Dzisiaj także i mi udało się w końcu wyskoczyć nad wodę. Wcześnie rano zawiozłem moją Panią do pracy, po czym udałem się na żwirownię. Na miejscu ulga, po niedawnym lodzie ani widu, da się łowić
4 i pół godzinki machania fedderami, metoda i klasyczny koszyk z robactwem, niestety nie przyniosło brania. Nie szkodzi, rybki nie były dzisiaj najważniejsze. Chciałem się odchamić i pożegnać sezon
Taki piękny poranek mnie przywitał...
Wracając już do domu, nie mogłem sobie odmówić i odwiedziłem "swój" odcinek Odry.
Te kilka chwil nad rzeką i żwirownią, na jakiś czas podładowało moje baterie
Pozdrawiam zapaleńców i wesołych życzę