Gratulacje dla tych co jeszcze moczą kije (bez powodzenia) i tych co jeszcze łowią rybki
Dziś ja się wyrwałem na kilka godzin na komercję powalczyć z jesienną pogodą i może upolować jakiegoś karpika. Pogoda średnia - poranek całkiem całkiem a około południa zaczęło siąpić wiec około 14 się zwinąłem. Łowiłem na dwie wędki: jedna miała stałe pielęgnowane miejsce kilka metrów od brzegu łowiska, a drugą szukałem ryb w różnych kierunkach i próbowałem wiele przynęt. Początek był bardzo obiecujący, bo chwilę po zarzucie zestawu ugięcia szczytówki, niestety ugięcia to wszystko co się podziało przez pierwszą godzinę. Po godzinie na "pierwszej wędce" odjazd i na brzegu wylądował karpik 3-4 kg.
Potem sporo kombinowania i cisza. Po 2 godzinach "podsypałem" solidniej na pielęgnowanej miejscówce i doczekałem się brania. Ryba na początku pozwalała się prowadzić bardzo gładko, dlatego byłem w szoku jak pod brzegiem zobaczyłem dużego amura - on zauważył podbierak i zaczęła się zabawa kilka odjazdów i muzyka z kołowrotka
. W końcu na macie wylądował amur 11,8 kg ponad 110 cm. To mój pierwszy amur na metodzie (zawsze się trafiały na spławiku) i jednocześnie mój rekordowy i to jeszcze w listopadzie.
Więcej rybek już nie złowiłem, obie rybki złowione na "ringesa pomarańczową czekoladę".
Do domu wróciłem bardziej niż zadowolony
i chyba jeszcze nie zamykam sezonu...