Podsumowanie sezonu 2014Zachęcam do podsumowań mijającego sezonu 2014!
Dla mnie był to sezon wędkarsko dość słaby.
Dobry był tylko pod tym względem, że warunki osobisto-zawodowe pozwoliły na częstsze niż zazwyczaj wypady nad wodę.
Niestety większa ilość czasu spędzona nad wodą nie przełożyła się na ilość brań i złowionych ryb.
W sezonie 2013 spędziłem o połowę mniej czasu na rybach, a z rybami - zarówno ilościowo, jak i jakościowo – było o wiele lepiej.
Być może jest to związane z ubożeniem rybostanu naszych wód lub też z niewątpliwie zmieniającym się klimatem. A może i z jednym, i z drugim.
Dodać należy, że właśnie efekt gazów cieplarnianych powoduje, że okres, w którym możemy połowić na „długie” wędki znacznie się wydłuża. Dawniej o tej porze siedzielibyśmy już na lodzie.
Niestety, poza miłą dla oka niezamarzniętą wodą, nie ma co liczyć na lepsze brania – ani tak późną jesienią, ani wczesną wiosną.
Na początku mojego raportu podkreślam, że dotyczy on tylko i wyłącznie wód PZW oraz tylko i wyłącznie wód stojących.
Nad wodą byłem ok. 100 razy. W 90% były to wyprawy wagglerowo-feederowe, w 10% spinningowe.
Wyprawy obejmowały wody okręgów: katowickiego, częstochowskiego i opolskiego.
Lód na początku 2014 był bardzo słaby. Topniał i znów się tworzył. Był na Śląsku bardzo cienki i łowienie było dość ryzykowne. Na spławik i mormyszkę z lodu pociągnąłem same małe płotki. Na spinning zaledwie parę okoni, z czego ani jeden nie przekroczył 25 cm. Tylko jeden mógł mieć >35 cm, ale spiął się przy podejściu pod przerębel. Oczywiście te słabe wyniki podlodowe wynikają w dużej mierze z tego, że lód był bardzo cienki i nie miałem możliwości dotarcia do łowisk. Tak więc nie można tego oceniać w kategorii słabego/dobrego żerowania ryby pod lodem.
Wiosną na ulubionych zbiornikach zastałem pełno zielska. Zielsko każdego możliwego rodzaju: moczary, rdestnicy i jakiegoś takiego śliskiego mchu oblepiającego całe dno zbiornika. Ewidentnie „zasługa” zimy bez zimy.
Później, od wiosny, do dnia dzisiejszego:
- 13 linków do 39 cm (żaden nie przekroczył w tym sezonie 40 cm)
- 16 karpików do 5 kg (celowo piszę karpików, bo w tym sezonie nie byłem ani razu na wyprawie stricte karpiowej)
- duża płoć brała wyjątkowo słabo. Dziwne też było, że jej tarła prawie nie było widać. Na zbiornikach, na których łowiłem, tarła się głównie w nocy. Ładniejsze płocie połowiłem wczesną wiosną i potem jeszcze trochę na przełomie czerwca i lipca. Tylko 2 płocie przekroczyły o centymetr 30 cm. Udało mi się trafić na pewnym zbiorniku okres, kiedy połowiłem trochę takich 25-28 cm, ale i tak w tym sezonie płoci było o 50% mniej niż w zeszłych latach. Za to bardzo aktywna była krasnopióra. Od wczesnej wiosny gryzła jak wściekła.
- kilka lepszych krąpi po 40 cm
- leszczy parę od 40-50 cm, za to skarłowaciałych chyba z tonę
- jazia w zbiornikach, w których w zeszłym roku łowiłem ładne okazy, w tym roku nie uświadczyłem
- karasia złocistego w zbiornikach, w których w zeszłym roku łowiłem ładne okazy, w tym roku nie uświadczyłem.
Jesienne sandaczowanie (spinning + żywiec) zaowocowało łącznie 3 sandaczami gigantami o długości 30-40 cm.
Powiesiło się kilka szczupaków na gumę, ale żaden nie przekroczył 55 cm.
Duże okonie też póki co nie chciały współpracować ze spinningiem.
Jak wspomniałem wyżej, celowo opisałem wyniki na wodach PZW.
Na wodzie sekcyjnej wyniki były o wiele lepsze.
Ciekaw jestem jaki ten rok był dla Was. Szczególnie w porównaniu do lat ubiegłych.