Wczoraj wybraliśmy się z Wonskim i Omanem na łowisko Pod lasem w Rybniku.
Miejsca zarezerwowane wcześniej niestety były zajęte (jeszcze tam rezerwacje kuleją) i siedliśmy w nowym miejscu, które było wolne.
Rybki za bardzo nie współpracowały, ale goście dali mi kość, szczególnie Oman
Oczywiście musiałem złowić paskudę i wpadło kilka karpi z czego jeden około 3kg, nie ważyłem, ale zrobiłem zdjęcie bo była taka posucha, że szok.
Chłopaki na wodzie zaczęło się coś dziać od około 19 i wtedy wpadł ten karp, ale najlepsze było podczas pakowania się.
Zostałem tylko ja i ekipa z rybaczówki, która postanowiła "wywozić" swoje zestawy karpiowe.
Koleś jest niezły kozak i buta wpław chodził lub pływał po stawie lokując swoje przynęty.
A propo Oman łowiłeś w najlepszym miejscu, tam gdzie rzucałeś wędki jest wybrany muł przez karpie i jest twarde podłoże, pokazał mi jeszcze kilka takich miejsc, tam gdzie stoi jest twardo
Od właścicieli kupiłem też trochę peletu 2, 6 i 8 mm, który jest podobno kilerem na karpie i karasie, jedno trzeba im przyznać - przy tej rybaczówce zarzucili zestawy do tej zatoczki, co ja łowiłem i po chwili mieli karpia 8kg i 3kg - będziemy testować te pelety. Woda ma chyba fajny potencjał, jest cicho i nie ma aż takiego tłoku. Szkoda tylko, że mało jest lina i rzadko go ktoś łowi, ale mają podobno coś dopuścić. Chłopaki dzięki za niedzielę i dzięki Wonski, że chciałeś po mnie przyjechać gdybym nie był w stanie
Uzupełnię nieznaczne relację Macieja
Plan był taki, by zjawić się ok 6-tej rano na wodzie i powędkować do 15-tej, może 16-tej. Najbardziej owocne były ostatnie 2 godziny, przynajmniej dla mnie i Dominika (Oman). Coś udało się złowić, parę brań było, ale niestety bez rewelacji. Przynęty i towar wiadomo, może robić różnicę, ale chyba ryby niespecjalnie były aktywne.
Na "dzień dobry" nieprzyjemna sprawa, bo zarezerwowane przeze mnie miejsca były zajęte. Nie wiem więc po co tablica z rozpiską na rybaczówce i moje nazwisko obok... no cóż...
Większego wyboru nie było i usadowiliśmy się tam, gdzie było wolne. To oznaczało jednak łowienie w bliskiej odległości linii wysokiego napięcia, która przebiega przez część łowiska. Nieopatrzny rzut i zestaw lądował na drutach, o czym boleśnie przekonał się Dominik i stracił jeden zestaw. Na szczęście miał najwięcej brań i chyba najwięcej karpików na koncie- największy ok 60cm.
Ja złowiłem 2 karaski, 2 leszczyki, 2 lub 3 karpiki. Brań miałem nieco więcej, ale były delikatne i trudne do przycięcia. Maciej oczywiście wydłubał jesiotra, jakże by inaczej
Pod względem wędkarskim więc dość słabo, za to dopisało towarzystwo i humor, przynajmniej mnie
Poruszyliśmy więc wiele poważnych tematów, jak zastosowanie laćków w relacjach damsko- męskich. Omówiliśmy modne szorty córki właściciela łowiska. Zamówiłem pizze mając telefon do jednej pizzerii, a menu z drugiej, na dodatek przy szczątkowym zasięgu telefonu. Pani z pizzerii zamiast "mało sera", usłyszała "w ch*j sera" najwyraźniej, w związku z czym, po powrocie do domu, waliłem jak dzik po żołędziach
Ostatecznie po "obiadku" rozkręcił się Dominik i zaczął skandalicznie się zachowywać wobec Maćka, łowiąc rybę za rybą. Nasz gospodarz poczuł się urażony, gdyż ugościł nas po królewsku, a tu takie coś... Grzeczny jednak do końca zasugerował delikatnie, że czas naszej wizyty nieco się przedłużył
Pouczył nas też, że
pakowanie zaczynamy od zwinięcia zestawów.
Mimo wszystko było zdecydowanie
lepiej niż w robocie! Pora zaprosić Maćka w nasze okolicy, u mnie na stowarzyszeniu byłoby spoko, ale potrzebna jest karta wędkarska (ta biała), której Maciej nie ma. Pozostaje więc jakaś komercja
Zdjęć mam niewiele, większość porobił Dominik.