Autor Wątek: Gospodarka Rybacka w PZW - moje spojrzenie  (Przeczytany 108972 razy)

Online Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 32 518
  • Reputacja: 1977
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Gospodarka Rybacka w PZW - moje spojrzenie
« Odpowiedź #645 dnia: 16.03.2018, 11:00 »
Przepraszam za OT.
Liptal, i zobacz. Powstaje nam na zalewie wielkie przedsięwzięcie, podobno jedna z większych inwestycji tego typu w kraju. I gdyby MIASTO odebrało ten zbiornik PZW i zrobiło na nim łowisko specjalne, monitorowane, z ochroną, powiedzmy za 15 zł/dzień... Ile to by kasy do miejskiego budżetu było.
Ale nikt nie rozumie tego, że ryby trzeba chronić. Założę się, że oni "pomyśleli" o wędkarzach i zrobią parę pomościków, stanowisk... Tylko że ryb nie będzie, bo dalej nikt tego wszystkiego nie będzie pilnował.
Krwawy Michał

Purple Life Matters

Offline mjmaciek

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 15 231
  • Reputacja: 895
    • Galeria
  • Lokalizacja: Polska
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Gospodarka Rybacka w PZW - moje spojrzenie
« Odpowiedź #646 dnia: 16.03.2018, 11:01 »
Nie tak dawno rozmawiałem tel.z Panią Renatą chyba z godzinkę ile ich to kosztuje pracy i wyrzeczeń to nie będę opowiadał, powiem tylko ,że właściciele mają czasami dość.To jest orka 24 na dobę.

No i znów kłania się to co pisałem. Tam ktoś pracuje, wyrywa sobie żyły, ale to jego praca, zarobek, chleb. W PZW mamy stowarzyszenie, które dzieli się na klientów, tych którzy pracują społecznie i tych, którzy zarabiają. Nikomu nie ujmując, to inaczej nie będzie wyglądało, dopóki nie będzie zaangażowania wędkarzy. Płacę składkę, jadę na ryby, siadam na stołeczku, popijam piwko i mam wyje***e. Ustalane są jakieś bzdurne składki za "czyn społeczny"... Powinna być obowiązkowa opłata 150 złotych i koniec kropka. Nająć malarzy, nająć ludzi do pielęgnacji zieleni, nająć księgową, nająć konserwatora, cholera wie kogo jeszcze.
Firmy zewnętrzne. Poszło by dużo więcej kasy, ale była by przejrzystość majątkowa i temat załatwiony. Teraz, ciężką pracą wielu ludzi związek oszczędza miliony złotych, ale tego się nie docenia. Wtedy będzie komercja z prawdziwego zdarzenia! Płaci ktoś 300 złotych a oczekuje komercji. To ja pytam, za jakie pieniądze? Jak można w ogóle porównywać PZW do komercji. Komercja, żeby się utrzymać pobiera opłaty rzędu 10-30 złotych za dzień wędkowania! Liczmy 10, to mamy prawie 4 tysiące złotych rocznie. Gratuluję umiejętności logicznego myślenia wszystkim, którzy porównują komercje do PZW.  :facepalm:

Hm... ciekawe jak można porównać komercję do pzw .... ???
To co piszesz sama prawda...

Ja myslę że zamiast nokilów... - lepiej wprowadzić w kołach licencje według swoich zasad płacisz dużo - ale i wymagasz dużo...
Daje sobie łape uciąć że po 5 latach w pl 80% wód było by licencjami - każdy miał by w pompie pzw - i dzike nie dostepne przez ryby pzw  wody 8) :P ;)

Zgadzam się. Łowiska licencyjne są przyszłością. Nie oszukujmy się, łowiska ogólnodostępne to fikcja. Nikt nie jest w stanie tego ani utrzymać, ani sfinansować ani też odpowiednio tym gospodarować.
Zawsze w jakiś sposób to się minimalnie równoważy, bo po drugiej stronie wędkarzy, którzy mocno wody eksploatują są wędkarze, którzy opłacają składki a na wędkowanie nie mają czasu, są też no killowcy, którzy łowią ale znów ryb nie zabierają. Mimo wszystko, opłaty powinny być albo dostosowane do możliwości pozyskania danej ilości ryb (czyli limit x cena - opłaty związane z członkostwem = cena ostateczna zezwolenia), albo być niskie ale zakładać zmniejszenie limitów, które to będą wprost proporcjonalne do poniesionych przez wędkarza kosztów. Ceny mogą być promocyjne, atrakcyjne, bo to wyrówna ta zróżnicowana presja. Jednak nie może to być aż tak drastyczne jak jest obecnie. Dodatkowo opłaty organizacyjne. Jeśli więc będą powstawały łowiska licencyjne, zarządzane bezpośrednio przez koła, gdzie kwoty za zezwolenia pozwolą odpowiednio zarządzać takimi łowiskami, zarybiać, dbać o nie to nic nie stoi na przeszkodzie byśmy mieli namiastki komercji, nawet na łowiskach, na których ryby będzie można zabierać.

Co do kasy sprawa jest prosta.
W cenie licencji istnieje mozliwość wzięcia ryb zgodnie z regulaminem licecji - ale liczone 1 kg ryby wzietej wedle cen rynkowych do tego amortyzacja łowiska + na cele sportowe - i mamy opłate za korzystanie.
Ludzie ja tego wogóle nie czaję co sie dzieje...
Sprawa jest prosta jak budowa cepa...
Chce cie z licencji więcej miecha - dosypuje sie miecho....
Okazy i ryby gatunkowe cenne - są wykluczone z zabierania - i tyle w temacie..
A tak teraz mamy nedze na pzw - i jak chcesz łowić płać jak za zborze.... np. za dwa kije na komercji 50 zł na dobe.....
Szok i marmolada....
Maciek

Offline matchless

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 167
  • Reputacja: 356
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: tyczka
Odp: Gospodarka Rybacka w PZW - moje spojrzenie
« Odpowiedź #647 dnia: 16.03.2018, 11:05 »
Nie tak dawno rozmawiałem tel.z Panią Renatą chyba z godzinkę ile ich to kosztuje pracy i wyrzeczeń to nie będę opowiadał, powiem tylko ,że właściciele mają czasami dość.To jest orka 24 na dobę.

No i znów kłania się to co pisałem. Tam ktoś pracuje, wyrywa sobie żyły, ale to jego praca, zarobek, chleb. W PZW mamy stowarzyszenie, które dzieli się na klientów, tych którzy pracują społecznie i tych, którzy zarabiają. Nikomu nie ujmując, to inaczej nie będzie wyglądało, dopóki nie będzie zaangażowania wędkarzy. Płacę składkę, jadę na ryby, siadam na stołeczku, popijam piwko i mam wyje***e. Ustalane są jakieś bzdurne składki za "czyn społeczny"... Powinna być obowiązkowa opłata 150 złotych i koniec kropka. Nająć malarzy, nająć ludzi do pielęgnacji zieleni, nająć księgową, nająć konserwatora, cholera wie kogo jeszcze.
Firmy zewnętrzne. Poszło by dużo więcej kasy, ale była by przejrzystość majątkowa i temat załatwiony. Teraz, ciężką pracą wielu ludzi związek oszczędza miliony złotych, ale tego się nie docenia. Wtedy będzie komercja z prawdziwego zdarzenia! Płaci ktoś 300 złotych a oczekuje komercji. To ja pytam, za jakie pieniądze? Jak można w ogóle porównywać PZW do komercji. Komercja, żeby się utrzymać pobiera opłaty rzędu 10-30 złotych za dzień wędkowania! Liczmy 10, to mamy prawie 4 tysiące złotych rocznie. Gratuluję umiejętności logicznego myślenia wszystkim, którzy porównują komercje do PZW.  :facepalm:

Hm... ciekawe jak można porównać komercję do pzw .... ???
To co piszesz sama prawda...

Ja myslę że zamiast nokilów... - lepiej wprowadzić w kołach licencje według swoich zasad płacisz dużo - ale i wymagasz dużo...
Daje sobie łape uciąć że po 5 latach w pl 80% wód było by licencjami - każdy miał by w pompie pzw - i dzike nie dostepne przez ryby pzw  wody 8) :P ;)

Zgadzam się. Łowiska licencyjne są przyszłością. Nie oszukujmy się, łowiska ogólnodostępne to fikcja. Nikt nie jest w stanie tego ani utrzymać, ani sfinansować ani też odpowiednio tym gospodarować.
Zawsze w jakiś sposób to się minimalnie równoważy, bo po drugiej stronie wędkarzy, którzy mocno wody eksploatują są wędkarze, którzy opłacają składki a na wędkowanie nie mają czasu, są też no killowcy, którzy łowią ale znów ryb nie zabierają. Mimo wszystko, opłaty powinny być albo dostosowane do możliwości pozyskania danej ilości ryb (czyli limit x cena - opłaty związane z członkostwem = cena ostateczna zezwolenia), albo być niskie ale zakładać zmniejszenie limitów, które to będą wprost proporcjonalne do poniesionych przez wędkarza kosztów. Ceny mogą być promocyjne, atrakcyjne, bo to wyrówna ta zróżnicowana presja. Jednak nie może to być aż tak drastyczne jak jest obecnie. Dodatkowo opłaty organizacyjne. Jeśli więc będą powstawały łowiska licencyjne, zarządzane bezpośrednio przez koła, gdzie kwoty za zezwolenia pozwolą odpowiednio zarządzać takimi łowiskami, zarybiać, dbać o nie to nic nie stoi na przeszkodzie byśmy mieli namiastki komercji, nawet na łowiskach, na których ryby będzie można zabierać.

Co do kasy sprawa jest prosta.
W cenie licencji istnieje mozliwość wzięcia ryb zgodnie z regulaminem licecji - ale liczone 1 kg ryby wzietej wedle cen rynkowych do tego amortyzacja łowiska + na cele sportowe - i mamy opłate za korzystanie.
Ludzie ja tego wogóle nie czaję co sie dzieje...
Sprawa jest prosta jak budowa cepa...
Chce cie z licencji więcej miecha - dosypuje sie miecho....
Okazy i ryby gatunkowe cenne - są wykluczone z zabierania - i tyle w temacie..
A tak teraz mamy nedze na pzw - i jak chcesz łowić płać jak za zborze.... np. za dwa kije na komercji 50 zł na dobe.....
Szok i marmolada....

No chyba, że wędkarze przyjmą postawę tych za granicą, wtedy opłaty mogą być symboliczne, bo zarybienia będą symboliczne a reszta pokrywa sprawy organizacyjne. Dopóki jednak wędkarze oczekują ryb w siatce i na patelni, dopóty nie możemy sobie pozwolić na takie psie składki jakie obowiązują.
Grzegorz

Offline mjmaciek

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 15 231
  • Reputacja: 895
    • Galeria
  • Lokalizacja: Polska
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Gospodarka Rybacka w PZW - moje spojrzenie
« Odpowiedź #648 dnia: 16.03.2018, 11:13 »
Nie tak dawno rozmawiałem tel.z Panią Renatą chyba z godzinkę ile ich to kosztuje pracy i wyrzeczeń to nie będę opowiadał, powiem tylko ,że właściciele mają czasami dość.To jest orka 24 na dobę.

No i znów kłania się to co pisałem. Tam ktoś pracuje, wyrywa sobie żyły, ale to jego praca, zarobek, chleb. W PZW mamy stowarzyszenie, które dzieli się na klientów, tych którzy pracują społecznie i tych, którzy zarabiają. Nikomu nie ujmując, to inaczej nie będzie wyglądało, dopóki nie będzie zaangażowania wędkarzy. Płacę składkę, jadę na ryby, siadam na stołeczku, popijam piwko i mam wyje***e. Ustalane są jakieś bzdurne składki za "czyn społeczny"... Powinna być obowiązkowa opłata 150 złotych i koniec kropka. Nająć malarzy, nająć ludzi do pielęgnacji zieleni, nająć księgową, nająć konserwatora, cholera wie kogo jeszcze.
Firmy zewnętrzne. Poszło by dużo więcej kasy, ale była by przejrzystość majątkowa i temat załatwiony. Teraz, ciężką pracą wielu ludzi związek oszczędza miliony złotych, ale tego się nie docenia. Wtedy będzie komercja z prawdziwego zdarzenia! Płaci ktoś 300 złotych a oczekuje komercji. To ja pytam, za jakie pieniądze? Jak można w ogóle porównywać PZW do komercji. Komercja, żeby się utrzymać pobiera opłaty rzędu 10-30 złotych za dzień wędkowania! Liczmy 10, to mamy prawie 4 tysiące złotych rocznie. Gratuluję umiejętności logicznego myślenia wszystkim, którzy porównują komercje do PZW.  :facepalm:

Hm... ciekawe jak można porównać komercję do pzw .... ???
To co piszesz sama prawda...

Ja myslę że zamiast nokilów... - lepiej wprowadzić w kołach licencje według swoich zasad płacisz dużo - ale i wymagasz dużo...
Daje sobie łape uciąć że po 5 latach w pl 80% wód było by licencjami - każdy miał by w pompie pzw - i dzike nie dostepne przez ryby pzw  wody 8) :P ;)

Zgadzam się. Łowiska licencyjne są przyszłością. Nie oszukujmy się, łowiska ogólnodostępne to fikcja. Nikt nie jest w stanie tego ani utrzymać, ani sfinansować ani też odpowiednio tym gospodarować.
Zawsze w jakiś sposób to się minimalnie równoważy, bo po drugiej stronie wędkarzy, którzy mocno wody eksploatują są wędkarze, którzy opłacają składki a na wędkowanie nie mają czasu, są też no killowcy, którzy łowią ale znów ryb nie zabierają. Mimo wszystko, opłaty powinny być albo dostosowane do możliwości pozyskania danej ilości ryb (czyli limit x cena - opłaty związane z członkostwem = cena ostateczna zezwolenia), albo być niskie ale zakładać zmniejszenie limitów, które to będą wprost proporcjonalne do poniesionych przez wędkarza kosztów. Ceny mogą być promocyjne, atrakcyjne, bo to wyrówna ta zróżnicowana presja. Jednak nie może to być aż tak drastyczne jak jest obecnie. Dodatkowo opłaty organizacyjne. Jeśli więc będą powstawały łowiska licencyjne, zarządzane bezpośrednio przez koła, gdzie kwoty za zezwolenia pozwolą odpowiednio zarządzać takimi łowiskami, zarybiać, dbać o nie to nic nie stoi na przeszkodzie byśmy mieli namiastki komercji, nawet na łowiskach, na których ryby będzie można zabierać.

Co do kasy sprawa jest prosta.
W cenie licencji istnieje mozliwość wzięcia ryb zgodnie z regulaminem licecji - ale liczone 1 kg ryby wzietej wedle cen rynkowych do tego amortyzacja łowiska + na cele sportowe - i mamy opłate za korzystanie.
Ludzie ja tego wogóle nie czaję co sie dzieje...
Sprawa jest prosta jak budowa cepa...
Chce cie z licencji więcej miecha - dosypuje sie miecho....
Okazy i ryby gatunkowe cenne - są wykluczone z zabierania - i tyle w temacie..
A tak teraz mamy nedze na pzw - i jak chcesz łowić płać jak za zborze.... np. za dwa kije na komercji 50 zł na dobe.....
Szok i marmolada....

No chyba, że wędkarze przyjmą postawę tych za granicą, wtedy opłaty mogą być symboliczne, bo zarybienia będą symboliczne a reszta pokrywa sprawy organizacyjne. Dopóki jednak wędkarze oczekują ryb w siatce i na patelni, dopóty nie możemy sobie pozwolić na takie psie składki jakie obowiązują.

 :thumbup:

Grzegorz powiedz mi co stoi na przeszkodzie by takie łowiska na masową skalę w każdym okręgu organizować.......????
Maciek

Offline matchless

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 167
  • Reputacja: 356
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: tyczka
Odp: Gospodarka Rybacka w PZW - moje spojrzenie
« Odpowiedź #649 dnia: 16.03.2018, 12:11 »
Nie tak dawno rozmawiałem tel.z Panią Renatą chyba z godzinkę ile ich to kosztuje pracy i wyrzeczeń to nie będę opowiadał, powiem tylko ,że właściciele mają czasami dość.To jest orka 24 na dobę.

No i znów kłania się to co pisałem. Tam ktoś pracuje, wyrywa sobie żyły, ale to jego praca, zarobek, chleb. W PZW mamy stowarzyszenie, które dzieli się na klientów, tych którzy pracują społecznie i tych, którzy zarabiają. Nikomu nie ujmując, to inaczej nie będzie wyglądało, dopóki nie będzie zaangażowania wędkarzy. Płacę składkę, jadę na ryby, siadam na stołeczku, popijam piwko i mam wyje***e. Ustalane są jakieś bzdurne składki za "czyn społeczny"... Powinna być obowiązkowa opłata 150 złotych i koniec kropka. Nająć malarzy, nająć ludzi do pielęgnacji zieleni, nająć księgową, nająć konserwatora, cholera wie kogo jeszcze.
Firmy zewnętrzne. Poszło by dużo więcej kasy, ale była by przejrzystość majątkowa i temat załatwiony. Teraz, ciężką pracą wielu ludzi związek oszczędza miliony złotych, ale tego się nie docenia. Wtedy będzie komercja z prawdziwego zdarzenia! Płaci ktoś 300 złotych a oczekuje komercji. To ja pytam, za jakie pieniądze? Jak można w ogóle porównywać PZW do komercji. Komercja, żeby się utrzymać pobiera opłaty rzędu 10-30 złotych za dzień wędkowania! Liczmy 10, to mamy prawie 4 tysiące złotych rocznie. Gratuluję umiejętności logicznego myślenia wszystkim, którzy porównują komercje do PZW.  :facepalm:

Hm... ciekawe jak można porównać komercję do pzw .... ???
To co piszesz sama prawda...

Ja myslę że zamiast nokilów... - lepiej wprowadzić w kołach licencje według swoich zasad płacisz dużo - ale i wymagasz dużo...
Daje sobie łape uciąć że po 5 latach w pl 80% wód było by licencjami - każdy miał by w pompie pzw - i dzike nie dostepne przez ryby pzw  wody 8) :P ;)

Zgadzam się. Łowiska licencyjne są przyszłością. Nie oszukujmy się, łowiska ogólnodostępne to fikcja. Nikt nie jest w stanie tego ani utrzymać, ani sfinansować ani też odpowiednio tym gospodarować.
Zawsze w jakiś sposób to się minimalnie równoważy, bo po drugiej stronie wędkarzy, którzy mocno wody eksploatują są wędkarze, którzy opłacają składki a na wędkowanie nie mają czasu, są też no killowcy, którzy łowią ale znów ryb nie zabierają. Mimo wszystko, opłaty powinny być albo dostosowane do możliwości pozyskania danej ilości ryb (czyli limit x cena - opłaty związane z członkostwem = cena ostateczna zezwolenia), albo być niskie ale zakładać zmniejszenie limitów, które to będą wprost proporcjonalne do poniesionych przez wędkarza kosztów. Ceny mogą być promocyjne, atrakcyjne, bo to wyrówna ta zróżnicowana presja. Jednak nie może to być aż tak drastyczne jak jest obecnie. Dodatkowo opłaty organizacyjne. Jeśli więc będą powstawały łowiska licencyjne, zarządzane bezpośrednio przez koła, gdzie kwoty za zezwolenia pozwolą odpowiednio zarządzać takimi łowiskami, zarybiać, dbać o nie to nic nie stoi na przeszkodzie byśmy mieli namiastki komercji, nawet na łowiskach, na których ryby będzie można zabierać.

Co do kasy sprawa jest prosta.
W cenie licencji istnieje mozliwość wzięcia ryb zgodnie z regulaminem licecji - ale liczone 1 kg ryby wzietej wedle cen rynkowych do tego amortyzacja łowiska + na cele sportowe - i mamy opłate za korzystanie.
Ludzie ja tego wogóle nie czaję co sie dzieje...
Sprawa jest prosta jak budowa cepa...
Chce cie z licencji więcej miecha - dosypuje sie miecho....
Okazy i ryby gatunkowe cenne - są wykluczone z zabierania - i tyle w temacie..
A tak teraz mamy nedze na pzw - i jak chcesz łowić płać jak za zborze.... np. za dwa kije na komercji 50 zł na dobe.....
Szok i marmolada....

No chyba, że wędkarze przyjmą postawę tych za granicą, wtedy opłaty mogą być symboliczne, bo zarybienia będą symboliczne a reszta pokrywa sprawy organizacyjne. Dopóki jednak wędkarze oczekują ryb w siatce i na patelni, dopóty nie możemy sobie pozwolić na takie psie składki jakie obowiązują.

 :thumbup:

Grzegorz powiedz mi co stoi na przeszkodzie by takie łowiska na masową skalę w każdym okręgu organizować.......????

Generalnie nic nie stoi. Takich łowisk mamy sporo, powstają kolejne. Przeszkodą jest próba wprowadzania opcji nr 1 o której pisałem czyli podniesienia składek na takie, które praktycznie w całości rekompensują zabierane ryby. Taka licencja musiała by kosztować minimum 500-600 złotych, optymalnie około 700. Przeliczając to na dni wędkowania, nie wychodzi nawet 2 złote/ dzień w roku. Ale to nie takie proste, przekonać nagle tych, którzy kiedyś płacili 100 złotych a wynosili ryb za 500. Tutaj wracam do problemu, który wcześniej omawiałem. Możliwości finansowania takich zbiorników. Jeśli nie jest to łowisko zbyt duże i mała presja jest wręcz wskazana, nie musi nam zależeć na tym, że takie osoby zrezygnują. Częściowo ich miejsca wypełnią pasjonaci, którzy są w stanie zapłacić te kilkaset złotych i łowić rzeczywiście na rybnych, pilnowanych i zadbanych łowiskach. Problem pojawia się wtedy, kiedy wielkość łowiska i jego potrzeby zarybieniowe są większe aniżeli ilość chętnych po tak drastycznych zmianach. Wtedy może się okazać, że nawet po podniesieniu gwałtownym cen nie tylko nie polepszymy ale wręcz pogorszymy stan łowiska.

Podam przykład.

Jest stowarzyszenie, które ma 10 wędkarzy. Każdy z nich płaci 100 złotych rocznie. Uzyskują tym samym 1000 złotych przychodu. Za całą kwotę kupują ryby. Gospodarują sobie na zbiorniku, który ma 1 ha.
Udaje im się rocznie za tę kwotę zarybiać karpiem w ilości około 80 kg.

Ale 2 z nich to wyjątkowi mięsiarze. Reszta sobie myśli, że jak podwyższą składki do 120 złotych, to może tamci zrezygnują. Tak się dzieje.
Zostaje 8 wędkarzy, którzy płacą 120 złotych. Po podwyżce cen okazuje się, że przychód wynosi 960 złotych. Ale to nie jest zła wiadomość, ponieważ to tylko 40 złotych mniej, a dwóch wędkarzy, którzy siali największe spustoszenie nie ma. Suma summarum, zarybienie niewiele mniejsze ale i gęb "do wykarmienia" mniej. Więc - in plus.

Gdyby tak tych mięsiarzy było 6, a zostało na wodzie 4, okazuje się, że dochód wyniósł by 480 złotych. Znów wędkarzy mniej, presja mniejsza. Ale kwota, pomimo podwyżki już nie jest za wysoka.
Łowisko natomiast pozostaje takie samo - 1 ha.

Wyobraźmy sobie teraz sytuację, że mamy do czynienia z łowiskiem 30 ha, 500 osobami i przewagą mięsiarzy. Podnosząc drastycznie kwoty, tracąc tych, na których nam nie zależy teoretycznie zyskujemy. Problem pojawia się jednak gdzieś pośrodku tej kalkulacji, czyli wtedy, kiedy wielkość łowiska i ograniczona ilość osób pomimo wysokich opłat zaczynają realnie wpływać na możliwości zarybieniowe danego akwenu.

Pamiętajmy, że każda zmiana, szczególnie kontrowersyjna musi przełożyć się realnie na poprawę. A kiedy wędkarze widzą poprawę? Wtedy, kiedy nie będzie im brakowało ryb na kiju. Obojętnie już jak ta ryba skończy, czy to będzie mięsiarz, zwykły wędkarz czy no kilowiec.

Przyjmując, że mamy 100 wędkarzy, którzy płacą 100 złotych = 10 000 złotych - na zarybienie danej wielkości zbiornika.
Pzzyjmując, że podwyższymy opłaty do 130 złotych, a wędkarzy będzie nadal 100, mamy 13 000 złotych na zarybienie - realna poprawa.
Przyjmując, że podwyższymy opłaty do 130 złotych, ale ubędzie nam 20 wędkarzy mamy 10 400 złotych - czyli słaba poprawa finansowa, podobne zarybienie jednak "zyskujemy" mniejszą presję, więc realnie ilość ryb przypadających na wędkarza się zwiększa
Przyjmując, że podwyższymy opłaty do 130 złotych, ale ubędzie nam 35 wędkarzy, mamy już 8450 złotych na zarybienie. Niby mniejsza presja, jednak już wielkość zbiornika sprawi, że ta ryba na tyle się rozproszy, że realnie nawet przy mniejszej presji łowisko straci.

I to przedostatnie wyliczenie to jest właśnie taka granica. Granica, gdzie na wielu zbiornikach nie trzeba się przejmować ubytkiem wędkarzy, a podwyżka realnie wpłynie na poprawę jakości łowiska, choć w rzeczywistości zarybienie zostanie utrzymane na dotychczasowym poziomie. Wszystko, co będzie już pod tą kreską, to realny strzał w kolano i trzeba być tego świadomym. Zwracam na to uwagę, ponieważ chcę zasygnalizować, że dobre gospodarzenie czy to łowiskiem (niezależnie czyim) nie jest wcale proste a podejście typu - niech mięsiarze odejdą i będzie lepiej, w pewnym momencie może być bardzo złudne.

Trudno będzie też udowodnić innym wędkarzom, tym, którzy oczekiwali czegoś lepszego, że warto teraz skusić się na takie łowisko, jeśli nie tylko nie zaobserwują znacznej poprawy ale wręcz pogorszenie sytuacji, zmniejszenie zarybienia.

Grzegorz

Offline mjmaciek

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 15 231
  • Reputacja: 895
    • Galeria
  • Lokalizacja: Polska
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Gospodarka Rybacka w PZW - moje spojrzenie
« Odpowiedź #650 dnia: 16.03.2018, 12:32 »
Nie tak dawno rozmawiałem tel.z Panią Renatą chyba z godzinkę ile ich to kosztuje pracy i wyrzeczeń to nie będę opowiadał, powiem tylko ,że właściciele mają czasami dość.To jest orka 24 na dobę.

No i znów kłania się to co pisałem. Tam ktoś pracuje, wyrywa sobie żyły, ale to jego praca, zarobek, chleb. W PZW mamy stowarzyszenie, które dzieli się na klientów, tych którzy pracują społecznie i tych, którzy zarabiają. Nikomu nie ujmując, to inaczej nie będzie wyglądało, dopóki nie będzie zaangażowania wędkarzy. Płacę składkę, jadę na ryby, siadam na stołeczku, popijam piwko i mam wyje***e. Ustalane są jakieś bzdurne składki za "czyn społeczny"... Powinna być obowiązkowa opłata 150 złotych i koniec kropka. Nająć malarzy, nająć ludzi do pielęgnacji zieleni, nająć księgową, nająć konserwatora, cholera wie kogo jeszcze.
Firmy zewnętrzne. Poszło by dużo więcej kasy, ale była by przejrzystość majątkowa i temat załatwiony. Teraz, ciężką pracą wielu ludzi związek oszczędza miliony złotych, ale tego się nie docenia. Wtedy będzie komercja z prawdziwego zdarzenia! Płaci ktoś 300 złotych a oczekuje komercji. To ja pytam, za jakie pieniądze? Jak można w ogóle porównywać PZW do komercji. Komercja, żeby się utrzymać pobiera opłaty rzędu 10-30 złotych za dzień wędkowania! Liczmy 10, to mamy prawie 4 tysiące złotych rocznie. Gratuluję umiejętności logicznego myślenia wszystkim, którzy porównują komercje do PZW.  :facepalm:

Hm... ciekawe jak można porównać komercję do pzw .... ???
To co piszesz sama prawda...

Ja myslę że zamiast nokilów... - lepiej wprowadzić w kołach licencje według swoich zasad płacisz dużo - ale i wymagasz dużo...
Daje sobie łape uciąć że po 5 latach w pl 80% wód było by licencjami - każdy miał by w pompie pzw - i dzike nie dostepne przez ryby pzw  wody 8) :P ;)

Zgadzam się. Łowiska licencyjne są przyszłością. Nie oszukujmy się, łowiska ogólnodostępne to fikcja. Nikt nie jest w stanie tego ani utrzymać, ani sfinansować ani też odpowiednio tym gospodarować.
Zawsze w jakiś sposób to się minimalnie równoważy, bo po drugiej stronie wędkarzy, którzy mocno wody eksploatują są wędkarze, którzy opłacają składki a na wędkowanie nie mają czasu, są też no killowcy, którzy łowią ale znów ryb nie zabierają. Mimo wszystko, opłaty powinny być albo dostosowane do możliwości pozyskania danej ilości ryb (czyli limit x cena - opłaty związane z członkostwem = cena ostateczna zezwolenia), albo być niskie ale zakładać zmniejszenie limitów, które to będą wprost proporcjonalne do poniesionych przez wędkarza kosztów. Ceny mogą być promocyjne, atrakcyjne, bo to wyrówna ta zróżnicowana presja. Jednak nie może to być aż tak drastyczne jak jest obecnie. Dodatkowo opłaty organizacyjne. Jeśli więc będą powstawały łowiska licencyjne, zarządzane bezpośrednio przez koła, gdzie kwoty za zezwolenia pozwolą odpowiednio zarządzać takimi łowiskami, zarybiać, dbać o nie to nic nie stoi na przeszkodzie byśmy mieli namiastki komercji, nawet na łowiskach, na których ryby będzie można zabierać.

Co do kasy sprawa jest prosta.
W cenie licencji istnieje mozliwość wzięcia ryb zgodnie z regulaminem licecji - ale liczone 1 kg ryby wzietej wedle cen rynkowych do tego amortyzacja łowiska + na cele sportowe - i mamy opłate za korzystanie.
Ludzie ja tego wogóle nie czaję co sie dzieje...
Sprawa jest prosta jak budowa cepa...
Chce cie z licencji więcej miecha - dosypuje sie miecho....
Okazy i ryby gatunkowe cenne - są wykluczone z zabierania - i tyle w temacie..
A tak teraz mamy nedze na pzw - i jak chcesz łowić płać jak za zborze.... np. za dwa kije na komercji 50 zł na dobe.....
Szok i marmolada....

No chyba, że wędkarze przyjmą postawę tych za granicą, wtedy opłaty mogą być symboliczne, bo zarybienia będą symboliczne a reszta pokrywa sprawy organizacyjne. Dopóki jednak wędkarze oczekują ryb w siatce i na patelni, dopóty nie możemy sobie pozwolić na takie psie składki jakie obowiązują.

 :thumbup:

Grzegorz powiedz mi co stoi na przeszkodzie by takie łowiska na masową skalę w każdym okręgu organizować.......????

Generalnie nic nie stoi. Takich łowisk mamy sporo, powstają kolejne. Przeszkodą jest próba wprowadzania opcji nr 1 o której pisałem czyli podniesienia składek na takie, które praktycznie w całości rekompensują zabierane ryby. Taka licencja musiała by kosztować minimum 500-600 złotych, optymalnie około 700. Przeliczając to na dni wędkowania, nie wychodzi nawet 2 złote/ dzień w roku. Ale to nie takie proste, przekonać nagle tych, którzy kiedyś płacili 100 złotych a wynosili ryb za 500. Tutaj wracam do problemu, który wcześniej omawiałem. Możliwości finansowania takich zbiorników. Jeśli nie jest to łowisko zbyt duże i mała presja jest wręcz wskazana, nie musi nam zależeć na tym, że takie osoby zrezygnują. Częściowo ich miejsca wypełnią pasjonaci, którzy są w stanie zapłacić te kilkaset złotych i łowić rzeczywiście na rybnych, pilnowanych i zadbanych łowiskach. Problem pojawia się wtedy, kiedy wielkość łowiska i jego potrzeby zarybieniowe są większe aniżeli ilość chętnych po tak drastycznych zmianach. Wtedy może się okazać, że nawet po podniesieniu gwałtownym cen nie tylko nie polepszymy ale wręcz pogorszymy stan łowiska.

Podam przykład.

Jest stowarzyszenie, które ma 10 wędkarzy. Każdy z nich płaci 100 złotych rocznie. Uzyskują tym samym 1000 złotych przychodu. Za całą kwotę kupują ryby. Gospodarują sobie na zbiorniku, który ma 1 ha.
Udaje im się rocznie za tę kwotę zarybiać karpiem w ilości około 80 kg.

Ale 2 z nich to wyjątkowi mięsiarze. Reszta sobie myśli, że jak podwyższą składki do 120 złotych, to może tamci zrezygnują. Tak się dzieje.
Zostaje 8 wędkarzy, którzy płacą 120 złotych. Po podwyżce cen okazuje się, że przychód wynosi 960 złotych. Ale to nie jest zła wiadomość, ponieważ to tylko 40 złotych mniej, a dwóch wędkarzy, którzy siali największe spustoszenie nie ma. Suma summarum, zarybienie niewiele mniejsze ale i gęb "do wykarmienia" mniej. Więc - in plus.

Gdyby tak tych mięsiarzy było 6, a zostało na wodzie 4, okazuje się, że dochód wyniósł by 480 złotych. Znów wędkarzy mniej, presja mniejsza. Ale kwota, pomimo podwyżki już nie jest za wysoka.
Łowisko natomiast pozostaje takie samo - 1 ha.

Wyobraźmy sobie teraz sytuację, że mamy do czynienia z łowiskiem 30 ha, 500 osobami i przewagą mięsiarzy. Podnosząc drastycznie kwoty, tracąc tych, na których nam nie zależy teoretycznie zyskujemy. Problem pojawia się jednak gdzieś pośrodku tej kalkulacji, czyli wtedy, kiedy wielkość łowiska i ograniczona ilość osób pomimo wysokich opłat zaczynają realnie wpływać na możliwości zarybieniowe danego akwenu.

Pamiętajmy, że każda zmiana, szczególnie kontrowersyjna musi przełożyć się realnie na poprawę. A kiedy wędkarze widzą poprawę? Wtedy, kiedy nie będzie im brakowało ryb na kiju. Obojętnie już jak ta ryba skończy, czy to będzie mięsiarz, zwykły wędkarz czy no kilowiec.

Przyjmując, że mamy 100 wędkarzy, którzy płacą 100 złotych = 10 000 złotych - na zarybienie danej wielkości zbiornika.
Pzzyjmując, że podwyższymy opłaty do 130 złotych, a wędkarzy będzie nadal 100, mamy 13 000 złotych na zarybienie - realna poprawa.
Przyjmując, że podwyższymy opłaty do 130 złotych, ale ubędzie nam 20 wędkarzy mamy 10 400 złotych - czyli słaba poprawa finansowa, podobne zarybienie jednak "zyskujemy" mniejszą presję, więc realnie ilość ryb przypadających na wędkarza się zwiększa
Przyjmując, że podwyższymy opłaty do 130 złotych, ale ubędzie nam 35 wędkarzy, mamy już 8450 złotych na zarybienie. Niby mniejsza presja, jednak już wielkość zbiornika sprawi, że ta ryba na tyle się rozproszy, że realnie nawet przy mniejszej presji łowisko straci.

I to przedostatnie wyliczenie to jest właśnie taka granica. Granica, gdzie na wielu zbiornikach nie trzeba się przejmować ubytkiem wędkarzy, a podwyżka realnie wpłynie na poprawę jakości łowiska, choć w rzeczywistości zarybienie zostanie utrzymane na dotychczasowym poziomie. Wszystko, co będzie już pod tą kreską, to realny strzał w kolano i trzeba być tego świadomym. Zwracam na to uwagę, ponieważ chcę zasygnalizować, że dobre gospodarzenie czy to łowiskiem (niezależnie czyim) nie jest wcale proste a podejście typu - niech mięsiarze odejdą i będzie lepiej, w pewnym momencie może być bardzo złudne.

Trudno będzie też udowodnić innym wędkarzom, tym, którzy oczekiwali czegoś lepszego, że warto teraz skusić się na takie łowisko, jeśli nie tylko nie zaobserwują znacznej poprawy ale wręcz pogorszenie sytuacji, zmniejszenie zarybienia.

Myślę że sprawy trzeba stawiać realnie tak jak piszesz.

Z mojego punktu widzenia , należy jednak dążyć do tego rozwiazania - masz kase łowisz , lub ci co mają kase a chcą za półdupy łowić - trza ich sie pozbyć...

Bede brutalny - ale u mnie na południu sporo jest tego typu łowisk - a chętnych w kolejce by móc na nich łowić jest naprawde kilka razy więcej niż miejsc obecnie...

Widząc alternatywę - w wyborze płacisz i masz możliwość wzięcia lub łowisz by sobie połowić ... do realiów jakie teraz mamy - jeste spokojny o powodzenie takich przedsięwzięć.
Maciek

Offline mjmaciek

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 15 231
  • Reputacja: 895
    • Galeria
  • Lokalizacja: Polska
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Gospodarka Rybacka w PZW - moje spojrzenie
« Odpowiedź #651 dnia: 16.03.2018, 12:39 »
Jedyne co może przeszkodzić w tego typu realizacjach z punktu prawnego - to oczywiście właściel wód , i tak:
- jeśli woda będzie RZGW - to lipa , operat !!!!
- jeśli woda jest na dzierżawie koło ( ale nie od rzgw) - podkreślam dzierżawie , albo co lepsze właścicielem wody jest dane koło - to tutaj może my robić co chcemy , i ten shit IŚR z rzgw może my mieć w pompie.
- dobrym rozwiązaniem jest pozyskanie wody od wszystkich oprócz RZGW ( prgr , mienie rolne , lasy , żwirownie , etc...)
Maciek

Offline basp28

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 866
  • Reputacja: 97
Odp: Gospodarka Rybacka w PZW - moje spojrzenie
« Odpowiedź #652 dnia: 16.03.2018, 12:41 »
Kolego matchless Twoje wyliczenia są jak najbardziej prawidłowe, tylko po pewnym czasie ryb będzie więcej,więc nie trzeba będzie tyle kasy przeznaczać na zarybienia, a po 10 - 15 latach być może wogóle nie trzeba będzie zarybiać.

Kolego mjmaciek - teraz wszlkie Stowarzyszenia mją kolejkę bo... jest ich mało - nie wiadomo jak by to wyglądało gdyby było ich dużo. Komercje też już na Śląsku zaczynają walczyć o klienta - jeszcze 5 lat temu wszędzie był full, ale w mojej okolicy powstało z 10 nowych "burdelików" i już nie wszędzie jest pełno ludzi. Kiedyś trzeba było rezerwować SB, ND, teraz jedzie się w ciemno i są wolne miejsca.

Offline matchless

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 167
  • Reputacja: 356
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: tyczka
Odp: Gospodarka Rybacka w PZW - moje spojrzenie
« Odpowiedź #653 dnia: 16.03.2018, 13:06 »
Kolego matchless Twoje wyliczenia są jak najbardziej prawidłowe, tylko po pewnym czasie ryb będzie więcej,więc nie trzeba będzie tyle kasy przeznaczać na zarybienia, a po 10 - 15 latach być może wogóle nie trzeba będzie zarybiać.


Jasne, tylko jeśli przekroczymy magiczną granicę i okaże się, że realnie zarybienia będą mniejsze i ryb mniej, choć wędkarze płacą więcej, to raczej chętnych nie przybędzie. Ci, którzy ciągle stali z boku też garnać się do tego nie będą, bo stwierdzą, że jest jeszcze gorzej niż było. Rzeczywiście, po iluś tam latach sytuacja się zmieni, ryb będzie przybywać, jednak taka licencja do tego czasu może już nie dotrwać.

Musimy też pamiętać, że tak jak teraz w przewadze są wędkarze-mięsiarze, którzy chcą płacić mało i łupić jak najwięcej, żeby wyjść in plus, tak kiedyś, może ta grupa przekształcić się w taką, która będzie w stanie zapłacić nawet i 500 złotych, łowić ale i jak najwięcej skorzystać. Więc, pomimo tego, że z wyliczeń może wynikać nam teoretyczny wzrost rybostanu, to realnie go nie będzie.
To tak, jakby zbiornik robić no kill jednego roku a drugiego no kill znieść i tak w kółko. To, co zostało "uchowane", niejako odłożone, jak procent na koncie, zostanie szybko rozgrabione. Różnica będzie tylko taka, że wcześniej brali w ratach a tak mieli by to w ryczałcie.

Problemem jest postawa wędkarzy, którzy wciąż nie dorośli do rozsądnego gospodarzenia swoim mieniem. Jeśli to podejście, ta postawa się nie zmieni, pozostają nam jedynie zakazy, ograniczenia, limity. Tylko czy na tym polegać powinno wędkarstwo? W końcu ochrona tego, na co wszyscy się składamy powinna być podstawowym założeniem naszego hobby i punktem wyjścia dla wędkarza.
Grzegorz

Online Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 32 518
  • Reputacja: 1977
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Gospodarka Rybacka w PZW - moje spojrzenie
« Odpowiedź #654 dnia: 16.03.2018, 13:21 »

Problemem jest postawa wędkarzy, którzy wciąż nie dorośli do rozsądnego gospodarzenia swoim mieniem. Jeśli to podejście, ta postawa się nie zmieni, pozostają nam jedynie zakazy, ograniczenia, limity. Tylko czy na tym polegać powinno wędkarstwo? W końcu ochrona tego, na co wszyscy się składamy powinna być podstawowym założeniem naszego hobby i punktem wyjścia dla wędkarza.

Nie, nie. Ta postawa nigdy się nie zmieni i tutaj absolutnie nie ma nawet na co liczyć. Jedynym wyjściem są właśnie zakazy, ograniczenia i... trzymanie towarzystwa za mordę. Taka jest prawda. Szczególnie że mamy tu do czynienia z materią, w której nawet gdy 90% będzie przestrzegać zasad, to 10% odszczepieńców wszystko zniszczy.
Krwawy Michał

Purple Life Matters

Offline mjmaciek

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 15 231
  • Reputacja: 895
    • Galeria
  • Lokalizacja: Polska
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Gospodarka Rybacka w PZW - moje spojrzenie
« Odpowiedź #655 dnia: 16.03.2018, 13:25 »

Problemem jest postawa wędkarzy, którzy wciąż nie dorośli do rozsądnego gospodarzenia swoim mieniem. Jeśli to podejście, ta postawa się nie zmieni, pozostają nam jedynie zakazy, ograniczenia, limity. Tylko czy na tym polegać powinno wędkarstwo? W końcu ochrona tego, na co wszyscy się składamy powinna być podstawowym założeniem naszego hobby i punktem wyjścia dla wędkarza.

Nie, nie. Ta postawa nigdy się nie zmieni i tutaj absolutnie nie ma nawet na co liczyć. Jedynym wyjściem są właśnie zakazy, ograniczenia i... trzymanie towarzystwa za mordę. Taka jest prawda. Szczególnie że mamy tu do czynienia z materią, w której nawet gdy 90% będzie przestrzegać zasad, to 10% odszczepieńców wszystko zniszczy.

 :bravo: :bravo: :bravo:

Weźmy wielokrotnie przywoływany na forum myśliwych...
Zakazy , nakazy plus ochrona gatunków- to droga do poprawy plus licencje - i mamy w nosie PZW z IŚR ....
Maciek

Offline MarioG

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 4 126
  • Reputacja: 312
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Prawie pod Warszawą
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Gospodarka Rybacka w PZW - moje spojrzenie
« Odpowiedź #656 dnia: 16.03.2018, 14:56 »
Panowie, piszecie o stawkach , opłatach i innych tematach związanych z pieniędzmi. Niestety pieniądze nic tu nie pomogą i to trzeba sobie jasno powiedzieć, owszem są ważne , ale dokładanie kasy do dziurawego wora jest bez sensu. Po pierwsze - jaki sens ma wydawanie  pieniędzy na zarybianie, gdy wiemy, że na danym zbiorniku są rybacy , którzy "legalnie" odłowią co chcą. Pd drugie - żeby brać o nas członków większe pieniądze, trzeba pokazać , że coś się zmienia i idzie w dobrym kierunku. Po trzecie - kontrola!!!, kontrola!!! , kontrola!!!  .U mnie na Żyrardowskim zalewie , żeby nie skłamać od 5 lat nie widziałem ani nie słyszałem o żadnej kontroli. Ok pewnie jakieś były ale to znikomy temat. Zarybia się zbiornik karpiem który na wiosnę jest odławiany przez mięsiarzy w ilościach grubo ponad normę, nie wspominając już o wymiarach. Jak to jest że za pozwoleniem PZW spuszcza się wodę na hamerni, a rodzimy działacze stoją z siatami za stawidłami i wyłapują wszystko wywożąc taczkami do swoich prywatnych stawów.
Tu trzeba zmiany MYŚLENIA, a później dopiero Kasa.
Zgłaszałeś sie może do SSR by zmienić ten stan rzeczy i zacząć samemu kontrolować?
Zapewne nie. Brak czasu? Brak chęci? Czy typowo krajowe oczekiwanie na zasadzie płacę wiec niech inni durnie zrobią to za mnie i za darmo?

Nie odbieraj tego jako atak ale jak może być lepiej jak każdy tylko narzeka nie robiąc samemu nic ale za to mocno oczekując że inni zrobią wszystko za niego. A jeśli ktoś coś działa to wtedy najłatwiej go krytykować.


Wysłane z mojego SM-G920F przy użyciu Tapatalka


Mario
Mazovia Fishing Team

Online Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 32 518
  • Reputacja: 1977
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Gospodarka Rybacka w PZW - moje spojrzenie
« Odpowiedź #657 dnia: 16.03.2018, 15:06 »
Mariusz, nie zgodzę się.
To nie jest na zasadzie: płacę, niech inni durnie zapieprzają.
Ja chcę płacić, żeby inni zapieprzali i mieli za to płacone. Bo obecnie ludzie społecznie to robią, co jest kpiną, bo płacimy przecież.

A o ile pamiętam, to Ty zgłaszałeś się do straży i głównodowodzący pokazał Ci palec.
Krwawy Michał

Purple Life Matters

Offline Syborg

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 10 021
  • Reputacja: 980
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: spinning
Odp: Gospodarka Rybacka w PZW - moje spojrzenie
« Odpowiedź #658 dnia: 16.03.2018, 16:13 »
Ja chcę płacić, żeby inni zapieprzali i mieli za to płacone.

 :thumbup:

Jacek

Offline MarioG

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 4 126
  • Reputacja: 312
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Prawie pod Warszawą
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Gospodarka Rybacka w PZW - moje spojrzenie
« Odpowiedź #659 dnia: 16.03.2018, 19:19 »
Mariusz, nie zgodzę się.
To nie jest na zasadzie: płacę, niech inni durnie zapieprzają.
Ja chcę płacić, żeby inni zapieprzali i mieli za to płacone. Bo obecnie ludzie społecznie to robią, co jest kpiną, bo płacimy przecież.
Należysz do organizacji gdzie większość pracy na poziomie koła robi się w czynie społecznym. Należąc do PZW akceptujesz to i wiesz dobrze, że nie najmą firm ochroniarskich żeby pilnowali wody. Choćbyś nie wiem jak tego chciał.

Więc rozmawiamy realnie.

Chcesz płacić żeby zapieprzali inni to idź na komercję.
Masz wymagania odnośnie własnego koła i ludzi którzy robią tam za free to zacznij robić sam. Albo przestań wymagać by inni robili za free.
Taka jest rzeczywistość. A pisanie o tym co byśmy chcieli to jak kolejne części Harrego Pottera.
Na ilu sprzątaniach byłeś? Na ilu walnych ? Ile godzin poświęciłeś pracy z młodzieżą?
0. Jedno wielkie zero podobnie jak ja.
Więc nie wymagam od innych nie robiąc samemu nic i pytam jakim prawem ktoś płacąc koło 30zł na swoje koło może wymagać od innych członków by robili za niego.

Odpiszesz podobnie jak wielu innych. Nie mam czasu. Pracuję. Ale inni też pracują. Ty jedziesz na 3 godziny na ryby a oni idą sprzątać. Ty w niedzielę z dzieckiem do Maca albo na spacer a inni spotykają się z cudzymi dziećmi by uczyć ich podstaw wędkarstwa i obchodzenia się z rybami.

Ja przepraszam Was koledzy ale od pisania w sieci o tym co by się chciało zmienić NIC się nie zmieni.
Jeśli żona leży w łóżku a ktoś siedząc przy biurku, na forum jakbzykneżone.pl będzie opisywał co z nią zrobi to choćbym nie wiem co pisał to kobitka w ciążę nie zajdzie.

Decydując się na członkostwo w PZW jako wydawałoby się dorośli ludzie powinniśmy wiedzieć na co się piszemy i jak to działa.
Pewne rzeczy są niezmienne i nie mamy na nie wpływu. Na inne jednak mamy i możemy się starać coś robić. Jednak wiedząc, że są ludzie którzy PRACUJĄ za free dla dobra innych szanujmy ich i nie wymagajmy więcej niż dajemy sami.
Brakuje komuś kontroli SSR nad wodą? Niech sam się zgłosi a może zostanie przyjęty i wypełni lukę.

A o ile pamiętam, to Ty zgłaszałeś się do straży i głównodowodzący pokazał Ci palec.
Chwilę później komendant został usunięty i połowa ludzi rozpuszczona. Pojawił się nowy, energiczny. Inni ludzie. Miałem propozycję ale z racji tego, że już nie opłacam tego Okręgu odmówiłem.

Mario
Mazovia Fishing Team