Kilka zasiadek spędziłem na mocno zarośniętej wodzie. Każdy hol kończył się odjazdem karpia w zielsko i koniecznością płynięcia po rybe. Do tej pory wskakiwałem w ponton i pompując przyciągałem się do ryby. Miałem mało brań więc ciężko wyciagnąć wnioski ale na cztery brania, trzy z nich zakończyły się sukcesem.
Zastanawiam się, czy nie lepszym wyborem byłoby dopłynięcie do ryby na luźnej żyłce, niektórzy zalecają nawet po braniu całkowity brak reakcji i rozpoczęcie holu dopiero po dopłynięciu centralnie nad nią. Mam przed tym pewne opory bo w moim przekonaniu podniesienie kija podczas odjazdu i przykręceniu hamulca powoduję lepsze docięcie.
Macie jakieś doświadczenia w tym temacie? Będę wdzięczny za podzieleniem się doświadczeniami.
Pozdrawiam!