Dziś znowu Batorówka.
Na miejscu o 9:00 a tam zawody wędkarskie?
Nie. Poprostu tłum wędkujących. Wszystkie miejsca zajęte. Wszystkie. Gdyby nie rezerwacja stanowiska przez Panią Renate, specjalnie dla Ewci, mógł bym wracać domu.
Od 9:30 do 15.
W tym czasie złowiłem 3 karasie. Ewcia nic. Obok sąsiad po prawej czasami jakiegoś karasia.
Po lewej dwójka panów ciągnęła karpie 20 metrów po za naszym zasięgiem, po każdym naszym braniu bąbardując swoje łowisko 20 kulkami... karpiarze
U nas ciągle nic.
No to zrobiłem pellet ostatniej szansy i potuptusiałem na drugą stronę łowiska do Mariusza i Janusza z Feeder Funs. Marcin niestety pojechał do domu niedługo wcześniej.
A na miejscu co rzut to ryba. Pełna sielanka. Karasie, karpie, jazie...
Mariusz odławiał karasie z częstotliwością RKM-u. Janusz też nie miał za dużo wolnego czasu. Oczywiście jeden jak i drugi zaliczyli podwójne branie...
Ok. Ryba ewidentnie na drugim brzegu
Nic nie ujmując umiejętnością chłopaków... bo przecież dlaczego ja nie łowię?
Po powrocie pellet kiełbasiano paprykowym z chilli do podajnika rzut i po 5 minutach jest leszczyk
Rzut i po 3 minutach jest karaś.
Czyżby ryba wróciła?
Po kolejnej godzinie bez brania wyciągam spławik.
Rzut jest ryba.
Ok.. Nie o to nam dziś chodzi.
Po 7 godzinie Ewcia ma branie i długą zabawę.
Na macie ładuje karp.
Odchaczenie tarowanie i ważenie. Jest dwucyfrówka.
Oto Pan 10.000kg
W punkt.
Następne dwie rybki moje.
6kg
Warunku atmosferyczne zrobiły swoje. Ale jak myślę nad tym na spokojnie, kilka błędów popełniliśmy. Mogło być lepiej.
Są wnioski na przyszłość.
Dziś
Batorówka 1:0 Ja
Wysłane z mojego SM-G930F przy użyciu Tapatalka