Najważniejsza jest równowaga w wodzie. Rybacy odławiaja głównie drapieżnika, powodując, że wszystko się przestawia. Jest zbyt dużo drobnicy, ta wyjada zooplankton - pojawia się zbyt dużo jednokomórkowych roslin i powstają zakwity. Ryby z roku na rok sa coraz mniejsze - trudno o coś 'medalowego'. Rybak w Polsce płaci zbyt mało za wodę, ryba znów jest zbyt tania. Powinno być tak, że odławia sie tylko 'przyrost' ryb - zostawiając największe sztuki które dają początek nowym pokoleniom. U nas sprawa jest prosta - zarybia sie wegorzem (dla rybaka to podstawowa ryba), szczupakiem (mus - operat rybacki) i jakimiś dodatkami. Rybak powinien być jednocześnie hodowcą ale on robi z wody pustynię, tylko odławiając. Wykosić przez czas dzierżawy ile tylko się da...Zarybić można na lewo (czyli na papierze) podobnie jak odłowić na lewo. Na pewno woda po takim użytkowaniu jest straszliwie uboga.
Jak dla mnie - sprawa jest prosta. Mógłbym byc rybakiem - ale na pewno zadbałbym o to aby było duzo ryb - i skupiłbym sie na sprzedaży pozwoleń wędkarskich. O wiele lepszy biznes na dłuższą metę. Ale trzeba myśleć - a u rybaka z tym ciężko - o czym świadczy mała ilość łowisk specjalnych. Mając kilka jezior - jako rybak mógłbym sobie przerzucać ryby tak aby każdy byl zadowolony. Mając info o sumie 70 kilo pływającym w moim jeziorze - na pewno ściagnąłbym niejednego chetnego na polowanie na wąsacza. Ryba świetnie może na siebie 'zarobić'
Niestety, w Polsce mało kto jest tak przedsiębiorczy... Z takim sumem juz kiedys była podobna sytuacja. Rybak nie wiedzaił co zrobić z nim bo nie miał kupca. Ryb do jedzenia pewnie miał dość (tego rybakowi chyba nie brakuje).