To mój pierwszy post w wynikach, ale wiadomo zawsze musi być ten pierwszy raz
W niedzielę wybrałem się z kolegą na niewielkie jezioro klubowe w Petworth Park ( płd. Anglia ). Pogoda sprzyjała wędkowaniu - pochmurno, ok 16 - 18 stopni Celsjusza i lekki wiatr + lekka fala na wodzie. Wędkować zaczęliśmy ok 11.30. Ja nastawiłem się na leszcza, uszykowałem sobie mojego pickera z 25g koszykiem, do ktorego ładowałem zanętę słodką o smaku marakuji + białe robaki i dużo kukurydzy. Na haku przez całą sesję 2 ziarna słodkiej kuku. Trochę się zastanawiałem czy o tej porze słodka, a w zasadzie bardzo słodka zańęta sie sprawdzi, ale było ok
Po wstepnym zanęceniu miejscowki kilkoma koszykami za pomocą klipsa no kołowrotku ( robiłem to pierwszy raz ) ulokowałem zestaw ok 30 - 40m od brzegu. Po ok 2h miałem na konce 4 okazałe leszcze ( 50cm, 45cm, 50cm i mniejszy 35cm ). Byłem więc zadowolony z obranej taktyki i wybranego przeze mnie miejsca.
Niestety kolega łowił 7m batem i miał tam tylko 1m głębokości więc chciał przeniesc sie w stare sprawdone miejsce. Jako że na tym łowisku z parkingu do jeziora jest ok 400m, zawsze staramy ograniczyc ilość sprzetu do niezbednego minimum i mieliśmy jeden podbierak, więc z kolegą nie mogliśmy sie rozdzielić. W końcu uległem namową i przenieślismy sie w inne miejsce. Prawdopodobnie gdybym został, złowiłbym jeszcze kilka ładnych łopat lecz raczej nie złowiłbym swego pierwszego w życiu lina ( wędkuje od 16msc ), który mierzył aż 51cm
Od razu poczułem że to nie leszcz, ryba chodziła na prawo i lewo, lecz po ok 3min holu była moja
Wpadł jeszce leszcz 40cm + 2 płocie ok 25cm. Wypad mega udany. Niestety lina nie zważyłem, mogł ważyć ok 2kg?
Załączam 2 fotki - są jakie są - kolega skupił sie na rybie a nie uśmiechu łowcy