Nie każda ryba nadaje się do siatki. Drapieżnik jak sandacz czy szczupak źle sobie radzą w siatce, z karpiowatych zaś brzany. Oczywiście pstrągi też się nie nadają, duże ryby też mogą mieć problemy. Więc warto pomyśleć, czy każdą rybę tam umieszczać
Co do samego sensu siatek - wyczynowcy zazwyczaj mają siatki przepisowe i umieją się z nimi obchodzić. Bo siatka to nie tylko sam fakt jej posiadania. Trzeba ją umieścić w odpowiedni sposób w wodzie, na rzece tak aby ryba mogła się ustawić pod prąd, rozciągnąć, zatopić. Musi być umieszczona w wodzie głębszej, dlatego na wolno schodzących brzegach wędkarze z siatkami łowią z platform między innymi, aby ryby przeżywały. Bo nasłoneczniona i ciepła woda na płyciźnie ma mało tlenu i ryby będa padać. W Polsce wiele siatek jest kiepska, są krótkie, mają małą średnicę, mało kręgów. Standardem powinno być 3 metry, zresztą to chyba minimum aby wystartować w zawodach teraz.
Bardzo często użycie jej nie warte jest zachodu, jeżeli wypuszczamy ryby. Oprócz zawodów i treningu, gdzie licznik nie wystarcza, siatek używają wędkarze robiący sobie zdjęcia lub filmy, czy to na potrzeby jakiegoś filmu, artykułu, do 'portfolio'. Złowienie 40 leszczy w 12 godzin i wypuszczanie ich na bieżąco na filmie nie wygląda tak okazale jak umieszczenie ich w siatce i zrobienie sobie z nimi zdjęcia czy ujęć na koniec. Nie trzeba ukrywać, że rybom to nie służy. Tak jak w karpiarstwie. Dobre zdjęcie karpia to często spory wysiłek (zwłaszcza ryby) i czas
Te 40 leszczy podczas wyciągania i sesji, na pewno 'poczuje' takie coś. Ryby są przygniatane, wyskakuja z siatki podczas filmowania, brudzą się.
Ogólnie uważam, że siatki nie są mi potrzebne, nie muszę sobie ani światu niczego udowadniać. Ryby czują się lepiej, ja również. Smród siatki po już kilku rybach - takich leszczach jest bardzo dokuczliwy, śluzu zostaje na niej bardzo sporo, który po wysuszeniu jakby zanika, ale po zamoczeniu znowu się uaktywnia. Jak siatkę trzymamy w specjalnych opakowaniach, i nie przesuszymy, to można łowiąc na różnych wodach przenosić wirusy i bakterie. W UK prawdopodobnie karpiarze i chciwi właściciele jednego łowiska pod Londynem sprawili (nie zamknęli go mając infekcję), że rozniesiono wirusa po łowiskach w okolicach stolicy UK i sąsiednich hrabstw, co uśmierciło wiele karpi, w tym rekord UK. Łowisko Walthamstow, na którym czasem łowiłem a które tak często nawiedzał Kamil (kop3k), zostało spacyfikowane właśnie w ten sposób. Dlatego siatki trzeba suszyć dokładnie - jednak jak jest zimno, jest to utrudnione, nie każdy ma czas czekać po zakończeniu łowienia aż siatka wyschnie... W Polsce KHV (wirus atakujący karpie) jest problemem u hodowców, nieuwaga - i mogą być problemy. Ten wirus co zabił tyle ryb w UK w tym roku uaktywnia się gdy woda ma temperaturę wyższą niż 14 stopni dopiero, a więc na wiosnę.
Czy potrzebujemy więc siatek? Osobiście bym się skłaniał, aby robić rybom zdjęcia osobno jak możemy, ewentualnie dbać o to, aby nie działa im się krzywda. Trochę sami możemy siebie zapytać, po co nam właściwie jest nam ona potrzebna. Dla zaspokojenia własnego ego?
Ja uważam siatkę za skórę nie wartą wyprawki. Im więcej ryb tym więcej zachodu ze wszystkim, większy smród. Lepiej wypuszczać na bieżąco. Ewentualnie sprawić sobie siatkę zawodniczą o odpowiedniej długości i średnicy, aby móc wystartować w zawodach (np. na zlocie SiG). I nie oszczędzać. Tanie siatki gorzej schną, są cięższe i 'biorą' więcej śluzu. W samochodzie później można 'zejść' po dobrej sesji, bez klimy lub otwartych okien nie daje się wytrzymać. Ciężko ją suszyć, pranie jej w domu grozi rozwodem. Dlatego wiele osób woli siatki małe, poręczniejsze, ale znacznie gorsze dla ryb