No Dominik słusznie muszę mu założyć sprawę, że przymuszał mnie do nielegalnego handlu.
Ale tak na marginesie to tymi cytatami z którymi spotykam się niemal codziennie, chciałem pokazać skalę całego problemu i mentalności ludzkiej.
Na wędkarza, czy też osobę łowiącą nad wodą czeka cały łańcuszek pokarmowy społeczeństwa, który go otacza. Rolnik chcę rybę, bo dał wór kukurydzy, na rybę czeka Matka, żona, kochanka, sąsiadka bo przecież poszedłeś nad wodę to coś zawszę musisz do garnka coś wrzucić. Jak nałowisz za dużo lub nie chcesz już ryb to dzwonisz do syna, córki czy innego pożeracza ulubieńca mięsa rybnego aby tylko ich zadowolić czasami bezsensu na zapas.
Obracam się w środowisku rolniczym często, i tutaj kolejne dwa przykłady:
Kolega zamożny ponad 100ha przez jego grunty przechodzi rzeka, mógłby co rano kawior na śniadanie jeść, a co robi: zakłada siatki na rzece bo lubi rybę i tyle, nie ważne czy ma tarło czy nie, a lepiej kiedy ma tarło szczupak bo widłami je goni... Twierdzi że może, bo mu się należy: raz bo wszyscy tak na wsi i okolicznych wsiach robią, dwa to jego rzeka i nikogo nawet straży rybackiej na swoje grunty nie wpuści - (znam przepisy, wiem co chcecie odpowiedzieć).
Drugi rolnik do mnie mówi: Panie Darku kiedyś to łowiłem, dziś nie mam czasu, a i po co bezsensu tracić czas jak Ci co stoją pod sklepem to codziennie za 4 zł kg sandacza, okonia czy szczupaka przyniosą...
Wędkarz od zarania dziejów pomijał rybaka i karmił wszystkich wokoło (w takiej samej kulturze byłem wychowywany) nikt dzisiaj nie chcę zrozumieć, że czasy minęły, że ryb nie ma, a polityka i gospodarka wodna musi się zmienić. Sami doprowadziliśmy do tego, że "W Polsce tylko ryba nie bierze"
Wyedukować innych jest trudno, tym bardziej jak jesteś w sklepie wędkarskim i opowiadasz jakie okazy nie złowiłeś i że je wypuściłeś, wszyscy patrzą na mnie jak na dziwka, ale w d... to mam zawsze lubiłem iść pod prąd