Luk, jeśli dobrze rozumiem - jesteś zwolennikiem dużej liczby zawodów wędkarskich. Osobiście też jestem za takimi imprezami. To one powodują rozwój wędkarstwa, nakręcają swego rodzaju koniunkturę.
Jednakże w mijającym, jak i zeszłym sezonie, uczestniczyłem w wielu zawodach, najniższej rangi i często spotykaliśmy się (jako zawodnicy) ze słownymi atakami w stylu: nie można przez was łowić, bo ciągle zawody, bo ciągle łowiska zarezerwowane. Z jednej strony człowiek chce posmakować rywalizacji, zdobić umiejętności, podzielić się obserwacjami - po prostu rozwijać się wędkarsko w ramach sportowego współzawodnictwa, a z drugiej strony spotyka się z taką, a nie inną reakcją pozostałej części wędkarskiej braci.
Czy tu coś jest nie tak? Myślę, że mocno nie tak, tym bardziej, że to wędkarze są sami sobie winni, gdyż nie uczestniczą w zebraniach. A to właśnie na wspomnianych zebraniach można zabrać głos, wyrazić swoją opinię, można dowiedzieć się o planach na nowy sezon.
To kwestia odpowiedniej organizacji i informowania ludzi, wiadomo, w PZW większość rzeczy działa niezbyt dobrze. Dla mnie zawody też są u mnie w klubach czasami problemem, co gorsza, u mnie są organizowane zawody krajowe, i jak najlepsi się potykają czy trenują, to łowisko jest zajęte przez wiele dni. Ale ludzie jakoś sobie radzą.
Podstawowym problemem PZW jest mała liczba dobrych wód, na których organizowanie zawodów ma sens i łączy się z frajdą, a nie dłubaniną mikro rybek z przyponami niczym pajęczyna i hakami nr 20 wzwyż. I to należy zmienić przede wszystkim, to musi być podstawą wszelkich podstaw. Wtedy też znika większość bolączek związku, bo pierwszą, drugą i trzecią jest beznadziejny rybostan. A jak to zrobić, to już kwestia danej strategii, możliwości. Niestety, mamy też wciąż wielu, którzy uważają, że ważny jest obecny wyczyn, oparty o idiotyczne regulaminy. W ten sposób mamy wąskie grono startujących. A tu trzeba zrobić tak, aby zawody były dla praktycznie każdego. I o wiele lepiej aby na przykład firma X coś organizowała na wodzie związku lub wspólnym wysiłkiem, niż aby robić wszystko jak obecnie, gdzie mistrzostwa okręgu mają raczej słabą oprawę, bo nie ma kasy. Tu trzeba wyjść do ludzi i zrobić tak, aby spełnić ich oczekiwania. Przy czym nie chodzi tutaj o zabieranie wszystkiego co się złowi. Już sama sprawa zarybień karpiem to pokaz oderwania od rzeczywistości większości władz okręgu, bo zamiast wprowadzić wymiar 40 cm i mieć luz z zarybieniami (wtedy po nich nie można zabrać wpuszczonej ryby, bo nie ma wymiaru), to pozwalają aby pustoszyć wodę, co jest idiotyzmem, bo to jak wybieranie zasianego ziarna, no i potem nie ma plonów. Sam karp ma spore przyrosty i już tutaj podwoiłby swoją masę w rok, co daje nam od razu większą ilość ryby, także i mięsa.
Trudno mówić o normalności, jak związkiem zarządzają tumany pokroju Heliniaków czy Olejarzy.To, że odwołano Misia, to nie jest żadna reforma, to walka świń o koryto, gdzie młodszy i silniejszy knur odstawił starszego. Nie ma wciąż rzeczywistych reform, jest pudrowanko. WIęc nie ma się co dziwić, że jest jak jest. Zarząd Główny ma służyć wędkarzom, jak i reszta władz, a jest na odwrót, to wędkarze są dla nich. I dlatego jest ciężko.
Tak na marginesie. Nie rozumiem dlaczego woda ma być zamknięta do treningów. Co innego jak są zawody najwyższej rangi. Normalnie uważam to za absurd, jak ktoś chce trenować, to niech łowi wraz z innymi. Jak przyjeżdża za późno, to ma pecha i tyle, niech obserwuje jak łowią inni. Nie wolno przesadzać w drugą stronę, bo zwykli wędkarze rzeczywiście będą mieli problem.
Jest też inna sprawa. Zawody karpiowe. Tutaj jest problem, bo to imprezy raczej rozłożone w czasie dłuższym, dwie doby lub więcej. I tutaj trzeba wypracować kompromis, na przykład w miesiącu można zrobić jedne zawody, gdzie w weekend łowisko jest zajęte i ani dudu więcej. Zaś informacje powinny być szeroko dostępne, przede wszystkim na łowisku. Wyjątkiem są decyzje władz koła, które opiekuje się zbiornikiem. Ona ma przywileje i to ono powinno tutaj wyrażać zgodę na cokolwiek, jeżeli okręg chce tam coś robić.
Sprawę można zamknąć jednym zdaniem - w PZW wszystko powinno być robione dla ludzi. Tak nie ma, rządzą lokalne układy, układziki, wielu prezesów uważa okręg za swój folwark, a wędkarze nie palą się do udziału w zebraniach. Decyzje powinny być podejmowane na zebraniach w kole właśnie i tam należy działać. Jak ktoś narzeka na zawody i ich liczbę (lub brak), a nie chodzi na zebrania, to pretensje niech ma do samego siebie.