Michał, nie chce się rozwodzić nad tym, ale nie do końca masz rację. Ja sam jeszcze się uczę (3 rok studiów) i jakoś nie czuję takich braków w edukacji jak u tych z filmu. To nie jest wina programu nauczania, choć oczywiście nie uczyli mnie tyle co "was" tj pokolenia lat 70, 80 i wcześniej. Największe kalectwo odczuwałem w matematyce. W gimnazjum i średniej człowiek zawsze miał 4-5, poszedł na studia, a tu matma jak dawniej podstawa w liceum i zrobił wielkie oczy. Oj długo siedziałem nad książkami, żeby zaliczyć całeczki i tym podobne (nie ma tego w podstawowym programie liceum).
Wracając do tematu. Taki stan wiedzy jak u osób z filmu jest powodem podejścia do ucznia. Dawniej, wiem to tylko z podań i legend, była dyscyplina. Teraz uczniowie olewają szkołę, bo nic im za to nie grozi, a za podniesienie głosu na ucznia nauczyciel traci pracę. Zmieniło się to nawet na przestrzeni ostatnich 15 lat. Pamiętam, jak wracałem do domu ze słabą oceną, to był solidny opr i nie było tłumaczenia, że "pani się na mnie uwzięła", a w samej szkole zdarzały się jeszcze przypadki, że linijka szła w ruch, zwłaszcza u nauczycieli starej daty, jednak każdy, kto dostał, wiedział za co i się nie skarżył. Teraz to pier****ne bezstresowe wychowanie doprowadza do takich sytuacji, że koleś w rurkach i chełmofonie rodem z Rudego nie ma pojęcia o historii swojego kraju. Ja miałem zawsze, mogę powiedzieć "bat nad głową", choć nie trzeba mnie jakoś było zbytnio gonić do nauki, mam brata 12 lat i teraz to jest masakra. A on i tak, podobnie jak ja, nie ma możliwości oszukać rodziców, że jak już pisałem "pani się uwzięła", bo Mamuśka uczy w szkole, do której chodzi.
Tak więc moim zdaniem taki stan rzeczy nie jest winą tylko i wyłącznie szkolnictwa, ale ogólnej polityki jak już powiedziałem "bezstresowej" i wychowania w domu, a przede wszystkim poje****ch czasów, gdzie najważniejszy jest pieniądz, a człowieka ma się za nic.
Miałem się nie rozwodzić..
Przepraszam za OT.