Zejdź na ziemię z absurdów stawów hodowlanych to zrozumiesz jedno ze ludzie łowią ryby by je zjeść. Ta praktyka stanowi mniejsze zagrożenie dla rybostanu w Bałtyku jak regulacje prawne np. ws. Wymiaru dorsza i być może oswiecisz mnie w swojej nieskończonej mądrości emigranta, wędkarza z stawów hodowlanych jakim cudem kiedyś dorsz 15-20kg nie był nadzwyczajnym połowem nawet na wędkę a super regulacje, mega etyka c&r itd.
Skoro nie masz wiedzy podstawowej, to cię oświecę, wiedzą zdobytą w szkole i wynikającą z czytania książek czy artykułów, łowco z 'dzikich' wód PZW
Po pierwsze ryby w wodach to są tzw. zasoby odnawialne. Nie znaczy to jednak, że odnowią się niezależnie od tego, ile się ich odłowi. Jeżeli się przekracza pewne granice, to wtedy populacja się może załamać. Indianie w Ameryce Płn potrafili korzystać z zasobów natury, nie naruszając jej, jednak biały człowiek, który wyznawał zasadę, że te i tamte zwierzę 'jest po to aby je jeść', praktycznie wybił wiele gatunków, jak bizony chociażby. W 20-30 lat z szacowanych na wiele milionów stad zostały niedobitki! W Bałtyku ryb jest coraz mniej, i to jest fakt. Odławiają je zarówno rybacy jak i wędkarze. Też przekraczają te granice, stąd zmniejszająca się populacja. Tu mało kto się interesuje co będzie za 5 czy 10 lat.
I tu kolejna lekcja człowieku, co do szkoły miał pod górkę i przez poligon. Rybackie metody połowu udoskonaliły się, tak samo jak i wędkarskie. I nie tylko rybak odpowiada za mniejszą ilość ryb, ale i wędkarze. Rzekomego dorsza od pewnego momentu, jak się rozwinął Internet, zaczęli łowić ludzie z całej Polski. Niczym biali polujący na bizony bili wszystko i zabierali wszystko, jak leci. Dużo więcej niż wcześniej, co wynika chociażby z faktu, że teraz jest lepszy sprzęt (echosondy, wędkarski), do tego podróż nad morze z takiego Śląska to 5-6 godzin a nie 15 jak w latach 90-tych.
Po tym co piszesz, widać, że uważasz, ze rybak to zło, ale wędkarz brać może. Co z tego, że ten wędkarz zamiast jednej lub dwóch sztuk, musiał wziąć dorsza ile udźwignął, potem rozdawał czy sprzedawał, bo sam by tego nie przerobił. On zabierać może, ale rybak nie. Wszelkie zło to rybak.
Teraz znów o UE. Po raz kolejny pokazujesz swą niemoc umysłową, obarczając Unię o wszelkie zło. Ale to UE wprowadziła quotas połowowe, ograniczając ilość zabieranych ryb. Bez tego polscy rybacy zabieraliby ile mogli. Bo z czego by żyli? Polska niby chciała obniżenia kwot połowowych, ale to takie gadanie. Co drugi rybak tam umie kantować. Tak, na naszych wodach łowią paszowce, ale to nie one są za wszystko odpowiedzialne. Do tego kto wprowadził zakazy odłowu? Pan Bóg? Galaktyczne Imperium z Marsa? Czy też UE, którą za wszystko obwiniasz?
I kolejna lekcja. Dorsz ten w naszej części Morza Bałtyckiego nie tylko ma problem z mniejszą ilością pożywienia, ma także z tarłem. Więc jest to wiele problemów, za których trudno winić UE. Strefy beztlenowe to efekt między innymi zanieczyszczenia. Pomyśl teraz o awarii Czajki czy oczyszczalni w Gdańsku, które wysłały masę syfu. To kolejna cegiełka, co w połączeniu z ocieplającym się klimatem też tej rybie szkodzi.
Dlatego jak jest mniej danego gatunku, to trzeba go 'oszczędzać'. I jak najbardziej dotyczy to śledzia którego od lat tłuką wędkarze. Śledzia, co wpływa na tarło! Wielu nie potrzebuje tylu ryb, biorą bo mają naturę lisa, co wydusi wszystkie kury w kurniku. I tu właśnie jest problem. Ryby są po to aby je jeść, ale nie po to aby je magazynować w zamrażarce (którą żona potajemnie oczyszcza co pewien czas), aby je rozdawać, sprzedawać czy chociażby karmić kury. I trzeba tu myśleć a nie kleić głupa i pieprzyć godne kawałki, ordynarnie zwalając jeszcze winę na innych, zwłaszcza na UE. Bo wędkarzowi o naturze lisa się należy, a co! On najważniejszy jest i basta! Bo ryby są aby je jeść!
A na koniec, morze, ocean czy jezioro, zasady są te same. I nic nie ma tu na rzeczy imigracja ani łowienie na stawach hodowlanych. A sam fakt, że tak piszesz, świadczy o tzw. bólu dupska. Twój problem nie mój.