza. Potem niemrawe brania na zanęconym z ręki. Zaczynam kombinować. Jaskrawe przynęty nic. Ryba siedzi w zanęcie, ale nie chce zassać. Pikantna kiełb - jest branie i piękny pełnołuski 55 na macie. I znowu ciągłe pociągnięcia, niezacięte brania... dodanie lavy pik. kiełb. na podajnik ewidentnie zwiększyło zagęszczenie ryb w łowisku.
Wtedy postawiłem na słodycz i założyłem pellet ananas/śmietanka od Harisona. Jezusiczku... od razu pierhdut i po 10 minuta karp zaledwie 67 cm, ale aż 10,5 kg (widzieliście kiedyś coś takiego? Wrysować dałby się w koło) ląduje na macie. Potem bum, drugi ponad dyszka (ważyłem je). Potem kilka takich poniżej dychy, ale w okolicach 8. Wszystko przeplatane pięknymi karasiami 30 - 40 cm. Generalnie jak schodziłem, to już mnie ręka bolała.
Banan na gębie jest